Euro 2016 to dziesiąty turniej o mistrzostwo świata lub Europy, w którym udział bierze reprezentacja Polski. Dopiero w nim w 1/8 finału po raz pierwszy Biało-Czerwoni musieli wykonywać rzuty karne. Debiut wypadł doskonale, bo wszyscy nasi zawodnicy trafili, a jeden ze Szwajcarów się pomylił.
Pierwszy raz Polacy na imprezie rangi mistrzowskiej wystąpili w 1938 roku. Z mundialu we Francji odpadliśmy w pierwszej rundzie po słynnym 5:6 z Brazylią. O wyniku rozstrzygnęła wówczas dogrywka, ale nawet w przypadku remisu karnych i tak by nie strzelano, bo nie istniała wówczas taka procedura jak seria "jedenastek".
Na kolejny udział w wielkim turnieju przyszło nam czekać 36 lat. Na MŚ 1974 o wynikach meczów fazy pucharowej (a więc de facto dwóch - finału i spotkania o trzecie miejsce) rzuty karne wciąż nie mogły decydować - takie rozwiązanie wprowadzono dwa lata później na Euro 1976, gdy po dogrywce w finale Czechosłowacja i RFN nie chciały grać powtórki spotkania i zgodziły się na "jedenastki".
"Orłom Górskiego" i tak nie byłyby jednak one potrzebne, bo mecz o trzecie miejsce z Brazylią wygraliśmy w regulaminowym czasie gry dzięki trafieniu Grzegorza Laty.
W 1978 roku spotkań typu knock-out nie graliśmy, bo z mundialem w Argentynie zespół Jacka Gmocha pożegnał się po drugiej fazie grupowej. Minęły kolejne cztery lata, Polska po raz drugi została trzecią drużyną globu, ale podopieczni Antoniego Piechniczka w półfinale ulegli Włochom 0:2 w regulaminowym czasie gry, a w meczu o trzecie miejsce również wystarczyło 90 minut. Tym razem wygraliśmy - 3:2 z Francją.
Klątwa Bońka
W 1986 roku do dogrywki, a tym bardziej karnych nawet się nie zbliżyliśmy. Zespół wyszedł co prawda z grupy, zresztą z dużym trudem, a w 1/8 finału nie dała Biało-Czerwonym szans Brazylia, która zwyciężyła aż 4:0.
Zdenerwowany narzekaniami na taki wynik Zbigniew Boniek rzucił wówczas klątwę, że nie zakwalifikujemy się do kolejnej wielkiej imprezy przez dwadzieścia lat. Wiele się nie pomylił, bo kolejny awans wywalczył dopiero 16 lat później zespół Jerzego Engela.
Na MŚ 2002 do serii rzutów karnych w meczach Polaków dojść nie mogło, bo nie wyszliśmy z grupy. Podobnie było cztery lata później oraz na Euro 2008 i 2012. Dopiero w naszych trzecich mistrzostwach Europy udało nam się awansować do fazy pucharowej i już w pierwszym meczu konieczne były karne.
Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Kamil Glik, Jakub Błaszczykowski i Grzegorz Krychowiak tak czy inaczej napisaliby więc nową kartę w historii polskiej piłki na wcześniej nieporuszany temat. Dzięki pomyłce Granita Xhaki jest to karta bardzo radosna, choć seria "jedenastek" niejednemu kibicowi nad Wisłą przysporzyła sporo siwych włosów.
Autor: Marcin Iwankiewicz / Źródło: sport.tvn24.pl