Ratownicy GOPR jechali pomóc, mieli wypadek. Ktoś bez ich wiedzy założył zbiórkę na nowe auto

W Cisnej doszło do wypadku z udziałem samochodu i ratowników Bieszczadzkiej Grupy GOPR
SANOK

Cztery osoby, w tym dwóch ratowników Bieszczadzkiej Grupy GOPR odniosło obrażenia w wypadku, do którego doszło w Dołżycy (Podkarpacie). Ratownicy jechali na pomoc turyście, zderzyli się z dwoma innymi samochodami. Ktoś bez wiedzy i zgody GOPR uruchomił zbiórkę pieniędzy na nowe auto dla ratowników. W sobotę po godzinie 11 została wycofana.

Do wypadku doszło w piątek (3 maja) około godziny 13:30 w Dołżycy w powiecie leskim na Podkarpaciu. GOPR-owcy byli w drodze do mężczyzny, u którego stwierdzono nagłe zatrzymanie krążenia. Turysta był na żółtym szlaku prowadzącym na Przełęcz Orłowicza. Ratownicy jechali terenowym land roverem.

- Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący land roverem na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem i zderzył się z jadącą z naprzeciwka hondą civic. Ciągnięta za land roverem przyczepa z quadem uderzyła jeszcze w toyotę yaris. Ratownicy jechali na sygnale - poinformował rzecznik podkarpackiej policji Piotr Wojtunik.

Ranne cztery osoby, w tym dwóch ratowników GOPR

W wypadku ucierpiały cztery osoby. Oprócz ratowników także pasażerka hondy i kierująca toyotą. Wszyscy trafili do szpitali w Lesku i Sanoku. - Obrażenia nie zagrażają ich życiu i zdrowiu - dodał rzecznik podkarpackiej policji.

O wypadku w mediach społecznościowych poinformowali też ratownicy Bieszczadzkiej Grupy GOPR. Jak przekazali, do potrzebującego pomocy mężczyzny na szlaku zadysponowani zostali ratownicy ochotnicy z Wetliny oraz Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, ale jego życia nie udało się uratować.

Zaapelowali też - w odpowiedzi na pojawiające się pod wpisem komentarze, że ratownicy jadąc na pomoc nie powinni narażać innych na niebezpieczeństwo - o "powściągliwość w pisaniu komentarzy i szukaniu winnych".

Okoliczności wypadku wyjaśnia policja.

Zbiórka na auto dla GOPR, naczelnik "nic o niej nie wie"

Po wypadku w serwisie pomagam.pl ruszyła zbiórka pieniędzy na nowy samochód dla GOPR-owców, ale naczelnik bieszczadzkich GOPR-owców nic o niej nie wie. - Z naszej strony nie wyszła taka informacja i taka potrzeba. Nikt tego nie konsultował ani ze mną, ani z prezesem, ani z zarządem - powiedział Krzysztof Szczurek.

W mediach społecznościowych bieszczadzki GOPR zamieścił apel: "Prosimy o niewpłacanie pieniędzy na tę zrzutkę! Nie została ona skonsultowana z zarządem GOPR Bieszczady i na chwilę obecną nie zbieramy kasy na nowego Land Rovera!"

Po godzinie 11 zbiórka pieniędzy była już nieaktywna i usunięta z serwisu. Do sytuacji odniósł się też internauta, który, jak twierdzi założył zbiórkę "z odruchu serca". Pod postem GOPR Bieszczady z apelem o niewpłacanie pieniędzy na zbiórkę, napisał: "Witam, tak to ja zorganizowałem zbiórkę dla GOPR-u odnośnie nowego auta dla nich. Zrobiłem to z odruchem serca, nie z chęci żerowania na nieszczęściu ratowników i innych poszkodowanych. Nie przypuszczałem, że wyjdzie z tego taki wielki problem, więc bardzo wszystkich przepraszam za zaistniałą sytuację. Wszelkie środki wpłacone na zbiórkę zostaną zwrócone do darczyńców. Tak jak pisałem, bardzo przepraszam GOPR, ratowników i wszystkich czujących się pokrzywdzonymi w tej sprawie, absolutnie nie miałem złych intencji, chciałem po prostu jakoś Im pomóc, odwdzięczyć się za ich poświęcenie i trud włożony w ich pracę. Darzę każdego ratownika duży szacunkiem. Jeszcze raz wszystkich bardzo przepraszam za zaistniałą sytuację".

Czytaj także: