Ponad 30 tysięcy kibiców na Stadionie Narodowym, a stawką Puchar Polski i wstęp do piłkarskiej Europy. O to wszystko zagrają wieczorem Zawisza z Zagłębiem. Z jednej strony Ryszard Tarasiewicz, z drugiej Orest Lenczyk, czyli dwa różne pokolenia trenerów. Kto kogo przechytrzy?
To będzie wyjątkowy finał, bo ani Zawisza, ani Zagłębie nie mają w swojej klubowej gablocie tego trofeum.
Dla lubinian to drugi finał w historii. Ale zarówno w 2005, jak i rok później musieli uznać wyższość - odpowiednio Groclinu i Wisły Płock. Jeszcze mniej powodów do radości miał Zawisza, który nigdy wcześniej nie awansował do finału.
Jednak to drużyna z Bydgoszczy będzie faworytem piątkowego spotkania. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza spisują się znacznie lepiej w lidze od Zagłębia - występują w grupie mistrzowskiej, podczas gdy ekipa z Lubina zajmuje dopiero przedostatnie miejsce i czeka ją ciężka walka o utrzymanie.
Powody do optymizmu
- Wiem, że uchodzimy za faworytów. Jesteśmy w pierwszej ósemce ekstraklasy, mieliśmy trudniejszych przeciwników w drodze do finału Pucharu Polski i uważam, że w piątek także mamy szanse wygrać. Jestem pełen optymizmu, mam ku temu powody - podkreślił trener Tarasiewicz.
Jego drużyna w drodze do finału pokonała kolejno: Pogoń Szczecin, GKS Katowice, Górnika Zabrze i Jagiellonię Białystok. W decydującym spotkaniu "Taraś" będzie musiał jednak sobie radzić bez m.in. Michała Masłowskiego, Bernardo Vasconcelosa, Herolda Goulona i Pawła Strąka.
- Brakuje nam kilku piłkarzy, ale ci, którzy obecnie występują, godnie ich zastępują. Chwała im za to - zaznaczył szkoleniowiec Zawiszy.
8:7 na pewno nie będzie
Tarasiewicz w swoim dorobku trenerskim ma m.in. awans z trzema zespołami do ekstraklasy oraz Puchar Ekstraklasy, ale nie wywalczył jeszcze Pucharu Polski.
- Wydaje mi się, że to byłby dla mnie największy sukces szkoleniowy. Każdy trener chciałby zakończyć rozgrywki ekstraklasy w pierwszej trójce, ale Puchar Polski również jest wielkim osiągnięciem. To pomoże mi w dalszej pracy - przyznał.
Przy okazji szkoleniowiec bydgoszczan nawiązał do pojawiających się opinii, że piątkowy finał będzie mało "medialny".
- Przykro mi, że jesteśmy w finale. Pewnie wszyscy żałują, że w piątek nie zagra Legia Warszawa z Lechem Poznań, ale nawet gdyby oni wystąpili, nie byłoby wyniku 8:7 - odparł ironicznie.
Bez tajemnic
Jego przeciwnikiem w finale będzie nestor polskich szkoleniowców, 71-letni Orest Lenczyk.
- Przed finałem na trzy dni wstąpiliśmy do Spały. Trenowaliśmy, odpoczywaliśmy i rozmawialiśmy. Po to, aby przyjazd na Stadion Narodowy nie był wycieczką, ale by zdać sobie sprawę, iż dzięki takiemu meczowi przechodzi się do historii polskiej piłki - podkreślił trener Zagłębia.
Jego zespół wystąpi osłabiony brakiem m.in. Adama Banasia. Jeden z najbardziej walecznych piłkarzy Zagłębia doznał kontuzji w ostatnim meczu ligowym.
- Adam w ogóle z nami nie przyjechał. W środę miał szczegółowe badania, jest wątpliwe, czy wróci na boisko do końca rozgrywek - przyznał Lenczyk. Jego drużyna miała dużo łatwiejszych przeciwników w drodze do finału. "Miedziowi" wyeliminowali kolejno Piasta Gliwice, GKS Tychy, Sandecję Nowy Sącz i Arkę Gdynia.
- Jedni i drudzy znają się jak... już nie chcę mówić, ale wiadomo. Na pewno Zawisza jest w lepszej sytuacji psychologicznej, ponieważ ma spokój w lidze - zakończył.
W obecnym sezonie obie drużyny mierzyły się już dwa razy. W Bydgoszczy wygrał Zawisza 2:0, w Lubinie Zagłębie 3:1.
Początek piątkowego finału o godzinie 18:30. Relacja na żywo w sport.tvn24.pl.
Do którego miasta dzisiaj pojedzie? #WszyscyNaPuchar pic.twitter.com/G3ZotDMtFV
— Jakub Kwiatkowski (@KwiatkowskiKuba) maj 2, 2014
Autor: lukl / Źródło: ekstraklasa.tv