Trzy wilki mogą zostać odstrzelone w powiecie bieszczadzkim (Podkarpacie). Zgodę na zabicie zwierząt wydała Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska po wniosku starosty bieszczadzkiego, ale postawiła warunek: strzelać do wilków można dopiero, gdy inne metody "wyeliminowania zagrożenia" zawiodą. - Dużo ludzi widzi słuszność w prostym rachunku "mniej drapieżników równa się mniej szkód". Ale tak po prostu nie jest - podkreślił biolog ze Stowarzyszenia Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny i ostrzegł, że odstrzał może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego.
Starosta bieszczadzki Marek Andruch 27 czerwca wystąpił do Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o odstrzał pięciu wilków "w celu ograniczenia szkód gospodarczych oraz poprawy bezpieczeństwa mieszkańców powiatu bieszczadzkiego". Jak argumentował wówczas w rozmowie z tvn24.pl, "wilki podchodzą coraz bliżej domów i zabudowań, atakują zwierzęta leśne, gospodarskie i domowe, a mieszkańcy obawiają się o swoje bezpieczeństwo". Ostatecznie starostwo dostało zgodę na odstrzelenie trzech zwierząt.
Jak przekazał nam Jakub Troszyński, rzecznik Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, zezwolenie zostało wydane ze względu na "zagrożenie dla bezpieczeństwa osób mieszkających lub przebywających na terenie kilkunastu miejscowości w gminach: Ustrzyki Dolne, Czarna oraz Lutowiska".
- Jest to zgodne z ustawową przesłanką do wydania zezwolenia na odstępstwo od zakazu umyślnego zabijania osobników wilka, jeśli wykonanie tej czynności leży w interesie zdrowia lub bezpieczeństwa powszechnego - wyjaśnił Troszyński, powołując się na artykuł 56. ustęp 4. punkt 3. Ustawy o ochronie przyrody.
Czytaj tez: "W związku z głośnymi atakami wilków" chcą do nich strzelać. Przyrodnik: to może tylko pogorszyć sytuację
Jak dodał, dodatkowym argumentem - który GDOŚ wzięła pod uwagę - był fakt, że w ostatnich latach w tych trzech bieszczadzkich gminach odnotowano "liczne ataki na zwierzęta gospodarskie", w wyniku których straty wyceniono w sumie na kwotę ponad 670 tysięcy złotych. - Takie szkody w skali powiatu należy uznać za poważne - podkreślił. Przytoczył też artykuł 56. ustęp 4. punkt 2. Ustawy o ochronie przyrody, który mówi o tym, że konieczność ograniczenia szkód w mieniu jest przesłanką do wydania zgody na odstrzał wilków.
Chcieli odstrzelić pięć wilków, dostali zgodę na trzy
Wyjaśnił też, dlaczego GDOŚ wydał zgodę na odstrzelenie trzech, a nie pięciu wilków. - Eliminacja wnioskowanych pięciu osobników mogłaby spowodować rozbicie przynajmniej jednej z watah i miałaby charakter niehumanitarny. Mogłaby się także przyczynić do nasilenia ataków przez wilki wskutek zmniejszenia skuteczności polowań przez osłabioną watahę na zwierzynę leśną i tym samym preferowanie ataków na zwierzęta gospodarskie - wskazał.
I dodał: - W tej sytuacji zakres zezwolenia został ograniczony do maksymalnie trzech osobników. Ich eliminacja powinna znacząco zmniejszyć presję wilków na gospodarstwa, przy jednocześnie mniejszej ingerencji w lokalną populację wilka.
Mogą strzelać dopiero, kiedy inne próby "wyeliminowania zagrożenia" zawiodą
Jak wskazał rzecznik Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, "na etapie rozpatrywania wniosku nie było możliwe wskazanie konkretnych osobników, których dotyczy zezwolenie". Doprecyzował też, że decyzja o odstrzale została wydana na wypadek "zaistnienia sytuacji wymagającej wyeliminowania osobników", które będą stwarzały realne zagrożenie lub powodowały poważne szkody.
