Nie będzie szóstego tytułu mistrzowskiego dla Brazylii. Zamiast zwycięstwa i awansu do finału, w Kraju Kawy jest wstyd i lament. Piłkarzy Canarinhos zdemolowała niemiecka maszyna. 7:1. Takiego pogromu w półfinale mundialu nie było nigdy.
W trakcie odgrywania hymnów David Luiz i Julio Cesar trzymali koszulkę z numerem dziesięć i nazwiskiem Neymara. Tysiące kibiców na trybunach nałożyło papierowe maski z podobizną gwiazdora Barcelony, które dodawano do trzech ogólnokrajowych gazet.
Brak Silvy zabolał
Szybko okazało się jednak, że to nie brak kontuzjowanego napastnika będzie największą bolączką Brazylii. Bez pauzującego za kartki Thiago Silvy defensywa zespołu Luiza Felipe Scolariego prezentowała się jak juniorzy w starciu z mistrzami świata.
Kto wie, czy Niemcy nimi nie zostaną. Jeśli w meczu z Argentyną albo Holandią zagrają tak, jak w pierwszej połowie w Belo Horizonte, to nic ich nie zatrzyma.
We wtorek strzelanie rozpoczął Thomas Mueller, którego nikt nie krył przy rzucie rożnym. Zawodnik Bayernu spokojnie przymierzył i nie dał szans Julio Cesarowi. Bilans ma niesamowity. Na mundialach zagrał w sumie dwanaście razy, a zdobył aż dziesięć bramek i zaliczył pięć asyst.
Zimny prysznic dla gospodarzy? Jeśli tak, to na przerwę musieli schodzić mocno zmarznięci. Między 23. a 26. minutą Niemcy trzy razy pograli sobie w dziadka w polu karnym rywali i brazylijski golkiper raz za razem musiał wyciągać piłkę z siatki. Najpierw trafił Miroslav Klose, dla którego był to szesnasty gol na MŚ. Tym samym pogrążył gospodarzy podwójnie, bo pobił rekord Ronaldo.
Toni Kroos show
Kolejne dwa trafienia to dzieła Toniego Kroosa. Pomocnik Bayernu rozgrywał swój pięćdziesiąty mecz w kadrze i okrasił go wspaniale. Ostatnio Bawarczycy wstrzymali negocjacje z Realem, który chce go sprowadzić. Królewscy ponoć podbili ofertę, ale po takim meczu będą musieli dorzucić jeszcze kilka czy kilkanaście milionów euro.
Po zmianie stron Niemcy już trochę spuścili z tonu, co dziwić nie może. Ekipa Joachima Loewa myślami była już przy niedzielnym finale, co nie znaczy jednak, że zapomniała o tym meczu.
Schuerrle nie miał litości
W drugiej połowie dorzuciła już "tylko" dwa gole, oba autorstwa Andre Schuerrle, który zmienił Klosego. Pierwszy był standardowy - stojąca w miejscu obrona plus "treningowa" zabawa Nationalmannschaftu. Kolejne to już fenomenalny strzał pod poprzeczkę, przy którym Cesar nawet nie drgnął.
Brazylijczycy stworzyli sobie po przerwie kilka niezłych okazji, ale za każdym razem zatrzymywał ich Manuel Neuer, który formę dostosował do reszty kolegów. Skapitulował dopiero w doliczonym czasie, gdy obrońcy zostawili przed nim Oscara praktycznie niepilnowanego.
Gol pomocnika Chelsea chyba jednak niewiele zmieni w nastroju Brazylijczyków. Jeśli 1:2 z Urugwajem w finale MŚ 1950 było dla nich tragedią, to co powiedzieć o tym? Nam z kolei pozostaje drżeć przez najbliższe 95 dni. Wtedy Niemcy zawitają do Warszawy na mecz z biało-czerwonymi w eliminacjach Euro 2016.
Autor: iwan / Źródło: sport.tvn24.pl