Ronaldo i Nani rozsadzają Portugalię od środka

Konflikt między Cristiano Ronaldo i Nanim jest głównym powodem złych występów Portugalii w eliminacjach mistrzostw świata - twierdzi portugalski dziennik "Correio da Manha".

Gazeta donosi, że spór pomiędzy oboma piłkarzami, który "wyciszył się" w związku z dobrymi wynikami Portugalczyków w Euro 2012 teraz, po kilku miesiącach, wrócił ze zdwojoną siłą w eliminacjach do brazylijskiego mundialu.

Jedni kochają, inni nienawidzą

"Nani zarzuca większości kolegów z kadry 'nadopiekuńczość' w stosunku do Ronaldo oraz prowadzenie gry zespołu pod kapitana. Tymczasem jego przeciwnicy oskarżają go o egoistyczne nawyki na boisku i zbytnie przetrzymywanie piłki. Nani ma też pretensje o lepsze traktowanie Ronaldo do Jorge Mendesa, który jest agentem obu zawodników" - pisze lizbońska gazeta.

Istnienie konfliktu w portugalskim zespole - choć bez wskazania winnych - potwierdza na jej łamach Pepe. "Musimy wziąć się do pracy tak, jak zrobiliśmy to w czasie Euro 2012, a także rozwiązać pewne sprawy w naszej szatni" - wyznał obrońca Realu Madryt.

Bezzębny atak

Inne media na Półwyspie Iberyjskim też pytają o powody fatalnej gry drużyny Paulo Bento, która ma wyraźne problemy w ofensywie.

Sam Bento uważa źle przeprowadzane ataki za główny powód gorszych ostatnio występów swoich podopiecznych. - Ponownie, jak przed Euro 2012, mamy problem ze stwarzaniem podbramkowych sytuacji, a także finalizowaniem dogodnych okazji do zdobycia gola - stwierdził.

W ostatnich dwóch meczach eliminacyjnych do MŚ Portugalia straciła pięć punktów. W piątek przegrała na moskiewskich Łużnikach z Rosją 0:1, a we wtorek w Porto zremisowała 1:1 z Irlandią Północną.

Portugalczycy zajmują w grupie F trzecie miejsce, tracąc pięć punktów do prowadzącej Rosji.

Cristiano Ronaldo i Nani uznawani byli przez lata za przyjaciół, także poza boiskiem. Grali ze sobą razem w drużynach juniorskich Sportingu Lizbona, a w latach 2007-2009 wspólnie reprezentowali Manchester United. Nani gra na Old Trafford do dziś.

Autor: adso/tr/k / Źródło: PAP

Czytaj także: