Spiker islandzkiej telewizji, którego "szalony" komentarz i zachowanie po drugiej bramce dla Islandii, w meczu z Austrią wygranym 2:1, obiegło cały świat, w piątek stracił pracę. Nie w telewizji, gdzie pracuje gościnnie, lecz w klubie, w którym był trenerem.
Gudmundur Benediktson był jednym z dwóch trenerów KR Reykjavik i zaraz po słynnym meczu poleciał na Islandię, gdzie w czwartek jego klub przegrał 1:2 z IA Akranes w rozgrywkach miejscowej ligi. Było to trzecie z rzędu przegrane spotkanie i władze klubu rozwiązały umowę z trenerami.
"Nieludzki szał i amok"
- W praktyce oznacza to utratę stałej pracy ze skutkiem natychmiastowym. Wygląda na to, że nie każdemu podoba się jego światowa popularność, a stał się telewizyjnym celebrytą i być może działacze uważają, że kosztem wyników klubu - podsumował dziennikarz portalu "433.is" Hoerdur Jonsson na łamach szwedzkiego dziennika "Aftonbladet". Komentator szwedzkiej telewizji SVT Chris Haerenstam w czasie meczu z Austrią siedział obok Islandczyka. - Wybuch mojego kolegi był nieprawdopodobny. Przez cały mecz komentował w miarę spokojnie, z małymi, niegroźnymi wybuchami emocji. Lecz kiedy w ostatnich minutach trójka Islandczyków pobiegła z piłką do przodu i Arnor Traustason strzelił bramkę, Benediktson wpadł w jakiś niewiarygodny, nieludzki szał i amok. To było niesłychane, lecz wyjątkowo piękne przedstawienie - ocenił komentator.
Poważny cios
Islandczyk posiada frilanserski kontrakt z kanałem "Simmin" i, ze względu na swoją stałą pracę trenera, na mecze Islandii na Euro 2016 przylatywał na kilka godzin. W poniedziałek pojawił się z powrotem we Francji, gdzie w Nicei będzie komentować ćwierćfinałowy mecz z Anglią. - Utrata etatu to poważny cios, ponieważ rynek pracy jest na Islandii, z racji wielkości kraju, bardzo ograniczony. Etaty trenerskie są zajęte, nasze media mają tak niskie budżety, że redakcje wysłały do Francji tylko po jednej osobie i dla "Simmin" pracuje tu tylko Gudmundur - wyjaśnił Jonsson.
Autor: dasz / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP