Wszystko zaczęło się od tego, że mieszkanka Kostrzyna nad Odrą nie mogła uruchomić swojego auta. Dotarła do mechanika, którego poprosiła o pomoc w transporcie samochodu i jego naprawie. Wskazała parking, na którym auto stoi i przekazała kluczyki. Nie przekazała jednak numerów rejestracyjnych.
- Mechanik po pewnym czasie pojawił się w okolicy wskazanego bloku. Na parkingu zauważył auto, podszedł do niego, otworzył drzwi kluczykiem i próbował je uruchomić. Miał jednak problem ze stacyjką, więc uznał, że jest zepsuta. Wraz z pracownikiem podłączyli linę holowniczą i zabrali auto do warsztatu – opisuje Grzegorz Jaroszewicz z gorzowskiej policji.
Funkcjonariusze kostrzyńskiego komisariatu zostali zawiadomieni o kradzieży samochodu, który zaparkowany był przy ulicy Wojska Polskiego.
Wszystko nagrały kamery
Wyjaśnieniem tej sprawy zajęli się kryminalni i śledczy. Szybko udało się ustalić monitoring, który swoim zasięgiem obejmował miejsce kradzieży. - Widać na nim, jak w środku dnia z parkingu jest zabierany wskazany samochód. Mężczyzna zahaczył go liną i zaczął holować – tłumaczy Jaroszewicz.
Policjanci szybko ustalili, że auto, które odholowało to "kradzione" należy do mechanika. Policjanci pojawili się w warsztacie samochodowym w Kostrzynie.
Właściciel zakładu nie krył zaskoczenia. Dopiero podczas wizyty policjantów dowiedział się, że holowali nie ten samochód co trzeba. Stojące w warsztacie auto było własnością sąsiada kobiety, która zgłosiła się do mechanika.
- Kobieta wskazywała auto stojące przy pierwszej klatce bloku, ale nie z tej strony budynku. Jest właścicielką samochodu w kolorze szarym. Te u mechanika było niebieskie – wyjaśnia Jaroszewicz.
W warsztacie pojawili się właściciele obu aut. - Kobieta z sąsiadem doszli do porozumienia i stwierdzili, że doszło do niecodziennej sytuacji i niesamowitego zbiegu okoliczności. Sprawa zostanie umorzona – kończy Jaroszewicz.
Autorka/Autor: FC/gp
Źródło: TVN 24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: Lubuska Policja