Poniedziałek, 4 grudnia Nieznani sprawcy rzucają gwoździe pod koła ciężarówek w Sępólnie Małym niedaleko Szczecinka (zachodniopomorskie). Podejrzenie pada na mieszkańców wsi, bo to im najbardziej ciężkie samochody utrudniają życie. Ci zaprzeczają. A porządnej drogi jak nie było, tak nie ma.
- Mam 78 gwoździ! W jedną noc! Sześć samochodów unieruchomionych! - właściciel Zakładu Eksploatacji Kruszyw Władysław Durał nie kryje irytacji. Gwoździe rozsypują na drodze tzw. "nieznani sprawcy". Mieszkańcy wsi zapewniają, że z nocnym sabotażem nie mają nic wspólnego. - Sami byśmy sobie nie szkodzili – wyjaśniają.
Ponieważ to potencjalna przyczyna wypadków, sprawą zajęła się policja i prokuratura. Podejrzenie, zgodnie z rzymską zasadą cui prodest, czyli kto zyskał, padło na mieszkańców wsi Sępulno Małe niedaleko Szczecinka.
Głośne i za długo jeżdżą
Ci od lat żyją w cieniu ciężarówek. Wielkich - gdy samochód jedzie "na pusto" waży ton 15, a załadowany 40 - i niemniej głośnych. Mieszkańcy skarżą się na hałas i niszczoną przez ogromne opony drogę.
- Sześć aut po 16 kursów dziennie – wylicza Danuta Boczek. Auta jeżdżą od 6 rano do 1 w nocy (według zakładu) lub nawet do 3 (zdaniem mieszkańców). Do tego, jak twierdzą mieszkańcy Sępulna, auta jeżdżą za szybko i zwalniają tylko na widok policji.
"Współczuję mieszkańcom, ale..."
Szef zakładu eksploatacji kruszyw twierdzi, że kierowców - przynajmniej pod względem prędkości - w ryzach udaje się utrzymać. A mieszkańcy żyjąc w hałasie płacą cenę za to, że ich sąsiadem jest unikalny na skalę kraju zakład wydobywczy.
- Współczuję mieszkańcom, ale w regionie są tylko dwa takie zakłady i czy im się to podoba, czy nie, kraj potrzebuje surowca do budowy dróg – mówi dyrektor Durał.
A droga jest zabytkowa
Ciszej byłoby, gdyby brukowaną drogę zalać asfaltem. To jednak w praktyce bardzo trudne, bo ten bruk to też droga historyczna. Stuletnia. I ma duże szanse na wpis do rejestru zabytków. Mieszkańcy jednak zamiast zabytku w postaci drogi, wolałby mieć szeroką nowoczesną jezdnię i chodnik. – Przecież jest różnica, jakby jajko pokulać po stole, a po bruku! – wyjaśnia obrazowo pan Józef.
Sposobem na to, by toczące się ciężarówki nie uprzykrzały życia mieszkańcom, mają być znaki ograniczające prędkość i ciężar jadących tędy aut. Być może pojawią się tu po nowym roku. Do tego czasu mieszkańcy muszą uzbroić się w cierpliwość.