Eder, jedyny klasyczny środkowy napastnik w talii trenera Fernando Santosa, pojawił się na boisku w 79. minucie. Miał pomóc kolegom w powietrznych pojedynkach, bo po zejściu kontuzji Cristiano Ronaldo walkę o górne piłki zdominowali Francuzi. Pomógł i to jak! Wszystkie piłki, które wystrzeliwał w górę portugalski bramkarz Rui Patricio, padały jego łupem. Wybitnie się zastawiał, chroniąc piłkę i dając wyczerpanym kolegom czas na dobiegnięcie w pobliże pola karnego rywali.
Aż nadeszła 109. minuta meczu. Eder zdecydował się na indywidualną akcję, nie dał się wytrącić z równowagi, ośmieszył francuskich obrońców i oddał płaski, ale bardzo precyzyjny strzał z ponad 20 metrów. Stade de France ucichł, zaś Eder i jego koledzy oszaleli. Portugalia nie dała sobie już wydrzeć zwycięstwa i pierwszy raz w historii została mistrzem Europy.
- To wspaniała chwila. Ciężko na to pracowaliśmy. Byliśmy niesamowici. Myślę, że zasłużyliśmy na tytuł ze względu właśnie na pracę, jaką włożyliśmy. Portugalia chciała tego tytułu od tak dawna. Gratulacje dla każdego z nas - cieszył się strzelec jedynego gola.
Urodzony w Afryce, bohater Francji
To była dopiero jego czwarta bramka w 29. występie w reprezentacji. I pierwsza, jaką piłkarz spoza Europy strzelił w finale mistrzostw Starego Kontynentu, bo Eder urodził się w Gwinei Bissau 29 lat temu. Do Portugalii przeniósł się z rodzicami jako dziecko. Gdy miał 11 lat, rodzice zapisali go do szkółki piłkarskiej w Coimbrze, dawnej portugalskiej stolicy.
Najlepszy sezon w seniorskiej piłce (2012/2013) zaliczył w barwach Sportingu Braga, gdy we wszystkich rozgrywkach uzbierał 15 goli. Ostatnio strzelecką formą nie imponował. Sezon 2015/2016 zakończył z ledwie sześcioma golami na koncie.
Francuzów jego finałowe trafienie musiało boleć podwójnie. Wyhodowali sobie żmiję na własnej piersi - Eder od pół roku gra w Lille, jednym z czołowych zespołów Ligue 1. Formalnie jest klubowym kolegą Łukasza Fabiańskiego, bo do Francji jest wypożyczony ze Swansea.
Autor: twis / Źródło: sport.tvn24.pl