W roku najczęstszego użycia Pegasusa, czyli w roku 2021, to było około 200 zgód nałożonych na inwigilację 100 osób - powiedział w środę były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, zeznając przed sejmową komisją śledczą do spraw Pegasusa. Jak dodał, użycie oprogramowania "12 razy dotyczyło ścigania zabójstw". Środowe posiedzenie komisji kończyło się bez żadnego z posłów PiS-u. Dwóch z nich zostało wykluczonych, a dwaj pozostali sami opuścili obrady.
Sejmowa komisja śledcza do spraw Pegasusa wezwała na środę byłego wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Początkowo poseł Suwerennej Polski nie stawiał się na przesłuchanie. Komisja zawnioskowała więc o nałożenie na niego kary porządkowej. Woś pojawił się spóźniony na sali i odpowiedział na pytania członków komisji.
Po pojawieniu się Wosia, podczas dyskusji nad wnioskami formalnymi w związku z - jak mówiła szefowa komisji Magdalena Sroka - "ponownym utrudnianiem prac komisji" podjęła ona decyzję o wykluczeniu Sebastiana Łukaszewicza (PiS) z posiedzenia komisji. - Na podstawie uprawnienia, które przysługuje mi jako przewodniczącej komisji, na podstawie artykułu 11 c ustęp 3 wykluczam pana z dzisiejszego posiedzenia - zwróciła się do Łukaszewicza.
Salę opuścili również posłowie PiS Jacek Ozdoba i Mariusz Gosek. - Łamie pani prawo, pani przewodnicząca - powiedział Ozdoba.
Później z obrad wykluczony został także Marcin Przydacz.
Woś: w rekordowym 2021 roku inwigilowano około 100 osób
Jak mówił podczas swobodnej wypowiedzi Michał Woś, "państwo polskie było głuche i ślepe na działania kryminalistów, którzy przeszli ze zwykłych telefonów, zwykłych smsów na aplikacje na swoich smartfonach i zaczęli komunikować się, organizować działalność przestępczą". Chciał w ten sposób wyjaśnić powody, dla których konieczne było zakupienie przez służby nowoczesnego systemu kontroli i inwigilacji przestępców.
Podkreślił też, że mimo iż w przestrzeni publicznej panowało przekonanie, że inwigilacja Pegasusem była w Polsce na masową skalę, to jednak dotyczyła - jego zdaniem - niewielkiej liczby osób. - W roku najczęstszego jego użycia, czyli w roku 2021, to było około 200 zgód nałożonych na około 100 osób (...), a innymi laty, kiedy był stosowany, nawet to nie przekroczyło 100 osób - podał Woś.
System - jak przekonywał b. wiceszef MS - "był w pełni sprawdzalny, kontrolowalny, a dostęp do niego był ograniczony". - Każdy dostęp jest odnotowalny, (...), a serwery znajdują się w Polsce i jest to też szyfrowane. Wiemy, że aż 12 razy ten system posłużył, bo on był administrowany przez CBA, ale używany przecież w połowie przypadków właściwie przez kontrwywiad cywilny, czyli przez ABW, ale też przez SKW, przez inne służby, ale 12 razy dotyczył ścigania zabójstw - podał Woś.
- Ale też w innych kategoriach przestępstw, czyli mamy szpiegostwo, ta słynna rozbita grupa tych 16 szpiegów, którzy też posługiwali się komunikatorami. Mamy terroryzm, mamy korupcję, mamy zorganizowane grupy przestępcze, obrót narkotykami, porwanie dla okupu, pranie brudnych pieniędzy (...). I gdyby zdarzyło się tak, że jacyś terroryści zaatakowaliby Polskę, że ludzie by zginęli, to pojawiłyby się pytania i byłaby taka komisja śledcza, która by pytała, dlaczego Polska nie kupiła takiego systemu - mówił b. wiceszef MS.
- Dlaczego Polska pozwoliła na to, żeby przestępcy, terroryści, ludzie o złych intencjach mogli sobie pozwolić na to, żeby komunikować się, a państwo polskie ma być ślepe i głuche na to, co się tam wyrabia. Gwarantuję państwu, że ta hucpa polityczna byłaby odwrócona w drugą stronę, czyli byłaby komisja śledcza, która by dotyczyła, dlaczego takiego systemu w Polsce nie było - dodał.
Były wiceminister sprawiedliwości zaznaczył też, że Ministerstwo Sprawiedliwości udzieliło dotacji dla CBA na zakup Pegasua, ale go nie kupiło. - Nie jest prawdą, że Woś, Ziobro kupili Pegasusa, że Ministerstwo Sprawiedliwości kupiło Pegasusa. Nie. My zgodnie z procedurą, ja i urzędnicy ministerstwa, zgodnie z procedurą przekazaliśmy dotację dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego, co się odbywało w 100 procentach zgodnie z prawem - stwierdził Woś.
Woś: minister Ziobro upoważnił mnie do dysponowania środkami z Funduszu Sprawiedliwości
Kierująca pracami komisji Magdalena Sroka podczas przesłuchania pytała Wosia m.in. o to, kiedy dowiedział się o tym, że ówczesna władza podjęła decyzję o zakupie systemu Pegasus. Woś odparł, że o istnieniu Pegasusa dowiedział się w 2019 r. z artykułu "Gazety Wyborczej". Według niego w Polsce wcześniej nie funkcjonowała nazwa "Pegasus" w odniesieniu do systemu operacyjnego i "zna on ją tylko z mediów".
