"Pomóż nam, ratownikom górskim, ratować" - apeluje Grupa Bieszczadzka GOPR, która potrzebuje pieniędzy na remont terenowego land rovera. Ratownicy muszą uzbierać 150 tysięcy złotych. Jadąc autem do turysty czekającego na pomoc, po drodze mieli wypadek. Samochód, dzięki któremu mogą ratować zdrowie i życie turystów wypoczywających w Bieszczadach, jest całkowicie zniszczony i nie nadaje się do jazdy.
Wstępnie remont, przegląd i naprawa wyposażenia mają kosztować 150 tysięcy złotych. "W trakcie remontu mogą pojawić się dodatkowe koszty związane z wymianą innych uszkodzonych elementów, których dzisiaj jeszcze nie znamy" - napisali w środę w mediach społecznościowych ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR, prosząc o wsparcie finansowe. Pieniądze na remont auta zbierają za pośrednictwem portalu zrzutka.pl.
Ratownicy podkreślają, że są zdeterminowani, aby osiągnąć cel i przywrócić pełną zdolność operacyjną stacji w Cisnej.
Remontują, bo na zakup nowego ich nie stać
Land rover wymaga naprawy w wyspecjalizowanej firmie. "Nasz samochód ma za zadanie dowieźć ratowników na miejsce akcji w maksymalnie bezpieczny sposób, wraz z niezbędnym sprzętem" - napisali. Goprowcy nie mogą kupić nowego auta, bo ich na to nie stać. Koszt zakupu samochodu kilkakrotnie przekracza koszt remontu - zaznaczyli we wpisie ratownicy Grupy Bieszczadzkiej GOPR.
I podkreślili: "Bezpieczeństwo jest dla nas priorytetem, dlatego chcemy, aby naprawa i remont dawały stuprocentową gwarancję bezpieczeństwa ratowników GOPR. Nasz samochód ma za zadanie dowieźć ratowników na miejsce akcji w maksymalnie bezpieczny sposób, wraz z niezbędnym sprzętem. Jesteśmy przekonani, że kompleksowa naprawa i remont naszego land rovera pozwolą na jego efektywną pracę w ramach ratownictwa górskiego przez wiele kolejnych lat".
Zbiórka pieniędzy na remont samochodu będzie trwała 90 dni. W środę przed godziną 15 na koncie było ponad pięć tysięcy złotych.
Ranne cztery osoby, w tym dwóch ratowników GOPR
Do wypadku doszło 3 maja około godziny 13:30 w Dołżycy w powiecie leskim na Podkarpaciu. GOPR-owcy byli w drodze do mężczyzny, u którego stwierdzono nagłe zatrzymanie krążenia. Turysta był na żółtym szlaku prowadzącym na Przełęcz Orłowicza. Ratownicy jechali terenowym land roverem. Jak wstępnie ustaliła wówczas policja, kierujący land roverem na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem i zderzył się z jadącą z naprzeciwka hondą civic. Ciągnięta za land roverem przyczepa z quadem uderzyła jeszcze w toyotę yaris.
W wypadku ucierpiały cztery osoby. Oprócz ratowników także pasażerka hondy i kierująca toyotą. Wszyscy trafili do szpitali w Lesku i Sanoku. Obrażenia nie zagrażały ich życiu.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: GOPR Bieszczady