Gdyby premier przestrzegał planu, który przedstawił w listopadzie to byśmy wiedzieli, co się będzie działo. Ten brak przewidywalności, te kłótnie, spory w obozie rządzącym, dały po prostu obraz rzucania się od ściany do ściany - mówił w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL.
Rząd ma przekazać w czwartek informacje o kolejnych restrykcjach w związku z trzecią falą pandemii COVID-19. Jak zapowiadał wcześniej premier Mateusz Morawiecki, obejmą one okres dwóch tygodni, czyli tydzień poprzedzający Święta Wielkanocne i tydzień po świętach.
Ministerstwo Zdrowia podało w środę, że wykryto 29 978 nowych przypadków koronawirusa - to najwięcej od początku epidemii. Zmarło 575 chorych pacjentów. Od marca ubiegłego roku zdiagnozowano ponad 2,1 miliona zakażonych COVID-19. Dla ponad 50,3 tysiąca choroba ta zakończyła się śmiercią.
"Obraz rzucania się od ściany do ściany"
Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał w czwartek w "Rozmowie Piaseckiego" na antenie TVN24, że kolejne decyzje w sprawie obostrzeń są potrzebne "w najbliższych godzinach". - Powinien być plan pandemiczny i gdyby premier przestrzegał tego planu, który przedstawił w listopadzie to byśmy wiedzieli, co się będzie działo. Ten brak przewidywalności, te kłótnie, spory w obozie rządzącym, one po prostu dały obraz rzucania się od ściany do ściany. Chciałbym, żeby tego nie było - stwierdził.
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza, decyzje powinny być szybko komunikowane i utrzymywane. Przypomniał, że plan przedstawiony przez rząd pod koniec listopada przewidywał, że więcej zakażeń powoduje większe obostrzenia - 27-29 tysięcy zakażeń dziennie przez siedem dni miało skutkować wprowadzeniem całkowitego lockdownu. - Rząd zrobił inaczej. Miał mniej zakażeń w pewnym momencie, robił większe obostrzenia, nie dawał otwarcia w reżimie sanitarnym, stała się wolna amerykanka - mówił polityk. Dodał, że nie testowano osób przyjeżdżających z Wielkiej Brytanii oraz nie wprowadzono dla nich kwarantanny. - To jest powód, dlaczego jesteśmy w tak trudnej sytuacji podczas trzeciej fali - ocenił.
- Jeżeli w styczniu, w lutym byłoby uruchomienie gospodarki w reżimie pandemicznym, nie byłoby wolnej amerykanki i klubów pełnych osób bez maseczek i tych wydarzeń z Krupówek czy innych działań - mówił. Stwierdził, że on nie zdecydowałby się na otwarcie szkół dla klas 1-3. - Szkoły były zawsze głównym miejscem transmisji, to pokazują różne badania światowe i doświadczenia innych krajów - powiedział.
Kosiniak-Kamysz przyznał, że zamknięcie żłobków i przedszkoli to "jest najtrudniejsza decyzja". - Ona wymaga pełnej analizy i zabezpieczenia służb medycznych, służb mundurowych, żeby ich dzieci mogły na pewno dalej korzystać, bo jeżeli rodzice lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni musieliby się zajmować dziećmi, to niewydolność ochrony zdrowia jest faktem - stwierdził.
- Ja bym poważnie zastanowił się nad obostrzeniami, szczególnie w sprawie przedszkoli i żłobków, choć to najtrudniejsza decyzja i sobie z tego zdaję sprawę, ale bym też przyjął perspektywę nie tylko dwa tygodnie, ale miesiąc do przodu, żeby nie było rzucania się od ściany do ściany, co mieliśmy na Warmii i Mazurach - otwarte na chwilę i zaraz zamknięte - zaznaczył lider PSL.
Co z zamknięciem kościołów? "Z bólem serca, ale oczywiście bym się pogodził"
Kosiniak-Kamysz ocenił, że "reżim sanitarny w części branż jest wyjściem i alternatywą dla lockdownu". - Mamy zakłady pracy, gdzie pracuje po tysiąc-dwa tysiące osób i one nie są objęte żadnym lockdownem. Tam też mogło dojść do daleko idących transmisji. Tam nie zastosowano żadnego reżimu sanitarnego daleko idącego, a wyłączono część branż - powiedział.
- Dzisiaj oczywiście przez te błędy rządu sytuacja jest trudniejsza. Ja gdybym dzisiaj miał podejmować tę decyzję, zastosowałbym ten plan pandemiczny z listopada - stwierdził.
