Trener polskich sztangistów Jerzy Śliwiński zapewnia, że Adrian i Tomasz Zielińscy nie brali dopingu. Jest tego tak pewien, że da sobie uciąć głowę. Tomasza już wyrzucono z reprezentacji olimpijskiej, Adrian ma startować w Rio de Janeiro w sobotę.
Tomasz Zieliński został złapany na niedozwolonym środku o nazwie nandrolon. W środę podejrzenie padło także na jego starszego brata - Adriana, mistrza olimpijskiego z Londynu. Śliwiński wyznał, że cały obóz polskich ciężarowców w Rio jest w szoku. - Już po sprawie z Tomkiem musieliśmy się z tą decyzją pogodzić i szybko postawić na nogi Adriana. To tragedia nas wszystkich. Jestem odpowiedzialny za przygotowania i musimy wspólnie przetrwać ten okres. Myślałem, że Adrian dobrym startem to jakoś przykryje - wyznał trener.
Rozbity i załamany
Przyznał też, że wątpi, by Adrian pojawił się w Rio na pomoście. - Musimy czekać, ale raczej nie będzie nam dane udowodnić formy Adriana. Szkoda, bo zawodnicy trenowali przez cztery lata z myślą o tym występie i są przygotowani. Jestem nadal w szoku, tym bardziej, że trudno nam to wszystko wyjaśnić. To niedorzeczne i nielogiczne. Nandrolon siedzi w organizmie półtora roku. A ci zawodnicy od dziesięciu lat startują w imprezach rangi mistrzowskiej. To jest jakiś absurd. A jeżeli Adrian zostanie do startu dopuszczony? - W tej chwili trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. On jest rozbity, załamany. Fizycznie jest dobrze przygotowany, ale teraz nie wiadomo, co będzie.
Boi się o brata
Śliwiński nie ukrywa, że skoro bracia Zielińscy są tak mocno ze sobą związani emocjonalnie, to po ujawnieniu wpadki Tomasza pojawiła się obawa i o Adriana. - Cały czas myśleliśmy o tym, co będzie dalej. Zastanawialiśmy się nawet nad wycofaniem Adriana z rywalizacji. Jak Tomek wyjeżdżał z Rio to powiedział, że boi się o brata. Ale powtórzę – to jest niemożliwe - zapewnił trener. Jaki jest sens uprawiać dyscyplinę tak skażoną dopingiem? - Nie ma. Ostatnie miesiące pokazały dużo czarnej strony, ale doping jest także w innych dyscyplinach, nie tylko w ciężarach. Nie wiem, czy jest sens dalej się tym zajmować. Zresztą i z Tomkiem, i z Adrianem rozmawialiśmy już o tym, że chyba trzeba dać sobie spokój i zająć się czym innym. To ogromne talenty, ale życie jest czasami brutalne. Na razie są ogromne emocje, a trzeba podejść do tego spokojnie.
Porozmawiali po męsku
Śliwiński podkreślił, że obaj zawodnicy przeszli przez całe cykle szkolenia i są kontrolowani na każdym niemal kroku. Nigdy nie było żadnych podejrzeń. Czy jakiś błąd mógł popełnić lekarz? - Nie. Podawana była tylko suplementacja. Nie wchodzi w grę żadna pomyłka lekarska. W trójkę usiedliśmy sobie tutaj i porozmawialiśmy po męsku. Nie mamy sobie absolutnie nic do zarzucenia. Uważam, że nie zrobiliśmy żadnego błędu, choć zdaję sobie sprawę z tego, że każdy będzie tak mówił. Na pewno jednak nie winimy lekarza. Da sobie głowę uciąć, że Zielińscy nie stosowali dopingu, tak zapewnił. - Oczywiście, że tak. Jest to niemożliwe. Taki środek nie mógł się znaleźć w organizmach tych zawodników na takiej imprezie. Przecież Adrian trzy tygodnie temu był nawet na kontroli międzynarodowej. I nagle pojawia się temat?
Autor: rk / Źródło: PAP