Poniedziałek, 28 września Pracownicy Domu Pomocy Społecznej z Kozarz (Podlaskie), a także jego niepełnosprawni pensjonariusze, byli zmuszani do budowy domu dyrektora placówki. Mirosław K., choć został skazany, nadal sprawuje swoją funkcję. Osoby, które zeznawały przeciwko swojemu przełożonemu, znaleźli się w wyjątkowo trudnej sytuacji - jedni z nich stracili pracę, inni nie dostali podwyżek bądź premii.
- Przychodził chłopak i mówił, że dziś jedziemy na budowę do Białegostoku, do pana dyrektora - opowiada Dorota Siwek, była pracownica Domu Pomocy Społecznej w Kozarzach, niedaleko Ciechanowca. - Jeździł do pracy (na budowę - red.) w godzinach pracy. Brał z domu pilę motorową, benzynę, olej i z tym właśnie jechał do pracy. Cały dom u nas wiedział, że syn tam na budowę jedzie - dodaje Krystyna Tenderenda, matka innego byłego pracownika.
Pracownicy twierdzą, że do pracy byli zmuszani. Takiego samego zdania był sąd, który uznał, że białostocki dom dyrektora był budowany przez dwóch niepełnosprawnych pensjonariuszy DPS oraz kilku jego pracowników. Mirosław K. został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, grzywnę i roczny zakaz pełnienia funkcji kierowniczych.
Pracownicy tracą
Część z osób, które na procesie zeznawały przeciwko dyrektorowi, w DPS-ie już nie pracuje. Oficjalnie nie przedłużono im umowy. Ci, którzy w placówce pozostali, także nie mają powodów do radości. Skarżą się, że nie dostali podwyżki czy premii. Atmosfera w pracy też nie jest najlepsza. - Atmosfera jest bardzo ciężka, są poróżnienia. Jesteśmy traktowani niesprawiedliwie - mówią.
Walka o stołek
Pracownicy Domu Pomocy Społecznej o pomoc ws. dyrektora zwrócili się do starosty, który jest bezpośrednim przełożonym dyrektora. - Obiecał nam, że jeżeli zapadnie wyrok, to nie będzie czekał na jego uprawomocnienie i natychmiast ten pan odejdzie - wyjaśniają.
Starosta zdanie jednak zmienił. Teraz tłumaczy, że nie zwolni dyrektora, którego jako radnego, ze stanowiska można usunąć jedynie za pomocą prawomocnego sądowego wyroku, a dyrektor zapowiedział apelację. Innego zdania jest Mirosław Reczko burmistrz Ciechanowca. - Myślę, że kiedy są okoliczności, można (dyrektora) zawsze zawiesić do wyjaśnienia sprawy. A w tym przypadku te okoliczności na pewno zaszły - mówi.
Sam zainteresowany - dyrektor placówki nie przyznaje się do zarzutów. Nie chce wypowiadać się też na temat całej sprawy. Reportera TVN24 wyrzucił z budynku Domu Pomocy Społecznej.