Czwartek, 5 sierpnia Konduktor WARS z pociągu wyrzucił wózek inwalidzki niepełnosprawnej Oliwii. Jak opowiada chora dziewczyna, mężczyzna stwierdził, że "takie osoby w ogóle nie powinny jeździć pociągiem".
Niepełnosprawna Oliwia Duży wraz ze swoją opiekunką jechała pociągiem WARS-u ze Szczecina do Katowic. Wózek postawiły na korytarzu, a same usiadły w przedziale.
"Wielkie poniżenie i dyskryminacja"
Stojący wózek nie spodobał się jednak pracownikowi pociągu, który sprawdzał ich bilety. Podczas postoju wyrzucił go na peron. - Widziałam tylko jak śruby leciały. Powiedziałam do tego pana, że wózek to nogi Oliwii. On mi powiedział, że takie osoby nie powinny w ogóle przejeżdżać takim pociągiem, że pociąg to nie jest przechowalnia - opowiada w programie "Prosto z Polski" Bronisława Koptyko, opiekunka niepełnosprawnej dziewczyny.
Zachowanie pracownika pociągu wstrząsnęło Oliwią. - Jak mi ten konduktor wyrzucił ten wózek, to ja się poczułam jakbym ja leciała na tym wózku - mówi. Człowiekowi, który wyrzucił jej „nogi” chce przekazać: - Jeżeli będzie patrzył na osoby niepełnosprawne, żeby sobie uświadomił, że te osoby mają uczucia, mają jakieś marzenia, pragnienia, żeby zaczął traktować je jako osoby zdrowe. Mimo tego, że mam nogi niepełnosprawne, uczucia i wszystko jest we mnie takie same jak u osoby zdrowej.
- Czuje się wielkie poniżenie i dyskryminację - dodaje opiekunka dziewczyny. Rzeczniczka prasowa PKP Intercity Małgorzata Sitkowska przyznaje, konduktor "na pewno zachował się niewłaściwie".
Wars odkupi wózek
Na szczęście, Oliwii pomogli obcy ludzie i wezwali innych pracowników pociągu. Mimo to, Oliwia twierdzi, że była najsmutniejsza i najdroższa podróż w jej życiu. Wózek, który kosztował ponad cztery tysiące złotych, został zniszczony. - Na tamtym wózku nie da się już jeździć i niestety nadaje się na złom - mówi dziewczyna.
Po interwencji TVN24 zarząd WARS-u zobowiązał się kupić dziewczynie nowy wózek.