Ester Ledecka jest jedną z bohaterek igrzysk. W supergigancie pojechała po złoto, choć dotychczas była bardziej znana z wyczynów na desce. Okazało się, że sukcesu nie byłoby bez nart. Nie byle jakich, bo wcześniej używała je Amerykanka Mikaela Shiffrin, która w Pjongczangu także została mistrzynią olimpijską.
Ledwie 22-letnia Czeszka teoretycznie nie miała szans z Amerykanką Lindsey Vonn czy Austriaczkami na alpejskim stoku. Ledecka to snowboardowa mistrzyni świata w slalomie równoległym (Kreischberg 2015) i slalomie gigancie równoległym (Sierra Nevada 2017). Właśnie w swojej koronnej dyscyplinie miała zdobywać olimpijskie medale.
Narty mistrzyni
Ale w supergigancie sensacyjnie pędziła najszybciej. Tajemnicę sukcesu już po zawodach ujawnił jej trener Tomas Bank. Okazało się, że Ledecka pojechała w nartach wcześniej używanych przez Shiffrin, mistrzynię w slalomie gigancie w Pjongczangu.
- Przez ostatnie półtora roku Ester czasami jeździła na używanych nartach Shiffrin. Testy, jakie przeprowadziliśmy w sobotę tuż przed zawodami wykazały, że teraz są także najszybsze. Dlatego zdecydowano, że zostaną użyte w Pjongczangu - powiedział Bank podczas spotkania w Domu Czeskim, gdzie fani świętowali triumf swojej rodaczki.
Świętowała w fast fodzie
Po sobotnim triumfie w supergigancie zawodniczka ze swoich trzyosobowym sztabem szkoleniowym sukces świętowała w... KFC. Tam właśnie, w pobliżu trasy snowboardowej, gdzie w czwartek będzie rywalizowała w kwalifikacjach do równoległego slalomu giganta, spotkali ją reporterzy. Pytana o to, jak ocenia swój start na nartach, Czeszka przyznała, że nadal nie może uwierzyć w to, co się stało. Spokojnie, niezauważona przez innych gości lokalu, zjadła lunch i dopiero gdy wychodząc z KFC założyła na szyję złoty medal olimpijski, została rozpoznana i nagrodzona przez gości brawami.
Autor: kz/lukl / Źródło: PAP, sport.tvp.pl