Przyznaje, że ma żal do niektórych polityków i Kościoła o to, że po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji "zobaczyli skalę protestów, to się nagle pochowali". - Powinni stanąć z nami, by tłumaczyć to ludziom - mówi Patryk Jaki w rozmowie z Arletą Zalewską i Krzysztofem Skórzyńskim o rodzinie, ludziach na ulicach, premierze Morawieckim i wecie do unijnego budżetu.
Arleta Zalewska, Krzysztof Skórzyński ("Fakty" TVN): Szantażował pan premiera.
Patryk Jaki: Nie. Bez przesady.
"Weto albo śmierć"?
Napisałem to dwa dni przed unijnym szczytem, w lipcu, zgadza się.
Europoseł Solidarnej Polski pisze to publicznie, gdy premier rusza na poufne negocjacje.
Nigdy to nie jest przyjemne narażać się premierowi i nie taki był mój cel. Jednak zrobiłem to dla Polski. I czas pokazał, że miałem rację.
Słyszał pan pewnie, jak zareagował premier na to pańskie wezwanie…
Słyszałem. I czułem, że moja kariera polityczna jest zagrożona, ale możecie państwo wierzyć lub nie - uważałem, że przyszłość Rzeczypospolitej była na szali i wymagało to odwagi. I trzy miesiące później premier w Sejmie potwierdził, że to ja i Zbigniew Ziobro mieliśmy wtedy rację.
A on się mylił?
Mówi, że został oszukany w Brukseli, że miał inne zapewnienia od unijnych partnerów.
(dzwoni telefon)
Przepraszam bardzo, odbiorę … akurat Zbyszek dzwoni.
Jasne.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam