W Pniewach (woj. wielkopolskie) doszło do wybuchu gazu w trzypiętrowym budynku wielorodzinnym. W wyniku eksplozji zawaliła się klatka schodowa. - Rannych jest pięć osób, w tym matka z dwójką dzieci i strażak uczestniczący w akcji ratowniczej. W najcięższym stanie jest mężczyzna, którego zabrano do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - informuje Sandra Chuda z szamotulskiej policji.
Do wybuchu gazu doszło w poniedziałek ok. godz. 10 w budynku przy ul. Wawrzyńca 18. - W wyniku eksplozji zawaliła się klatka schodowa - informował dyżurny wielkopolskiej straży pożarnej.
Zawaleniem grożą dwie ściany ściany budynku. Według wstępnych informacji, w momencie wybuchu, do którego doszło na drugim piętrze, w domu przebywało kilka osób.
Prawdopodobną, ale jeszcze nieoficjalną przyczyną wybuchu mogła być nieostrożność mieszkańca przybudówki budynku. Lokator miał dogrzewać się, używając butli z gazem, która się rozszczelniła. Miał zapalić papierosa i wtedy doszło do eksplozji.
Ucierpiał także strażak
Początkowo informowano o jednej osobie rannej. Po godzinie bilans ten znacznie urósł. - W tej chwili mamy rannych pięć osób - podał po godz. 11:30 Sławomir Brandt, rzecznik wielkopolskiej straży pożarnej.
Jak poinformowała Sandra Chuda z policji w Szamotułach, wśród rannych jest matka z dwójką dzieci i strażak uczestniczący w akcji ratowniczej, który ma złamaną rękę. Całą czwórkę zabrano do szpitala w Szamotułach. - W najcięższym stanie jest mężczyzna, którego zabrano do szpitala śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego - informuje Chuda z szamotulskiej policji. Jak podał podczas briefingu prasowego dowódca akcji, mężczyzna był mocno poparzony.
Rannych z domu ewakuowano przy użyciu drabin wozów strażackich. Jedyne wyjście z budynku, klatka schodowa, została doszczętnie zniszczona.
"Jakby żona wcześniej tam szła, to może już by nie żyła"
Reporter TVN24 Aleksander Przybylski rozmawiał na miejscu zdarzenia ze świadkami. Mieszkańcy porównywali moment eksplozji z trzęsieniem ziemi, czy wybuchem bomby.
- Jak usłyszałem wybuch to od razu przybiegłem, bo moja żona tu mieszka - wskazuje na budynek jeden ze świadków. - Sąsiadka wyszła z okna z żoną, a i góry pani Renia z małym dzieckiem. Tam płacz, bo dziecko dusiło się dymem. Dopiero po godzinie od wybuchu przyjechali z podnośnikiem i ich ściągnęli - mówi.
- Jakby żona 15 minut wcześniej tędy szła, to by to wszystko jej na głowę spadło i już może by nie żyła - dodaje.
Psy przeszukały gruzowisko
Na miejscu pracowało 10 zastępów straży pożarnej, w tym ratownicy z dwoma psami tropiącymi, policja i pogotowie ratunkowe. - Psy dwa razy przeszukiwało zagruzowane miejsce, nie wykryły tam żadnych śladów osób żywych - podał dowódca akcji.
Według wstępnych ustaleń powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, przybudówka, w której doszło do wybuchu gazu, nadaje się do rozbiórki. Burmistrz Pniew 6 rodzinom ewakuowanym z budynku zapewnił lokale zastępcze.
- Mamy w tej chwili 8 mieszkań w bursie, każde z osobną łazienką. Poleciłem przygotować także kilka innych mieszkań. Rozmawiałem już z tymi mieszkańcami. Niektórzy deklarują, że nie chcą skorzystać z oferty gminy i zatrzymają się u swoich rodzin - mówi Jarosław Przewoźny, burmistrz miasta.
Autor: FC / Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Słąwomir Brandt (PSP Poznań)