GDOŚ określił też warunki typowania i identyfikacji każdego wilka, który może zostać wyeliminowany oraz procedury samego procesu eliminacji. - Wskazania mają na celu ograniczenie możliwości popełnienia błędu podczas odstrzału, co mogłoby skutkować wykonaniem zezwolenia bez spełnienia przesłanek, na podstawie których zostało wydane - wyjaśnił rzecznik.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: "Trwa dobrze zorganizowany, masowy odstrzał wilka w Polsce"
I tak, zabity może być wyłącznie osobnik stwarzający realne i poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi lub wyrządzający na przedmiotowym obszarze poważne szkody. W przypadku, gdy zagrożenie powodowane będzie przez więcej niż jednego wilka, a eliminacja na danym terenie będzie dotyczyć jednego osobnika, to o ile to możliwe, należy wyeliminować najmłodszego z nich. I co najważniejsze - zabicie wilka może nastąpić, dopiero gdy inne metody wyeliminowania zagrożenia, np. próby odstraszenia zwierzęcia, nie przyniosą skutku. - Chyba że zagrożenie powstanie na tyle szybko, że zastosowanie rozwiązań alternatywnych nie będzie możliwe - wskazał Troszyński.
Przy odstrzale obowiązują określone zasady
Odstrzału dokonają miejscowi myśliwi i obowiązuje ich określona procedura. Jak zastrzeżono, odstrzału należy dokonać w miarę możliwości w jak najbliższej odległości od miejsca wystąpienia zagrożenia lub powstania szkód. Myśliwi muszą zachować ostrożność i bezpieczeństwo podczas wykonywania strzału, w szczególności na obszarach przy zabudowaniach. W przypadku braku możliwości spełnienia tego warunku, wilk może być tropiony najdalej do granicy lasu.
Zezwolenie jest ważne do 31 grudnia 2023 roku.
W tym roku GDOŚ wydało już 27 takich zezwoleń, tylko w województwie podkarpackim - 14.
Czytaj też: W protokole ani słowa o wilkach, ale jest zgoda na ich odstrzał. A co z domniemaniem niewinności?
Przedstawiciel starostwa: ludzie się boją i należy to zrozumieć
Paweł Wnęk ze Starostwa Powiatowego w Ustrzykach Dolnych przyznał, że liczba zgłoszeń dotyczących ataków wilków na zwierzęta gospodarskie rośnie, a drapieżniki stają się coraz mniej płochliwe. W niektórych hodowlach mają "pojawiać się" regularnie, co kilka dni i zagryzać zwierzęta, głównie owce, ale - jak relacjonuje urzędnik - mają też atakować krowy. - W ciągu roku u jednego gospodarza wilki potrafiły zjeść 40 owiec, ale mieliśmy też zgłoszenie od mieszkańca, u którego w ciągu jednego ataku wilki zagryzły 17 owiec. Wataha potrafiła wracać co kilka dni pożywiać się w to samo miejsce. Wilki już się nauczyły, że mają tam łatwą bazę pokarmową. Musieliśmy coś z tym zrobić - wyjaśnił Wnęk.
Jak podkreślił, gospodarstwa, gdzie dochodziło do ataków, były odpowiednio zabezpieczone - elektrycznymi pastuchami i siatkami wkopanymi w ziemię. - Wilki nauczyły się "forsować" zabezpieczenia. Mieszkańcy relacjonowali, że wchodzą na podwórka, podchodzą pod stajnie i stodoły, potrafią zaatakować psy na ganku. Ludzie boją się o bezpieczeństwo swoje i swoich dzieci i należy to zrozumieć - zaznaczył przedstawiciel starostwa.
Czytaj też: Sąd uniewinnił oskarżonego o zastrzelenie wilka Kosego, bo strzał mógł paść z innej broni. Jest apelacja
Dodał, że w powiecie - zanim starosta wystąpił o odstrzał - próbowano wilki płoszyć. Działania te jednak - jak stwierdził - były bezskuteczne. - Wilki szły pod las, czekały aż gospodarz odejdzie i wracały na żer - opisał urzędnik. - Stały się bardziej zuchwałe, niektóre osobniki straciły naturalny strach przed ludźmi - zrelacjonował.
Jak powiedział tvn24.pl, wytypowani już zostali myśliwi, którzy zajmą się odstrzałem trzech wilków. - To osoby z miejscowych kół łowieckich, znają problem i w razie zagrożenia będą reagować - poinformował Wnęk.
