Trybunał Konstytucyjny uznał w czwartek, że niektóre zapisy Traktatu o Unii Europejskiej, o które pytał premier Mateusz Morawiecki, są niezgodne z polską konstytucją. Decyzję Trybunału komentowali tego samego dnia politycy opozycji oraz Zjednoczonej Prawicy.
Trybunał Konstytucyjny w pełnym składzie, pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej, kontynuował w czwartek rozprawę zainicjowaną wnioskiem premiera Mateusza Morawieckiego z końca marca, dotyczącym zgodności z konstytucją niektórych z przepisów Traktatu o Unii Europejskiej. Zarzuty zawarte w liczącym blisko 130 stron wniosku premiera, sprowadzają się między innymi do pytania o zgodność z polską konstytucją zasady pierwszeństwa prawa Unii Europejskiej oraz zasady lojalnej współpracy Unii i państw członkowskich. W czwartek TK uznał, że część przepisów unijnych, o które pytał szef rządu, jest niezgodna z konstytucją.
Politycy PO o "pseudowyroku pseudotrybunału"
- Trybunał (Julii) Przyłębskiej na zlecenie Jarosława Kaczyńskiego właściwie zakwestionował obecność Polski w Unii Europejskiej - oceniła posłanka KO Kamila Gasiuk-Pihowicz. Jak stwierdziła, "pseudoorzeczenie pseudotrybunału de facto wykluczyło Polskę z unijnej wspólnoty prawnej". - A zatem wykluczyło Polskę z Unii Europejskiej, bo jeżeli nie obowiązują traktaty w tym zakresie, to za chwilę nie będą obowiązywały także w innych zakresach - powiedziała Gasiuk-Pihowicz.
Wyrok skomentował także na Twitterze Borys Budka z PO. "Pseudotrybunał z trzema dublerami i prokuratorem Stanu Wojennego, na czele z towarzyskim odkryciem prezesa wykonuje polityczne zlecenie, skutkiem czego może być utrata setek miliardów euro pomocy, na którą czekają Polacy. Na Nowogrodzkiej włączono dziś odliczanie do Polexitu" - ocenił. Z kolei według wicemarszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, "spełnia się marzenie Jarosława Kaczyńskiego o Polsce poza Unią Europejską".
Donald Tusk z kolei wezwał "wszystkich, którzy chcą bronić Polski europejskiej", by wzięli udział w demonstracji, która odbędzie się w niedzielę o godzinie 18 na Placu Zamkowym w Warszawie". "Tylko razem możemy ich zatrzymać" - napisał na Twitterze lider PO.
Śmiszek: premier Morawiecki podłożył bombę pod nasze uczestnictwo w Unii Europejskiej
Poseł Krzysztof Śmiszek z Lewicy uznał w "Kropce nad i" w TVN24, że "to jest konflikt wygenerowany sztucznie, na potrzeby polityczne". - Nie ma sprzeczności pomiędzy konstytucją a traktatami, nigdy nie było takiej sprzeczności - wskazywał.
Jego zdaniem "polityczne konsekwencje" tego orzeczenia "będą gigantyczne" Wśród nich wymienił między innymi niepewną decyzję Komisji Europejskiej w sprawie akceptacji polskiego Krajowego Planu Odbudowy. - Drugą polityczną konsekwencją będzie marginalizacja Polski w strukturach Unii Europejskiej - mówił.
Według niego, "to nie jest tak, że my dzisiaj wyszliśmy z Unii Europejskiej". - Premier Morawiecki dzisiaj podłożył bombę pod nasze uczestnictwo w strukturach Unii Europejskiej, ale dzisiaj jeszcze nie wyszliśmy. Ale powoli, krok po kroku, stajemy się krajem drugiej kategorii, którego nie bierze się pod uwagę w podejmowaniu bardzo ważnych politycznych unijnych decyzji - kontynuował.
Wskazywał jednak, że "najważniejszą konsekwencją będzie sytuacja Polek i Polaków". - Często zdarza się tak, że trzeba jakiś wyrok wydany w Polsce uznać w Szwecji, Portugalii, Hiszpanii czy Grecji. Dzisiaj Trybunał Konstytucyjny dał bardzo mocny argument innym sądom, w innych krajach Unii Europejskiej, że te wyroki są być może obarczone jakąś wadą, że nie dają gwarancji niezależności - mówił Śmiszek.
