Słynne piłkarskie przysłowie mówi, że mecz można przegrać już w tunelu prowadzącym na murawę. Holendrzy w półfinale mundialu wytrzymali psychicznie znacznie dłużej, ale pękli tuż przed serią rzutów karnych. - Pierwotnie chciałem, by kto inny strzelał pierwszego karnego, ale dwóch piłkarzy odmówiło strzelania karnego - mówił już po spotkaniu selekcjoner Oranje Louis van Gaal.
Van Gaal nie chce jednak zdradzać nazwisk piłkarzy, którzy nie czuli się na siłach, żeby podejść do "jedenastki". - To pokazuję tylko, że strzelania karnych, to wcale niełatwa sprawa - dodaje van Gaal.
Gdy Pomarańczowi eliminowali w ćwierćfinale Kostarykę, jako pierwszy do piłki podszedł Robin van Persie. Doświadczonego napastnika w środę jeszcze w dogrywce zmienił jednak Klaas-Jan Huntelaar.
Zawodnik Schalke to także specjalista od strzałów z jedenastu metrów. Z Argentyną nie było mu dane tego powtórzyć. Niewykluczone, że był wyznaczony do strzału w piątej serii, ale ta była już bez znaczenia. Wcześniej Holendrzy nie wykorzystali dwóch prób.
Gwiazdy stchórzyły?
Jako pierwsi nie strzelali też inni doświadczeni piłkarze Oranje: Wesley Sneijder i Arjen Robben. Ciężar rozpoczęcia serii rzutów karnych wziął na siebie więc Ron Vlaar.
- Nigdy nie uciekałem od odpowiedzialności. Nie byłem zdenerwowany, tylko skupiony. Trener chciał, żebym strzelał więc to zrobiłem - mówił później obrońca Feyenoordu.
Żadnych problemów ze skutecznością nie mieli za to Argentyńczycy, którzy wykorzystali wszystkie cztery próby. Piłkarska loterię wygrali 4:2.
Autor: drop/twis / Źródło: sport.tvn24.pl