Beata Staszak, mieszkanka Świdnicy (Lubuskie), wybrała się do lasu ze swoim psem Edim. W trakcie kiedy ona biegała, jej pupil bawił się kilkadziesiąt metrów dalej. Nagle z pobliskiej ambony padły dwa strzały. Pies padł martwy.
Edi to mieszaniec sznaucera z labradorem. Przez ostatnie trzy lata był ulubieńcem i najlepszym przyjacielem swojej właścicielki. Do tego feralnego dnia, kiedy oboje wybrali się na spacer do pobliskiego lasu.
Myśliwy też był z psem
Pani Beata puściła swojego psa luzem, który nieco się od niej oddalił. I wtedy wydarzyła się tragedia. Z pobliskiej ambony padły dwa strzały. Kiedy właścicielka podbiegła do swojego pupila, ten już nie żył.
- Byłam do niego bardzo przywiązana, to był mój ukochany pies. Nie wiem po prostu jak taki człowiek może strzelać do zwierzęcia, kiedy sam ma zwierzę, bo był tutaj przecież na ambonie ze swoim psem - żali się Beata Staszak.
Myśliwy, który oddał strzały, według słów właścicielki psa, wydawał się być niewzruszony sytuacją. Pani Beata próbowała go zatrzymać i wyjaśnić dlaczego to zrobił, ale on rzucił się do swojego samochodu i odjechał z miejsca zdarzenia. Pani Beacie udało się jednak spisać numery rejestracyjne wozu. Sprawę zgłosiła na policję.
"Kara w zawieszeniu, jak mandat za przekroczenie prędkości"
Myśliwy oddał strzał nie w kierunku łąki, gdzie wyznaczone jest łowisko, a w kierunku przebiegającej przez las ścieżki, na której spacerują właściciele czworonogów ze swoimi pupilami. Zwierzę nie stwarzało zagrożenia, mężczyzna musiał wiedzieć co robi. Jak informuje Małgorzata Stanisławska z biura prasowego zielonogórskiej policji, w związku z tym funkcjonariusze prowadzą już dochodzenie.
- W tej chwili prowadzimy postępowanie, które ma wyjaśnić dlaczego mężczyzna strzelił do psa. Być może myślał, że to jakieś inne zwierzę. Zanim myśliwy oddał strzał, powinien się upewnić, że jest to odpowiednie zwierzę. Postępowanie prowadzone jest pod kątem narażenia człowieka na utratę życia i ciężki uszczerbek na zdrowiu - mówi policjantka.
- Mam nadzieję, że ten człowiek pójdzie do więzienia, bo dla mnie kara w zawieszeniu, czy grzywna, to żadna kara. Ja cierpię, straciłam najlepszego przyjaciela, a ten człowiek, nawet jak zapłaci tę grzywnę, czy dostanie ten wyrok w zawieszeniu, to tak jak by dostał mandat za przekroczenie prędkości, nic to nie zmieni w jego życiu - kończy Beata Staszak.
Autor: ib / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: tvn24/archiwum prywatne