Zdaniem posła Lewicy, "pani prezes Przyłębska dała takie rozgrzeszenie panu Kaczyńskiemu, panu Morawieckiemu: możecie się zawsze powołać na moje orzeczenie, czy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, jeśli chcecie uniknąć obowiązku przestrzegania prawa unijnego". - Jestem niestety coraz bardziej przekonany co do tego, że polski rząd prowadzi systematyczną politykę do wyjścia z Unii Europejskiej - dodał.
Miller: dla mnie to jest szczególnie ponury dzień
Były premier, a obecnie europoseł Leszek Miller również odniósł się "Kropce nad i" do wyroku TK. - Dla mnie to jest szczególnie ponury dzień, bo przecież ja dokładnie pamiętam, ile wysiłku trzeba było włożyć, żeby najpierw zakończyć negocjacje (akcesyjne do UE - przyp. red.), a potem przekonać Polaków do udziału w referendum - powiedział gość TVN24. - Dzisiaj się okazuje, że jedna pani, funkcjonariuszka Prawa i Sprawiedliwości (…) wszystko to unieważniła - dodał.
Jego zdaniem Bruksela "nie może nie patrzeć i nie może nie zareagować" na tę sytuację. - Dlatego, że nie może dopuszczać funkcjonowania na terenie Unii kilku porządków - wyjaśniał. Miller mówił również, że jeśli "Polska wychodzi z europejskiej przestrzeni prawnej, a to oznacza, że również wychodzi z europejskiej przestrzeni finansowej".
Eurodeputowany skomentował także wypowiedzi szefa rządu i prezesa NBP Adama Glapińskiego, którzy mówili, że Polska nie potrzebuje pieniędzy z UE. - Panowie muszą się znajdować w stanie jakiegoś bezrozumnego oszołomienia, bo myślę, że obydwaj wiedzą, iż polski dług publiczny w tej chwili wynosi 1,5 biliona złotych - powiedział.
Hołownia: wara od woli narodu bando nieudolnych gamoni
Lider Polski 2050 Szymon Hołownia przypomniał, że 18 lat temu Polacy powiedzieli w referendum Unii Europejskiej "tak".
"Dziś znajoma Prezesa i kandydat PiS na prezydenta Szczecina, mówią: 'Wyprowadzimy Was z UE, stracicie miliardy złotych, Putin tęskni i czeka'. Wara od woli narodu, od polskiej racji stanu, bando nieudolnych gamoni" - ocenił na Twitterze. "Nie wiem jak Jarosław Kaczyński i jego towarzyskie odkrycie, ale ja nie zamierzam opuszczać Unii Europejskiej, podobnie jak zdecydowana większość Polek i Polaków. #NieWNaszymImieniu" - napisał Hołownia.
Kosiniak-Kamysz: niech rząd przestrzega prawa
Zdaniem prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza "konstytucja jest najważniejszym aktem w Polsce, jednak to nie tworzy sprzeczności pomiędzy stosowaniem jej i respektowaniem prawa międzynarodowego".
"Wszystkie traktaty przyjmowaliśmy w zgodzie z Konstytucją. Niech rząd prawa przestrzega, a nie go podważa" - napisał.
Kukiz: nie spodziewałem się innego wyroku
Lider koła Kukiz'15-Demokracja Bezpośrednia odniósł się do wyroku TK w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
- Nie spodziewałem się innego wyroku, tym bardziej że podobne rozstrzygnięcia mieliśmy już we Francji i Niemczech - przyznał. Jak dodał, "inny wyrok oznaczałby oddanie się Polski woli wiodących w Unii mocarstw, które zresztą uznały wyższość swojej konstytucji nad prawem unijnym".
Ziobro: to historyczne orzeczenie
Według ministra sprawiedliwości i lidera Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, "TK postawił tamę anarchizacji sądownictwa i całego państwa". "Potwierdził nadrzędność Konstytucji RP nad prawem UE i politycznymi orzeczeniami TSUE".