Powiedział również, że rok temu pogodził się z zamknięciem kościołów na Święta Wielkanocne. - Pogodziłbym się i w tym roku. Te ograniczenia do pięciu osób, które były w ubiegłym roku wydają się być dzisiaj nieuniknione. Szczególnie w momencie, kiedy nie jest przestrzegana restrykcja jednej osoby na 15 metrów kwadratowych - mówił. - Z bólem serca, ale oczywiście bym się pogodził - dodał.
"Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy nie wykorzystali sytuacji"
Lider PSL mówił też o zaplanowanym na czwartek spotkaniu z inicjatywy klubów opozycyjnych (Koalicji Obywatelskiej, Koalicji Polskiej-PSL, UED, Konserwatyści i Lewicy) w sprawie Funduszu Odbudowy. - Zaprosiliśmy wszystkie kluby, zaprosiliśmy pana premiera. Zaprosiliśmy przede wszystkim samorządowców - powiedział.- Od początku mówimy - nic o nas bez nas, nic o wspólnotch lokalnych bez wspólnot lokalnych i nie legitymacja partyjna ma decydować o tym, gdzie trafią środki. Wierzę, że jest już nas więcej w opozycji, którzy tak uważają niż mniej. Ostatnie dwa tygodnie to na pewno dołączanie kolejnych posłów - ocenił.
- Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy nie wykorzystali sytuacji, w której rząd nie ma większości, a Solidarna Polska nie popiera tego pomysłu, nie popiera ratyfikacji i nie wynegocjowali dla obywateli, dla przedsiębiorców, dla wspólnot lokalnych lepszych warunków. Po prostu bylibyśmy głupcami jako opozycja nie wykorzystując sytuacji, kiedy mamy wpływ na rzeczywistość - powiedział.
Dodał, że jako opozycja przeważnie nie mają wpływu na to, jakie ustawy przechodzą, bo "rząd jest zintegrowany w wielu sprawach". - Musimy to wykorzystać na rzecz obywateli, przedsiębiorców i wspólnot lokalnych. My to zrobimy na pewno, wierzę, że zrobimy to wspólnie z całą opozycją - mówił lider PSL.
- Mam odwagę zagłosować przeciw, jeżeli nie będą spełnione warunki rozmowy, współpracy z samorządem, pomocy 10 procent dla rolnictwa i kilku innych warunków, które stawiają inne kluby opozycyjne. Dlaczego? Bo można wrócić z ratyfikacją po dwóch-trzech dniach, jeżeli te warunki zostaną spełnione. Irlandia odrzuciła w referendum Traktat lizboński. Wróciła do tego i go przyjęła. Wątpliwości co do akcesji nowych państw były w wielu krajach i czasem nie przechodziły takie ustalenia od razu i wracano do nich - stwierdził.
- To nie jest koniec świata. My na pewno jesteśmy za Funduszem Odbudowy, ale na rzetelnych warunkach. To nie może być fundusz wyborczy PiS-u, to musi być fundusz na rozwój kolejnych pokoleń, a nie tylko dla jednej partii i ich działaczy. Na coś takiego jak się opozycja da zgodzić, to będzie zdrada ze strony opozycji swoich wyborców i swoich obywateli - ocenił.
"Do roboty rządzie, odwagi, tutaj trzeba bronić polskich obywateli"
Kosiniak-Kamysz komentował też zatrzymanie na Białorusi działacza Związku Polaków na Białorusi Andrzeja Poczobuta i skazanie Prezes Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys na 15 dni aresztu. - To są osoby, za którymi powinniśmy stanąć murem. Tutaj twarda reakcja w relacjach bilateralnych powinna być natychmiastowa - powiedział.
- Czy ktokolwiek odbył rozmowę, czy ktokolwiek z rządu wykonał telefon, wezwał ambasadora Białorusi, zażądał wyjaśnień w tej sprawie, zażądał zwołania ciał Unii Europejskiej, może nawet Rady Europejskiej, w celu zawalczenia o swoich obywateli? Gdyby to się stało w Stanach Zjednoczonych albo w Izraelu, to tam za swoich obywateli dadzą się pokroić, niezależnie na którym kontynencie się dzieje jakakolwiek sprawa, w którym kraju. Zrobią wszystko - zablokują wszystkie możliwe relacje i uruchomią niebo i ziemię. Czy dzisiaj polski rząd, polski prezydent to zrobili? Nie zrobili. Więc do roboty rządzie, odwagi, tutaj trzeba bronić polskich obywateli, wspólnotę polską na wschodzie - ocenił Kosiniak-Kamysz.
- Bądźmy twardzi, bo niestety ta polska polityka zagraniczna to jest często polityka zagraniczna tylko i wyłącznie machania do samolotów tak jak prezydent Andrzej Duda w Stanach Zjednoczonych, uścisków dłoni i uśmiechów, a rzadko twardych żądań - zaznaczył lider PSL.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24