"Na pewno nikt nie będzie strzelał do przypadkowych zwierząt"
Zapewnił, że "wyeliminowane" zostaną tylko te osobniki, które sprawiają największe problemy. - Mamy świadomość, że taka zgoda na odstrzał obwarowana jest wieloma warunkami, które musimy spełnić. Zebraliśmy z RDOŚ bardzo szczegółowe informacje na temat poczynionych przez te drapieżniki szkód i miejsc, gdzie najczęściej żerują. Na pewno nikt nie będzie strzelał do przypadkowych zwierząt - zaznaczył.
Czy to pomoże? - Problemu na pewno nie rozwiąże, bo szkody powodowane przez wilki występowały i nadal będą występować, ale może chociaż uda nam się je zmniejszyć, eliminując te wilki, które stanowią największe zagrożenie - stwierdził.
W tym roku Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie odnotowała 120 zgłoszeń dotyczących szkód spowodowanych przez wilki. To - jak precyzuje Łukasz Lis, rzecznik prasowy rzeszowskiego RDOŚ - głównie ataki na zwierzęta gospodarskie, przede wszystkim na owce.
W samym powiecie bieszczadzkim od początku tego roku RDOŚ odnotował 37 szkód na kwotę ponad 155 tys. zł.
Przyrodnik: odstrzał może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego
- Lata mijają, a myślenie się nie zmienia - skomentował Robert Gatzka, biolog ze Stowarzyszenia Park Ochrony Bieszczadzkiej Fauny.
I dodał: - Pomimo wzrostu wiedzy na temat zachowań wilków dalej dużo ludzi widzi słuszność w prostym rachunku" mniej drapieżników równa się mniej szkód. Ale tak po prostu nie jest.
Jak podkreślił w rozmowie z tvn24.pl, odstrzał osobnika z pary rodzicielskiej bardzo osłabia strukturę grupy rodzinnej, w której wilki żyją i polują i może przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. - Wtedy taka "osłabiona" grupa może mieć problemy z upolowaniem ich naturalnego pokarmu, na przykład jelenia. Głód zmusi zwierzęta do polowania na łatwiejszą ofiarę w postaci zwierząt gospodarczych lub psów. Więc paradoksalnie, myśląc, że takimi działaniami redukujemy szkody, tak naprawdę zwiększamy ryzyko ich powstawania - zauważył.
Jego zdaniem, rozwiązaniem istniejących konfliktów na linii człowiek-dzikie zwierzęta powinna być "odpowiednia, konsekwentna i systematyczna edukacja społeczeństwa". Jak podkreślił, w dużej mierze to ludzie odpowiadają za to, że wilki, czy niedźwiedzie podchodzą coraz bliżej zabudowań. Przyczyniają się do tego m.in. nieodpowiednio zabezpieczane pojemniki na śmieci, resztki jedzenia zostawiane przy szlakach turystycznych i parkingach, dokarmianie dzikich zwierząt, czy turystyka fotograficzna i czatownie z nęciskami, które wabią pokarmem wilki i niedźwiedzie po to, aby turysta mógł zrobić mu zdjęcie. To wszystko - jak wyjaśnił przyrodnik - zmienia naturalne zachowania dzikich zwierząt i sprawia, że przestają kojarzyć człowieka z zagrożeniem, a z łatwo dostępnym pokarmem.
Przyrodnik wyjaśnił, że edukacji towarzyszyć powinny rozwiązania techniczne, jak budowa ogrodzeń elektrycznych i kojców, które zapewnią bezpieczeństwo zwierząt gospodarskich. - Koszty za takie działania nie mogą być zrzucane na mieszkańców czy rolników. Powinno je pokrywać państwo - stwierdził Gatzka.
Wilk pod ochroną
Wilki objęte są w Polsce całkowitą ochroną na terenie całego kraju od 1998 roku. Przez ćwierć wieku liczebność tego gatunku znacznie wzrosła. Według szacunków Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie opartych na danych uzyskanych z Lasów Państwowych i parków narodowych, w podkarpackich lasach żyje ponad tysiąc wilków. Ich występowanie koncentruje się głównie w rejonie Bieszczadów.
Zgodnie z przepisami, zabronione jest ich zabijanie, okaleczanie, chwytanie, płoszenie, niepokojenie, przetrzymywanie, niszczenie nor i wybieranie z nich szczeniąt, a także przechowywanie i sprzedaż skór i innych fragmentów martwych osobników, bez odpowiedniego zezwolenia.
Za zabicie lub skłusowanie wilka grozi do pięciu lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock