Sąd Najwyższy stwierdził w poniedziałek po godzinie 13 ważność wyboru Andrzeja Dudy na prezydenta. Wcześniej odbyło się posiedzenie, na którym przedstawiono opinie i sprawozdania dotyczące tej kwestii. Dokładnie 21 dni temu Państwowa Komisja Wyborcza ogłosiła wyniki wyborów. 12 lipca na drugą kadencję wybrany został Andrzej Duda, który pokonał Rafała Trzaskowskiego.
Posiedzenie Sądu Najwyższego w celu podjęcia uchwały w sprawie ważności wyborów prezydenckich rozpoczęło się w poniedziałek w południe. Po niespełna półgodzinnym posiedzeniu przewodnicząca sędzia Ewa Stefańska zarządziła przerwę na naradę sędziowską do godziny 13. Po zakończeniu narady Izba Kontroli Nadzwyczajnej podjęła uchwałę w sprawie ważności wyborów.
Uzasadnienie uchwały
- Sąd Najwyższy (...) stwierdza ważność wyboru Andrzeja Sebastiana Dudy na prezydenta RP dokonanego 12 lipca 2020 roku - głosi poniedziałkowa uchwała SN.
Jak powiedziała w uzasadnieniu uchwały przewodnicząca składu Ewa Stefańska, SN podejmując uchwałę "wziął pod uwagę wszystkie okoliczności, także te, które nie były przedmiotem protestu wyborczego".
- Kandydaci, którzy powtórnie przystąpili do wyborów i kandydaci nowo zgłoszeni nie byli w takiej samej sytuacji faktycznej. Dopuszczalne było zatem zróżnicowanie ich sytuacji w odniesieniu do długości kampanii wyborczej, a co za tym idzie również limitów wydatków w tej kampanii - mówiła sędzia w uzasadnieniu.
- Wybory prezydenta RP są powszechne, równe, bezpośrednie i tajne. Każdemu wyborcy przysługuje jeden głos o takiej samej sile, a każdy kandydat ma równe prawa w takiej samej sytuacji. Nierówny dostęp kandydatów do środków masowego przekazu nie wpływa na ważność wyborów dopóki zapewniony jest nieskrępowany - w aspekcie prawnym jak i faktycznym - pluralizm mediów - powiedziała.
Sąd Najwyższy zwrócił uwagę, że "dobrą praktyką odnoszącą się do procesu wyborczego powinno być neutralne podejście władz publicznych do kampanii wyborczej".
- Kampania powinna być relacjonowana we wszystkich mediach, zwłaszcza publicznych, w sposób rzetelny. Sygnalizowane w przestrzeni publicznej i w protestach wyborczych naruszenia tych standardów nie przybrały jednak postaci, w której ograniczona zostałaby możliwość wolnego wyboru - dodała.
Kwestia dopuszczalności protestów
W pierwszej części posiedzenia, jeszcze przed ogłoszeniem orzeczenia, sędzia Paweł Księżak prezentując sprawozdanie podkreślił, że w pierwszej kolejności SN zbadał kwestię dopuszczalności protestów, które do niego wpłynęły. Aż 88 procent z nich okazało się niedopuszczalnych. Protestom nie nadawano biegu, gdy złożono je po dopuszczalnym terminie lub przez osobę nieuprawnioną. Odrzucano także te, w których podnoszono zarzuty takie jak sposób finansowania kampanii wyborczej lub sposób prezentacji kandydatów w mediach.
Sędzia poinformowała, że po analizie sprawozdania PKW oraz wydaniu opinii po rozpoznaniu protestów wyborczych Sąd Najwyższy uznał, że żadne ze wskazanych w nich uchybień, jak również wszystkie one łącznie nie dają podstaw do kwestionowania wyniku wyborów.
SN rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta RP na podstawie opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów oraz sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW. Posiedzenie odbyło się w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych.
Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia rzecznik Sądu Najwyższego Aleksander Stępkowski powiedział, że poniedziałkowe orzeczenie będzie oznaczać definitywną wypowiedź na temat ważności wyborów. - Po zapadnięciu uchwały jakiekolwiek wątpliwości już zostaną normatywnie rozstrzygnięte - wskazał sędzia.
Uznano 92 protesty
W niedzielny wieczór zespół prasowy SN poinformował o rozpatrzeniu wszystkich protestów wyborczych. Ogółem wpłynęło ich około 5,8 tysiąca, a w przypadku 92 zarzuty w nich zawarte zostały uznane w całości lub w części, jednak bez wpływu na wynik wyborów.
Za zasadne, ale bez wpływu na wynik wyborów, SN uznał między innymi osiem protestów wniesionych przez wyborców głosujących poza granicami kraju, które zostały połączone do wspólnego rozpoznania. Podstawowy zarzut tych protestów dotyczył niezapewnienia tajności głosowania na skutek wykorzystania w pakietach wyborczych kopert na karty do głosowania, umożliwiających odczytanie treści znajdującej się wewnątrz koperty karty do głosowania, bez otwarcia koperty.
Zasadne protesty dotyczyły też m.in. pojedynczych wyborców, którzy w I turze wyborów głosowali za granicą - w Londynie, Manchesterze i Sztokholmie - zaś w II turze chcieli głosować w kraju. Zgłosili oni w związku z tym u konsulów prośby o wykreślenie ze spisów wyborców i przesłanie zaświadczeń uprawniających do głosowania w II turze w miejscu pobytu. Wyborcy ci do dnia wyborów nie otrzymali jednak takich zaświadczeń, co uniemożliwiło im udział w wyborach.
Skarga komitetu Trzaskowskiego
Bez dalszego biegu pozostawiona została przez SN skarga pełnomocnika komitetu wyborczego Trzaskowskiego. Jak informował rzecznik SN sędzia Aleksander Stępkowski, Sąd Najwyższy wskazał, że protest ten w części wykraczał poza jego ustawowo określony przedmiot i granice zakreślone w Kodeksie wyborczym. Sąd uznał też, że w części wnoszący protest nie przedstawił ani nie wskazał dowodów na poparcie formułowanych zarzutów, do czego obliguje go Kodeks wyborczy.
Jednym z głównych zarzutów zawartych w proteście komitetu Trzaskowskiego był wpływ mediów publicznych na wynik wyborów, do czego w niedzielnych "Faktach po Faktach" w TVN24 odniósł się dr Tomasz Płudowski, politolog z UKSW. - Sąd Najwyższy skorzystał tak naprawdę z pewnego pretekstu formalnego i nie zajął się meritum, argumentując, że nie ma dowodów naukowych ani empirycznych wpływu mediów publicznych na wynik wyborów. Na pewno jednak złamano zasadę równego dostępu kandydatów do mediów publicznych - zauważył.
- Moglibyśmy mówić, że te wybory miały jakiś defekt, bo nie zostały przeprowadzone w terminie konstytucyjnym, czyli 10 maja. Ale te wybory, które rzeczywiście się odbyły później, były uczciwe, jeśli chodzi o sam ich przebieg. Mimo bardzo bardzo nieuczciwej kampanii - dodał z kolei drugi z gości, dr hab. Przemysław Sadura.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24