Zdarza się tak, że niektórzy traktują nauczanie indywidualne jako prywatne, dodatkowe korepetycje - argumentuje Ministerstwo Edukacji Narodowej. Tak tłumaczy wprowadzenie zmian, które jednak mogą odebrać szanse kontaktu z rówieśnikami tysiącom chorych uczniów. Materiał magazynu "Polska i świat".
Mateusz ma 25 lat, od dziecka cierpi na hemofilię. Przez to w czasach szkolnych wiele razy opuszczał lekcje. Dla Mateusza najlepszym rozwiązaniem było nauczanie indywidualne. Dzięki temu, gdy czuł się gorzej, zostawał w domu, a gdy czuł się lepiej - miał kontakt z kolegami z klasy i jednocześnie nadrabiał zaległości spowodowane chorobą.
Choroba nie uwięziła w domu
- Z jednej strony bylem na trzech, czterech zajęciach z klasą, a potem dwie, trzy kolejne godziny nadrabiałem na zajęciach indywidualnych z nauczycielem - mówi. W ten sposób problemy ze zdrowiem nie uwięziły Mateusza w domu, a on z powodzeniem skończył edukację i dziś może prowadzić normalne życie.
- Dzisiaj w życiu dorosłym prowadzę 10-osobowy zespół, pracuję z grupą i nie wyobrażam sobie, jak bym miał pracować z grupą, gdyby nie kontakt z rówieśnikami i praca grupowa, której uczyłem się w szkole - przyznaje.
Takiej szansy jak Mateusz może nie mieć 8-letni Franek, którego historię program "Polska i świat" opisał w środę. Z powodu autyzmu i epilepsji lekarze także zalecają mu nauczanie indywidualne.
MEN się tłumaczy
Na drodze staje jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej, które chce, by od nowego roku szkolnego nauczanie indywidualne było prowadzone wyłącznie w domu. - Nauczanie indywidualne jest skierowane do ucznia, który z powodów zdrowotnych do szkoły chodzić nie może - tłumaczy wiceminister edukacji Marzena Machałek.
Ministerstwo w swoich planach nie uwzględnia dzieci, których stan zdrowia z powodu nowotworu czy chorób serca jest zmienny i tylko czasami pozwala na uczestnictwo w lekcjach. - To nie ma nic wspólnego ze zmiennością stanu zdrowia. Jeśli dziecko się czuje lepiej, to idzie do szkoły, jeśli się czuje gorzej, to ma nauczanie indywidualne w domu - argumentuje wiceminister.
Ale nauczanie indywidualne jest organizowane według wskazań lekarza na podstawie opinii poradni pedagogiczno-psychologicznej, która dla szkoły jest wiążąca. To oznacza, że po zmianach nauczanie indywidualne będzie musiało się odbywać w domu, bo z przepisów zniknie możliwość łączenia go z nauczaniem w szkole.
"Dodatkowe korepetycje"
Ministerstwo tłumaczy, że zmiany są potrzebne, bo nauczanie indywidualne jest nadużywane. - Często się zdarza tak, że niektórzy traktują nauczanie indywidualne jako, może się tak zdarzać, jako prywatne, dodatkowe korepetycje - wskazuje Machałek.
Z tym argumentem nie wszyscy się zgadzają. - To rozwiązanie nie ukróci tych przypadków. Ci, którzy nadal będą chcieli "wypychać", nadal będą to, nie do końca formalnie, robić - twierdzi dr Paweł Kubicki ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Więcej materiałów na stronie magazynu "Polska i świat" TVN24.
Autor: mm/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24