Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego na zlecenie prokuratury weszli do prywatnego gabinetu ginekologicznego w Szczecinie i zabrali dokumentację medyczną pacjentek od 1996 roku. Ma to związek - jak informuje prokuratura - z prowadzonym postępowaniem dotyczącym pomocnictwa w aborcji. - To już nawet nie jest nieprawda, to są oszczerstwa - mówi lekarka. Dokumentację po blisko dwóch miesiącach zwrócono w poniedziałek.
Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do prywatnego gabinetu ginekolożki Marii Kubisy 9 stycznia. Jak przekazała na antenie TVN24 reporterka Natalia Madejska, kilku funkcjonariuszy weszło do poczekalni, z której wyprosili pacjentki czekające na wizytę i zabezpieczyli dokumentację wszystkich kobiet, które lekarka przyjmowała od 1996 roku. Zabrali też elektroniczne nośniki danych, w tym m.in. telefon komórkowy.
Dopiero po opisaniu sprawy przez media w poniedziałek 27 lutego około godz. 13 dokumenty zostały zwrócone. Do gabinetu przywieziono je w workach.
Jak informuje Kubisa, część dokumentów - dotyczących niemieckich pacjentek (przyp. red.: kobieta jest też ordynatorem w niemieckim szpitalu) wciąż nie została zwrócona. - Nikt nie ma pojęcia, jak ja pracuję, ile jest prowokacji, ile jest telefonów dziwnych, w tym też gróźb pod moim adresem - skarży się lekarka. - Noszę się z zamiarem wyjechania z tego kraju, ponieważ nie jestem w stanie tu pracować - przyznaje.
Jak podkreśla sytuacja znacznie się pogorszyła po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Wtedy praktycznie przestała prowadzić ciąże w Polsce.
"To jest potwarz i skandal"
Jak poinformował prokurator Marcin Lorenc, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, zabezpieczenie dokumentów miało związek z postępowaniem dotyczącym pomocnictwa w usunięciu ciąży, a także pomocy w pozyskaniu leków, które nie uzyskały atestu na terenie Polski. Miało chodzić o "środek poronny".
Sprawa wyszła na jaw przy okazji innego śledztwa prowadzonego przez funkcjonariuszy CBA. Jakiego - prokurator nie zdradza.
Lekarka na antenie TVN24 zaprzeczyła zarzutom.
- To już nawet nie jest nieprawda, to są oszczerstwa. Zarzucił (rzecznik - red.), że ja dystrybuuję środki farmakologiczne niedopuszczone do obrotu w Polsce, że w zasadzie nakłaniam do aborcji. Dla mnie to jest potwarz. Ponad 30 lat pracuję w zawodzie. To jest skandal. Ja tyle ciąż prowadziłam, trudnych. Ciąże zagrożone, ja tyle dzieciaków uratowałam - mówiła ze łzami w oczach na antenie TVN24 doktor Maria Kubis.
Jak przekazała reporterka TVN24, według lekarki może chodzić o lek przeciwbólowy, który kupiła w aptece w Niemczech dla pacjenta, 80-letniego mężczyzny. Jak jednak zapewniła lekarka w rozmowie z reporterką TVN24, absolutnie nie przepisywała nigdy takich leków kobietom ciężarnym.
Dokumentacja wróciła do gabinetu
Lekarka od kilku tygodni nie miała dokumentacji medycznej swoich pacjentek, a to utrudniało, a czasem nawet całkowicie uniemożliwiało prawidłowe leczenie ze względu na brak znajomości historii chorób poszczególnych kobiet.
Marcin Lorenc, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie, zapewnił nas już w niedzielę, że w poniedziałek (27 lutego) prokurator zakończy zapoznawanie się z dokumentami i zwróci je lekarce. - Prokurator wydał postanowienie o żądaniu wydania rzeczy, bo w toku prowadzonego śledztwa uzyskano informacje wskazujące z wysokim prawdopodobieństwem, że mogło dojść do popełnienia czynów karalnych, które polegały na udzielaniu pomocnictwa w przerywaniu ciąży wbrew przepisom ustawy - przekonywał prokurator Lorenc w szczecińskiej "Gazecie Wyborczej".
Prokurator Lorenc zapewnił też, że ze względu na to, iż dokumenty zawierają wrażliwe dane, tylko prokurator prowadzący śledztwo miał do nich dostęp.
W sprawie nikomu nie postawiono zarzutów.
"To nie powinno mieć miejsca"
Lekarka o sprawie poinformowała m.in. Izbę Lekarską i Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak przekazała na antenie reporterka TVN24 Natalia Madejska, oburzone zachowaniem prokuratury i CBA są też pacjentki. - Kobiety zrzeszają się w internecie pod auspicjami organizacji broniących praw kobiet i planują kroki prawne w obronie tajemnicy lekarskiej i obronie rozpowszechniania ich danych. Nie są zadowolone z tego, że prokurator tę dokumentację przegląda - przekazała reporterka.
Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie, także jest zbulwersowany tym, jak funkcjonariusze potraktowali lekarkę i jej pacjentki. W poniedziałek wysłał do Premiera RP oraz Ministra Sprawiedliwości pismo w sprawie wyjaśnienia w sprawie sposobu zabezpieczenia dowodów w gabinecie doktor Kubisy. - Doszło tutaj do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca, ponieważ CBA wkroczyło do gabinetu w godzinach jego funkcjonowania, przerywając możliwość przyjmowania pacjentek przez doktor Kubisę. Ponadto sposób zabezpieczenia dokumentacji sprawił, że działa to na szkodę pacjentek ze względu na możliwości opóźnienia postawienia diagnozy lub wprowadzenia odpowiedniego leczenia – skomentował Bulsa.
Pacjentki zbulwersowane, zapowiadają podjęcie kroków prawnych
W sprawę zaangażowała się Bogna Czałczyńska, działaczka na rzecz praw kobiet, regionalna pełnomocniczka Kongresu Kobiet, pełnomocniczka marszałka województwa zachodniopomorskiego ds. równego traktowania. - W tej chwili zespoły prawników Kongresu Kobiet i innych organizacji pozarządowych pracują i zastanawiają się, jak na drodze prawnej bronić praw pacjentek do ochrony danych wrażliwych, tajemnicy lekarskiej i prawa do leczenia, które zostało odebrane - poinformowała w rozmowie z reporterką TV24.
W rozmowie z nami jedna z pacjentek ginekolog, pani Agnieszka, powiedziała, że "czuje się zagrożona". - Moje prawa zostały zostały naruszone. Moja karta została zabrana, czytał ją pan prokurator i panowie z CBA. Tajemnica lekarska została złamana. To są najbardziej intymne sprawy - uważa.
Stanowisko w sprawie zajął również Rzecznik Praw Pacjenta. Jak napisał w swoim oświadczeniu "w związku z doniesieniami medialnymi, związanymi z zabezpieczeniem oryginałów dokumentacji medycznej pacjentek Rzecznik Praw Pacjenta informuje, że zwrócił się o stanowisko w tej sprawie do lekarza prowadzącego gabinet ginekologiczny w Szczecinie oraz do Prokuratora Regionalnego w Szczecinie, na zlecenie którego działało Centralne Biuro Antykorupcyjne".
RPP przypomniał, że prokuratura ma prawo wglądu do dokumentów medycznych, ale w takiej sytuacji w gabinecie "należy w placówce zostawić jej kopię".
Źródło: TVN24/Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: tvn24