W jego ocenie jest to historyczne orzeczenie. "Trybunał wyznaczył konstytucyjne granice integracji europejskiej oraz dopuszczalnej ingerencji UE w polskie sprawy" - podkreślił. "Bezprawne działania wykraczające poza traktaty nie stanowią dla Polski wiążącego prawa międzynarodowego. Bo nie są legitymizowane przekazaniem kompetencji na rzecz UE. To też konsekwencja orzeczenia TK" - napisał Ziobro.
Sprawę komentował także były wiceszef resortu sprawiedliwości i europoseł Patryk Jaki. "Niesamowite. Wystarczy przyznać, że Polska jest ważniejsza, ma być traktowana tak, jak inne państwa i to Polacy mają decydować, o tym kto w ich imieniu podejmuje decyzje (a nie niewybierani przez nikogo biurokraci), a już duża cześć 'polskich; polityków, dziennikarzy jest oburzona" - napisał na Twitterze.
Politycy PiS pozytywnie o wyroku TK
Była premier, a obecnie europosłanka PiS Beata Szydło w mediach społecznościowych podkreśliła, że "polski Trybunał Konstytucyjny w precyzyjny sposób rozgraniczył traktatowe kompetencje organów UE oraz suwerenne kompetencje organów RP". "Mam nadzieję, że orzeczenie TK zostanie uszanowane przez TSUE oraz KE i skończą się próby zewnętrznej ingerencji w polski system prawny" - dodała.
Poseł PiS, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury Marek Gróbarczyk również odniósł się do wyroku. "Wygląda na to, że dziś TK pogodził absolutnie wszystkich! I możemy wszyscy razem krzyknąć: KON-STY-TU-CJA. Zgadza się?" - napisał na Twitterze.
Były marszałek Senatu, senator PiS Stanisław Karczewski odniósł się do komentarzy opozycji. " 'Uchodźcy', 'Krzywdzone dzieci', 'Polexit' - puste i kłamliwe hasła oPOzycji, która nie mając swojego programu gra emocjami" - napisał na Twitterze.
Mularczyk: to rozstrzygnięcie jest niezwykle ważne z punktu widzenia suwerenności naszego państwa
Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk powiedział na konferencji w Sejmie, iż "TK uznał, że wyroki TSUE, w szczególności wyroki interpretacyjne, które ingerują w ustrój państwa polskiego, w szczególności w wymiar sprawiedliwości, są niezgodne z konstytucją". - To rozstrzygnięcie jest niezwykle ważne z punktu widzenia suwerenności naszego państwa, dlatego że Polska przystępując do UE, zgodziła się tylko na określony zakres, które ma regulować Traktat o funkcjonowaniu UE. W tym zakresie spraw nie było aspektów związanych z funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości, z ustrojem wymiaru sprawiedliwości - stwierdził Mularczyk.
Ocenił, że wyrok TK "porządkuje nasze relacje, w tym oczywiście wąskim zakresie, z Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej, z Unią Europejską. - Oznacza, że tylko i wyłącznie polskie sądy, polscy sędziowie podlegają przepisom polskich ustaw i polskiej konstytucji - powiedział Mularczyk.
Odpowiadając na pytanie dziennikarzy, Mularczyk stwierdził, że wyrok TK "przecina dualizm prawny". - Te rozstrzygnięcia TSUE, które głęboko ingerowały w system wymiaru sprawiedliwości powodowały, że część sędziów wymiaru sprawiedliwości, powołując się na wyroki TSUE, uważa na przykład, że niektórzy sędziowie, którzy zostali powołani przez nową KRS nie są sędziami. Więc mieliśmy sytuację faktyczną, gdzie właśnie wyroki TSUE tworzyły pewnego rodzaju dualizm prawny, pewną anarchizację wymiaru sprawiedliwości - powiedział Mularczyk.
Ast: o żadnym polexicie nie może być mowy
Marek Ast (PiS) zwrócił uwagę, że Trybunał Konstytucyjny w czwartkowym orzeczeniu nawiązał do wyroku TK z 2005 roku. - Wówczas o wyższości konstytucji polskiej nad prawem unijnym rozstrzygał Trybunał pod przewodnictwem sędziego Marka Safjana, to pokazuje, że ta linia orzecznicza TK jest podtrzymana. To orzeczenie dzisiejsze nie mogło być inne, ponieważ obowiązuje w prawie traktatowym i konstytucji polskiej zasada przekazania kompetencji - mówił Ast. Jego zdaniem TSUE i inne instytucje unijne wykraczają poza tę zasadę.
