Środa, 24 lutego Skrępowane nogi, przerośnięte kopyta, brak wody i miejsca, by się położyć - w takich warunkach przetrzymywane są konie w jednym z gospodarstw w Mokrosęku (woj. mazowieckie). Właściciel koni przyznaje - luksusów zwierzęta nie mają, ale nie traktuje ich źle. Straż dla Zwierząt domaga się zmian, w przeciwnym razie - grozi odebraniem koni.
Warunki w podradomskim gospodarstwie rzeczywiście są fatalne. Konie zamknięto w tak małym pomieszczeniu, że nie mogą nawet się obrócić. Nie mogą też się położyć, bo związano im nogi - to dlatego mają przerośnięte kopyta. Dodatkowo pomieszczenia zabito deskami. Obory są nieuprzątnięte, pozbawione światła, a zwierzęta pozostawione bez opieki.
O tym, jak konie są przetrzymywane, poinformowała Straż dla Zwierząt anonimowa osoba. Nie wiadomo jak długo trwa ich męczarnia.
"Nie zabijam, nie głodzę"
Z opinią Straży dla Zwierząt nie zgadza się właściciel koni. - Zwierzęta może takich warunków luksusowych nie mają, ale nie zabijam, nie głodzę - twierdzi.
Zdaniem gospodarza, wszystkie donosy na temat złego traktowania zwierząt są kłamliwe.
Innego zdania jednak jest powiatowy inspektor weterynarii. Uważa on, że koniom nie zapewniono minimalnego standardu, jaki obowiązuje nawet w najmniejszym gospodarstwie. Dodał, że dotyczy to wszystkich gatunków zwierząt. Oprócz sześciu koni w gospodarstwie hodowane są jeszcze krowy, świnie i psy.
Mogą odebrać zwierzęta
To już nie pierwsza kontrola w tym podradomskim gospodarstwie. Kolejne - nie przynoszą jednak żadnych efektów. Sprawa ciągnie się już dwa lata, a warunki - zdaniem Straży dla Zwierząt - pogarszają się.
Teraz Straż dała właścicielowi zwierząt dwutygodniowy termin na poprawę warunków w gospodarstwie. Jeśli tak się nie stanie - może zapaść decyzja o odebraniu zwierząt. Podstawę takiej decyzji można znaleźć w ustawie o ochronie zwierząt: "Zwierzę traktowane w sposób określony w art. 6 ust. 2 może być czasowo odebrane właścicielowi lub opiekunowi na podstawie decyzji wójta, burmistrza (prezydenta miasta)".