Trwają powyborcze układanki. W PiS-ie czas na podsumowanie i rozliczenia. W porównaniu z wyborami z 2019 roku Prawo i Sprawiedliwość straciło 41 mandatów. Jest więc kilkudziesięciu posłów partii, którzy będą musieli pożegnać się z Sejmem. Wśród nich Jadwiga Emilewicz. - W demokracji za błędy płaci się w ten sposób, że przegrywa się wybory - mówi. - Mamy wojnę buldogów pod dywanem skorupy Prawa i Sprawiedliwości - komentował sytuację w obozie PiS-u Krzysztof Gawkowski.
Do parlamentu nie dostało się w tym roku wielu znanych polityków. Niektórzy z nich nie zasiądą w sejmowych ławach mimo całkiem niezłego wyniku. Wśród polityków, którzy - przynajmniej na cztery lata - będą musieli rozstać się z Sejmem, jest Jadwiga Emilewicz (PiS), obecna wiceminister funduszy i polityki regionalnej, a w przeszłości minister rozwoju i - przez kilka miesięcy - wicepremier.
W Poznaniu, skąd startowała, znalazła się na trzecim miejscu na liście, ale w stolicy Wielkopolski jedynie dwa mandaty przypadły PiS, który uzyskał tam zaledwie 19,5 proc. poparcia. Emilewicz otrzymała prawie 27 tys. głosów - do mandatu zabrakło jej około dwóch tysięcy. Porażka wiceminister jest tym bardziej bolesna, że otrzymała samodzielnie niemal 4,5 proc. wszystkich głosów w Poznaniu oraz 23 proc. oddanych tam na PiS. Z danych PKW wynika, że Jadwiga Emilewicz otrzymała najwyższe procentowe poparcie ze wszystkich kandydatów, którzy nie dostali się do Sejmu (4,51 proc. wszystkich głosów).
Emilewicz: kampania ma swoją dynamikę
- W demokracji za błędy płaci się w ten sposób, że przegrywa się wybory i nie tworzy się rządu - stwierdziła Emilewicz w rozmowie z reporterem TVN24. Podkreśliła, że nie wyklucza scenariusza, w którym Prawo i Sprawiedliwość "będzie zdolne kontynuować swoją misję". - Ale jeżeli taki proces się nie uda, to największą karą, czy największym elementem porażki, jest to, że proces polityczny, który zainicjowaliśmy osiem lat temu, nie będzie mógł być kontynuowany - powiedziała.
W jej ocenie "wendety i wyciąganie konsekwencji personalnych" nie mają sensu. - Kampania ma swoją dynamikę, trudno mi dzisiaj wskazać jednego posła, który nie zaangażowałby się w tę kampanię, który nie wykonałby tytanicznej pracy w regionie. Ja mogę powiedzieć, porównując Poznań i powiat poznański, nasze zaangażowanie, nas wszystkich posłów (PiS - red.) i konkurencji politycznej było nieproporcjonalne, z korzyścią dla nas. Mówię nie o ilości plakatów i banerów, tylko realnym kontakcie z wyborcą - mówiła Emilewicz.
"Mamy wojnę buldogów pod dywanem skorupy Prawa i Sprawiedliwości"
Doradca prezydenta Marcin Mastalerek w wywiadzie dla Radia Zet przyznał, że PiS zawalił kampanię wyborczą. W jego ocenie największa kulą u nogi PiS "była bez zwątpienia afera wizowa". Pytany, czy Kaczyński powinien odejść na polityczną emeryturę, Mastalerek potwierdził. Zastrzegł jednocześnie, że "to prezes Kaczyński sam o tym mówił". - Ja nie powiedziałem, kiedy powinien odejść, czy to powinno być teraz, za rok, czy za półtora. Sam prezes Kaczyński zapowiadał, że po - zdaje się tej kadencji - czyli w 2025 roku odejdzie na polityczną emeryturę - dodał.
Jego słowa komentował w piątek w Sejmie Krzysztof Gawkowski z Lewicy. - Marcin Mastalerek ma dzisiaj swój czas, bo to jest zemsta odłożona w czasie. Osiem lat temu to premier Kaczyński zniszczył karierę Mastalerka, a po ośmiu latach to Mastalerek mówi, że Kaczyński powinien odejść. Tak czy siak mamy wojnę buldogów pod dywanem tej skorupy Prawa i Sprawiedliwości - powiedział Gawkowski. Według niego "Kaczyński ma problem, jego czas się kończy, a to, że goni go Mastalerek, to jest pokaz tego, jak nisko prezes partii upada".
Zdaniem Gawkowskiego "Mastalerek mówiąc o tym, że prezes Kaczyński powinien udać się na emeryturę, na pewno miał zielone światło, żeby to powiedzieć od Andrzeja Dudy". - Widać wyraźnie, że prezydent chciałby się wybić na niepodległość, że chciałby odgrywać po swojej prezydenturze jakąś rolę na dzisiaj opozycji, a może w przyszłości partii, która będzie miała jeszcze jakieś aspiracje. Ale to się nie wydarzy, bo Duda jest za słaby i ma za mocnych zawodników - stwierdził Gawkowski.
"Oni się już łapią za łby"
Względny sukces w wyborach uzyskała Solidarna Polska, która utrzymała dotychczasową ilość mandatów w Sejmie. Partia Zbigniewa Ziobry ponownie będzie miała 18 posłów. Jak relacjonowała z Sejmu reporterka TVN24, pojawiają się pytania, czy SP zdecyduje się utworzyć niezależny klub parlamentarny. W piątek Zbigniew Ziobro, który po raz pierwszy pojawił się publicznie, na żadne z pytań odpowiadać nie chciał.
- Czas pokaże, pewnie przez jakiś czas będą w jednym klubie, dlatego że to jest w ich interesie, żeby przez chwilę być w jednym klubie - komentował Mariusz Witczak z Koalicji Obywatelskiej. Jak dodał, "tak naprawdę to oni się już łapią za łby, ale będą za te łby targać się coraz intensywniej". - To jest charakterystyczne dla władzy, która ma cechy władzy autorytarnej, dyktatorskiej, że dopóki nadużywa się instrumentów władzy, pieniędzy wynikających z posiadania czy zawłaszczania państwa, to jakoś to jeszcze jedzie. Ale jak to się rozwala, to się tak naprawdę wtedy wszyscy łapią za łby, kłócą - mówił polityk KO.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24