Posłowie PiS odpierali też zarzuty opozycji, że wyrok TK wyprowadza Polskę z UE. Ocenili, że "jest to absurdalny zarzut". - Ze strony partii rządzącej poszedł wyraźny komunikat, Komitet Polityczny podjął uchwałę, w której wyraźnie wyjaśnia, że jesteśmy państwem prounijnym, formacją rządzącą prounijną, o żadnym polexicie nie może być mowy - podkreślił Ast.
Wniosek premiera
Premier sformułował swój wniosek do TK po wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z początku marca w sprawie możliwości kontroli przez sądy prawidłowości procesu powołania sędziego. Szef rządu zakwestionował przepisy, które w zaskarżonym rozumieniu uprawniają lub zobowiązują organ do odstąpienia od stosowania polskiej konstytucji lub nakazują stosować przepisy prawa w sposób niezgodny z nią.
Premier zaskarżył też normę Traktatu w rozumieniu, w którym uprawnia lub zobowiązuje organ do stosowania przepisu, który na mocy orzeczenia TK utracił moc obowiązującą. Istotne zastrzeżenia konstytucyjne premiera budzi też zaskarżony przez niego przepis prawa unijnego w rozumieniu, które uprawnia sąd do kontroli niezawisłości sędziów powołanych przez prezydenta oraz uchwał nowej Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie powołania sędziów.
Rozprawy Trybunału Konstytucyjnego przekładane i przerywane kilkukrotnie
Trybunał zajmował się sprawą wniosku premiera po raz pierwszy 13 lipca w składzie pięciorga sędziów TK. Poza prezes Przyłębską i sędzią Bartłomiejem Sochańskim, który jest sprawozdawcą, w składzie byli też wtedy sędziowie: Jakub Stelina, Michał Warciński i Leon Kieres, który już zakończył swoją kadencję w TK.
Stanowiska przedstawili wtedy uczestnicy postępowania. Przedstawiciele Prezydenta RP, Sejmu i Prokuratora Generalnego poparli stanowisko premiera o wyższości polskiej konstytucji nad prawem UE. Z tym zdaniem nie zgodził się ówczesny RPO Adam Bodnar.
Przed Trybunałem zakończyła się wtedy część rozprawy, w której poszczególni uczestnicy odnieśli się do stanowisk pozostałych stron, po czym prezes Przyłębska zarządziła przerwę do 15 lipca. Ale 14 lipca termin kontynuacji rozprawy został przełożony na 3 sierpnia. 15 lipca natomiast TK zdecydował, że rozpatrzy sprawę w pełnym składzie.
22 lipca termin rozprawy ponownie przełożono - na 31 sierpnia. Wtedy gdy sprawą zajął się już pełen skład, w związku z wnioskami złożonymi przez pełnomocnika Rzecznika Praw Obywatelskich Trybunał nie przeszedł do jej merytorycznego rozpoznawania, a prezes Przyłębska ogłosiła przerwę do 22 września. Rzecznik złożył wniosek w sprawie wyłączenia sędziego Stanisława Piotrowicza – RPO wskazywał między innymi, że sędzia ten, jeszcze jako poseł i przedstawiciel klubu parlamentarnego PiS, był "jednym z kluczowym polityków, który przeprowadzał zmiany w sprawie sądownictwa". Chciał też, aby TK rozpoznawał tę sprawę od początku, a strony ponownie przedstawiły swe stanowiska.
22 września natomiast prezes TK Julia Przyłębska ogłosiła przerwę w rozprawie przed fazą pytań sędziów do uczestników tego postępowania - jak mówiła - między innymi w celu przygotowania przez sędziów "wnikliwych pytań" do stron. 30 września Trybunał kontynuował rozprawę i zadawał stronom postępowania pytania. Po południu tego samego dnia Przyłębska ogłosiła przerwę do 7 października.
Źródło: PAP, tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock