O godz. 16.30 ratownicy zakończyli aktywne poszukiwania dwóch rybaków z Rewala w woj. zachodniopomorskim, którzy rano wypłynęli w morze. Udało się znaleźć jedynie beczkę po sieciach i jedno wiosło. - Teraz sprawą zajmą się policja i prokuratura. Na prośbę prokuratury SAR może wznowić poszukiwania. Szansa na znalezienie mężczyzn żywych jest zerowa - powiedziała rzeczniczka Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) Mirosława Więckowska.
O zaginięciu 28- i 30-latka powiadomił w poniedziałek ok. 9 rano ojciec jednego z nich. - Powiedział, że syn wypłynął dwie godziny wcześniej z kolegą łódką po zostawione w morzu sieci. Z rybakami nie ma kontaktu, nie zabrali telefonów komórkowych, nie mieli na łodzi kamizelek ratunkowych - mówiła w ciągu dnia Więckowska.
Szukali z lądu, morza i powietrza
Akcja ratunkowa zaczęła się o godzinie 9:14 w Rewalu. Uczestniczyły w niej trzy jednostki pływające SAR-u, prywatny kuter rybacki, poszukiwawczy samolot marynarki wojennej "Bryza", strażacy Ochotniczej Straży Pożarnej i granicznej pieszo i pontonami oraz ratownicy z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Dziwnowie.
Przeczesywany był brzeg morski na odcinku ponad 40 km, od Niechorza do Dziwnowa.
"To kwestia minut"
Temperatura wody wynosiła od 2 do 3 stopni Celsjusza, morze było spokojne, wiał wiatr południowo-zachodni o sile 5-6 stopni w skali Beauforta. W wodzie o tak niskiej temperaturze człowiek nie jest w stanie długo wytrzymać. - To są minuty - powiedział Ryszard Morga, kierownik brzegowej stacji ratowniczej w Dziwnowie.
Przyznał, że rybacy, wychodząc w morze przy takich warunkach i nieodpowiednim wyposażeniu łódki postąpili nieodpowiedzialnie. - Wyszli bez zabezpieczeń, bez kamizelki, bez łączności - powiedział Morga.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24