Na pytanie, kiedy podpisał pierwsze dokumenty związane z zakupem "środka techniki specjalnej", powiedział, że akta tego postępowania nie są odtajnione, w związku z czym nie może udzielić odpowiedzi.
Z tym stwierdzeniem nie zgodziła się szefowa komisji, która podkreśliła, że te akta nie są tajne. - Mówimy o postępowaniu, które nie było objęte żadną klauzulą. Te dokumenty zaprezentował nam dziś Krzysztof Kwiatkowski - podkreśliła, odnosząc się do zaprezentowanych wcześniej przez byłego szefa NIK skanów. - To są inne dokumenty - stwierdził Woś, odmawiając udzielenia odpowiedzi na pytanie.
Woś mówił na posiedzeniu komisji, że w resorcie sprawiedliwości wielokrotnie poruszano temat tego, że polskie służby nie miały systemu pozwalającego na prowadzenie kontroli operacyjnej wtedy, kiedy przestępcy porozumiewali się za pomocą kodowanych aplikacji typu Signal. Jak przekazał, wielokrotnie rozmawiał o tym z ówczesnym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą.
Pytany, kto podjął decyzję o przekazaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości do CBA, Woś odparł, że informacje te są niejawne. Sroka odpowiedziała, że dokument ten nie jest objęty klauzulą. Woś dopytywany o to, czy którakolwiek inna służba zwracała się do MS z prośbą o dofinansowanie tego rodzaju systemu operacyjnego, gdy był wiceszefem resortu sprawiedliwości, odparł, że nie ma takiej wiedzy.
Czytaj tekst Konkret24: Pięć rzeczy, które trzeba wiedzieć o Funduszu Sprawiedliwości
Przewodnicząca komisji pytała również świadka o to, czy - jako dysponent Funduszu Sprawiedliwości - rozmawiał z byłym szefem CBA Ernestem Bejdą. - Być może rozmawiałem z Bejdą, a być może nie - odparł Woś, ponownie powołując się na niejawność dokumentów.
W odpowiedzi Sroka przedstawiła Wosiowi skierowane do ówczesnego ministra sprawiedliwości pismo autorstwa Bejdy, które wcześniej zaprezentował komisji Kwiatkowski. - "Nawiązując do wcześniejszych ustaleń, zwracam się z wnioskiem o przekazanie CBA uzgodnionej kwoty w celu realizacji zadania polegającego na zakupie środków techniki specjalnej służących do wykrywania i zapobiegania przestępczości" - odczytała Sroka.
- Rozmawiałem z Ernestem Bejdą już po złożeniu wniosku. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy wcześniej były jakieś ustalenia dotyczące wniosku - powiedział Woś. Według Wosia Ziobro upoważnił go do dysponowania środkami z Funduszu Sprawiedliwości. - Z pełnym przekonaniem taka dotacja została udzielona. Byłem upoważniony do tego, by podjąć taką decyzję - podkreślił Woś.
Woś: procedura przekazania środków do CBA była standardowa
Woś pytany był przez członków komisji m.in. o okoliczności podjęcia decyzji o przekazaniu 25 mln zł do CBA. Świadek zapewnił, że nigdy nie otrzymał polecenia przekazania środków do CBA. - Wpłynął wniosek i procedura była dosyć standardowa - zaznaczył. Stwierdził, że standardem było również konsultowanie różnych spraw w ministerstwie, ale w tym przypadku nie jest w stanie powiedzieć czy omawiał wniosek CBA z b. szefem MS Zbigniewem Ziobrą.
Zapytany, czy rozmawiał z b. minister finansów Teresą Czerwińską o przekazaniu środków do CBA odpowiedział, że "czymś naturalnym jest czynienie ustaleń w obiegu budżetowym i działo się to wielokrotnie pomiędzy Ministerstwem Sprawiedliwości a Ministerstwem Finansów".
Zeznał, że nie wie dlaczego przekazana kwota wynosiła 25 mln zł. Woś zeznał, że nie pamięta precyzyjnie "spotkania i dnia, w którym ktoś stwierdził, że taki zakup jest możliwy albo potrzebny". - Było wiadomo, że państwo polskie nie może być ślepe i głuche na podejmowanie działań związanych ze zwalczaniem przestępczości za pomocą komunikatorów i powinno taki sprzęt kupić - tłumaczył.
Jego zdaniem, CBA dowiedziało się, że może pozyskać środki na "przeciwdziałanie przestępczości" z Funduszu i zgodnie z prawem złożyło o nie wniosek.
Wcześniej przed komisją zeznawał Krzysztof Kwiatkowski, były prezes Najwyższej Izby Kontroli, a obecnie senator. Pokazał szereg dokumentów, z których wynika, że z Funduszu Sprawiedliwości przekazano do CBA 25 milionów złotych i "za tę sumę zakupiono system inwigilacyjny, który dzisiaj określamy nazwą Pegasus".
Czytaj więcej: Jak kupowano Pegasusa. Kwiatkowski: powiedzieć, że w wyjątkowo szybkim tempie, to nic nie powiedzieć
Komisja śledcza ds. Pegasusa ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję od listopada 2015 r. do listopada 2023 r. Komisja ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.
Źródło: PAP, TVN24