W Poznaniu ruszył proces Olgierda M., który odpowie za ciężkie pobicie w 2020 r. poznańskiego sportowca Dominika Sikory. Zapaśnik po kilku dniach zmarł w szpitalu, a sprawcy przez ponad trzy lata nie udawało się zatrzymać. - Bardzo żałuję tego wszystkiego, co wydarzyło się tej feralnej nocy - mówił w sądzie Olgierd M.
W styczniu 2020 roku 29-letni Dominik Sikora, zawodnik poznańskiego klubu zapaśniczego, bawił się w jednym z klubów na Starym Rynku. Przed lokalem został uderzony w twarz przez Olgierda M. Upadł na bruk, a kilka dni później w wyniku ciężkich obrażeń zmarł w szpitalu. Olgierd M. po zdarzeniu ukrywał się w Hiszpanii, pod koniec ubiegłego roku został ujęty i przewieziony do Polski. Trafił do aresztu.
W środę przed sądem oskarżony nie przyznał się do postawionego mu zarzutu. Skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Nie chciał odpowiadać na pytania poza pytaniami jego obrońcy. Złożył krótkie oświadczenie.
"Bał się spojrzeć w oczy rodzinie Dominika"
- Bardzo żałuję tego wszystkiego, co wydarzyło się tej feralnej nocy. Nie mogę pogodzić się z tym, że uderzyłem wówczas Dominika Sikorę. Nie chcę obarczać tego człowieka winą za zaistniałe zdarzenie. Nie miałem zamiaru zrobić mu krzywdy. Nigdy nie chciałem, aby doszło do tak nieszczęśliwego zdarzenia - powiedział.
W trakcie wcześniej składanych wyjaśnień Olgierd M. mówił m.in., że wyjechał do Hiszpanii, bo bał się spojrzeć w oczy rodzinie Dominika Sikory i nie był w stanie wytrzymać medialnej nagonki. Podkreślił też, że sam zgłosił się na hiszpańską policję.
Jako świadek przesłuchany został brat Dominika Sikory, Maciej. - Cieszę się, że w końcu go (Olgierda M. - przyp. red.) złapali, liczę, że będzie sprawiedliwość, że dostanie wyrok adekwatny do czynu – powiedział przed sądem.
"Chciałbym, by nie wydawano pochopnie wyroku"
Adwokat Olgierda M. pytał świadka o to, jakie informacje otrzymywał od lekarzy ratujących życie brata i jakie procedury stosowano w szpitalach, w których przebywał pobity Dominik Sikora. Po rozprawie mówił dziennikarzom, że jego klient jest gotów ponieść konsekwencje za to, co zrobił, a nie za to, co mu się przypisuje. - Chciałbym, by nie wydawano pochopnie wyroku w tej sprawie. Istotą tego postępowania jest to, że czym innym jest czyn, zdarzenie, czym innym kwestia śmierci człowieka. Zrównanie mojego klienta z zabójcą jest w świetle materiału dowodowego nieuprawnione. O tym, co było przyczyną tego zdarzenia będą opowiadać świadkowie. Sąd oceni, co się stało, dlaczego się stało, kto i co powiedział i co sprowokował - powiedział adwokat Artur Tarnawski.
Zdaniem adwokata kluczowe będzie też zweryfikowanie sposobu ratowania Dominika Sikory w szpitalach. - Na tyle, na ile zapoznałem się z poważnymi pozycjami z zakresu neurochirurgii krwiaka podtwardówkowego, jeżeli jest błyskawicznie wdrożona procedura usunięcia krwiaka, szanse na przeżycie są bardzo wysokie. Jeżeli to się odwleka w czasie - te szanse maleją - powiedział.
Sprawcę zidentyfikowali, ale nie znaleźli
Z aktu oskarżenia wynika, że Dominik Sikora został uderzony pięścią w lewą część twarzy i upadł na płytę chodnika. Doznał obrażeń czaszkowo-mózgowych. Trafił do szpitala. 31 stycznia 2020 roku zmarł.
Policja informowała, że wkrótce po pobiciu Dominika Sikory udało się zidentyfikować sprawcę. Funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania, ale Olgierd M. zniknął. Sprawę poszukiwawczą prowadzili tzw. łowcy głów z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji KWP w Poznaniu. Wystąpili oni do sądu o wydanie listu gończego i Europejskiego Nakazu Aresztowania. W listopadzie 2023 roku policjanci z poznańskiej grupy pościgowej otrzymali wiadomość od policji hiszpańskiej, że ścigany przez nich mężczyzna został zatrzymany w miejscowości Elche koło Alicante.
Za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego śmiercią Olgierdowi M. grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Olgierd M. ma 46 lat, był wcześniej karany.
Źródło: PAP