Poniedziałek, 14 lutego Oskarżony o znęcanie się nad uczniami i doprowadzenie 13-latka do samobójstwa ksiądz Stanisław K. nadal pełni posługę duszpasterską i ma kontakt z młodzieżą. Gimnazjalista, który w 2007 powiesił się w pobliżu swojego domu zostawił pożegnalny list, w którym obarczył księdza odpowiedzialnością za swoją śmierć. Proces w tej sprawie rozpoczął się pół roku później i trwa do tej pory.
W Hłudnie, gdzie pracował oskarżony ksiądz Stanisław K., ludzie nie chcą o nim rozmawiać. - Po prostu nie ma do czego wracać – mówi anonimowo jeden z mieszkańców.
Jak wyjaśnia inny, milczenie jest spowodowane związkami księdza z ludźmi władzy. Mieszkańcy nie chcą mówić, chociaż to na ich żądanie ksiądz musiał opuścić parafię. - Na dzień dzisiejszy boją się cokolwiek powiedzieć, bo to jest jakby takie powiązane - tych ludzi na wyższym szczeblu, którzy byli za księdzem… Po prostu boją się – mówi anonimowo.
O zachowaniu księdza opowiada: "Jakieś tam podszczypywania, klepnięcia. No, tam wiadomo." Ale na pytanie, czy ksiądz mógł molestować, odpowiada "nie". – Jak miał dobry humor, to był super, bawił się z dziećmi. A jak był zły, to był zły i tyle – opowiada.
Oskarżenie księdza
Ale w 2007 roku w Hłudnie doszło do tragedii. Jeden z ministrantów, trzynastoletni Bartosz Obłój, popełnił samobójstwo. Według ustaleń prokuratury, proboszcz znęcał się nad nim psychicznie i fizycznie. Ksiądz miał oskarżyć chłopca o kradzież pieniędzy z parafii i znęcać się nad nim przez ponad półtora roku.
O problemach dziecka nie wiedziała jego najbliższa rodzina, nauczyciele, ani rówieśnicy. Bartek powiesił się na drzewie, kilkadziesiąt metrów od domu.
"Nienawidzę łysego"
Przedtem napisał list pożegnalny. Rodzice znaleźli go w zeszycie od języka polskiego, został napisany podczas lekcji. "Nienawidzę łysego, tego pedofila. Musiałem to zrobić ponieważ mówi że ja go okradłem. Ale ja przysięgam na Boga że tego nie zrobiłem. Ale jemu tego nie powiem. To co napisałem oddać policji. I żeby go zabrali z parafii bo to pedofil. Nie chce być gwałcony przez niego. Nie wiem o jaką smycz mu chodzi. To co jest moje – oddać potrzebującym."
Po napisaniu listu, trzy słowa Bartek sam wymazał. To oskarżenie księdza o molestowanie seksualne. Dowodów na molestowanie seksualne nie znalazła też prokuratura rejonowa w Brzozowie.
Zachowanie księdza miało natomiast stać się bezpośrednią przyczyną samobójstwa Bartka.
Tajne postępowanie
Sąd rejonowy w Brzozowie, przed którym toczy się proces karny księdza, zwrócił się do biegłych psychologów o wydanie opinii w tej sprawie. Jej treść jest niejawna, ale wiadomo, że dotyczy ona relacji Bartka z otoczeniem i relacji księdza z dziećmi.
Nieoficjalnie wiadomo, że ekspertyza potwierdziła, że duchowny znęcał się psychicznie i fizycznie nad czwórką uczniów.
Przed sądem ksiądz nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań.
Nowa praca pod Przemyślem
List Bartka został odczytany w szkole. Potem grupa mieszkańców postanowiła, że trzeba zrobić wszystko, by ksiądz opuścił parafię.
W odpowiedzi przemyska kuria postanowiła przenieść księdza do parafii w Iwoniczu – Zdroju. Stamtąd, po kilkumiesięcznej pracy jako wikariusz, ksiądz został ponownie przeniesiony. Teraz mieszka pod Przemyślem. Odprawia msze w kościele w Rożubowicach i nadal ma kontakt z młodzieżą.
Mieszkańcy nowej parafi bronią księdza i nie chcą o nim za wiele rozmawiać. - A jak w domu ich biją… zwykli ludzie biją po domach to nie rozgłaszacie. (…) Bo sensacja, bo ksiądz – oburzają się.
Sam ksiądz pytany o Bartka też mówi niewiele: - Wyrok żeście wydali, przed wyrokiem sądu. (…) Życzę Szczęść Boże życzę w pracy i tyle. - W związku z tym, że był zarzut o molestowanie, który nie został udowodniony, dlatego też ten kolejny zarzut wymaga udowodnienia - mówi ks. prał. Bartosz Rajnowski, rzecznik prasowy kurii metropolitalnej w Przemyślu.
W marcu bieżącego roku ma się odbyć kolejna rozprawa. Sąd na razie nie podaje terminu zakończenia procesu, bo w sprawie mogą zostać złożone kolejne wnioski dowodowe.