"Koniec z kolesiami w sukienkach. Kończymy z tym syfem" - w ten sposób amerykański minister obrony komentuje sytuację wokół osób transpłciowych w siłach zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Decyzję w tej sprawie podjął Sąd Najwyższy USA. Wyraził zgodę na to, by administracja Donalda Trumpa zakazała takim osobom służenia w siłach zbrojnych. Aktywiści podkreślają, że to odtrącenie ludzi, którzy od lat, w sposób oddany i patriotyczny, służą swojemu krajowi.
Chcą służyć ojczyźnie, walczyć za kraj, a w razie potrzeby nawet oddać za niego życie. Jednak nie mogą nosić munduru. Zdecydował o tym najpierw Donald Trump, a teraz poparł to Sąd Najwyższy.
- To druzgocące. W praktyce oznacza utrwalenie dyskryminacji w jednej z najbardziej cenionych instytucji naszego kraju. Oznacza również wykluczenie z wojska tysięcy patriotów, którzy nie mogą już służyć swojemu krajowi tylko z powodu tego, kim są - wskazuje Omar Gonzalez-Pagan, starszy radca prawny Lambda Legal.
Powód, o jakim mowa, a który od wtorku uniemożliwia służbę w amerykańskiej armii, to bycie osobą transpłciową. Chociaż sprawa jest nadal przedmiotem postępowania sądowego niższych instancji, to już teraz Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych zdecydował, że administracja w Białym Domu może wprowadzić zakaz na zasadach tymczasowych. W praktyce od teraz Pentagon może rozpocząć usuwanie z wojska osób transpłciowych oraz odmawiać przyjmowania nowych rekrutów.
Orzeczenie wydano w trybie pilnym
- Wojsko, które znamy i kochamy, któremu poświęciłam całe swoje życie, nagle zaczęło w pośpiechu wysyłać osoby transpłciowe na urlopy administracyjne, a następnie dążyć do ich usunięcia z powodów niemających nic wspólnego z naszymi kompetencjami czy spełnianiem standardów. To systematyczne niszczenie naszych karier i próba piętnowania nas wyłącznie z powodu tego, kim jesteśmy - mówi mjr Erica Vandal, oficer armii USA.
Orzeczenie wydano w trybie pilnym, dlatego nie zawiera ono uzasadnienia. Trzech liberalnych sędziów było przeciw.
- Nie mamy do czynienia z ostateczną decyzją. To postanowienie o wstrzymaniu wykonania wstępnego nakazu sądowego, a więc wstępna decyzja w sprawie innej wstępnej decyzji. Postanowieniu nie towarzyszyły żadne opinie ani uzasadnienia. To sprawia, że wszyscy zastanawiamy się, jakie było jego rzeczywiste uzasadnienie - wyjaśnia Omar Gonzalez-Pagan.
Podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa funkcjonowały podobne zasady. Zostały później uchylone przez prezydenta Joe Bidena.
- Dokonałam coming outu w 2019 roku, chwilę po tym, jak zakaz został przywrócony podczas pierwszej prezydentury Trumpa. To było dla mnie druzgocące. Miałam stracić pracę. Miałam stracić rodzinę. Całe życie z ostatnich 15 lat. Kiedy zakaz został cofnięty, mogłam dalej służyć i to jako ja - opowiada komandor Emily Shilling, pilotka Marynarki Wojennej USA.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Prezydenckie rozporządzenie
Powrót komandor Emili Shilling do służby trwał kilka lat, aż do momentu powrotu republikanina na urząd. W styczniu sprawa wróciła. Pojawiło się prezydenckie rozporządzenie. Według niego zezwalanie osobom transpłciowym na służbę w wojsku ma negatywny wpływ między innymi na spójność armii.
"Przyjęcie tożsamości płciowej niezgodnej z płcią biologiczną stoi w konflikcie z angażowaniem się żołnierza w honorowy, prawdziwy i zdyscyplinowany styl życia" - czytamy w rozporządzeniu wykonawczym Donalda Trumpa z 27 stycznia 2025 roku.
Nie jest jasne, ile dokładnie osób transpłciowych nosi dziś amerykański mundur. W 2018 roku niezależny instytut badawczy, na którego dane powołuje się CNN, oszacował, że mowa o zaledwie 14 tysiącach ludzi. W amerykańskim wojsku służy milion 300 tysięcy żołnierzy oraz około 800 tysięcy rezerwistów.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Reuters