Na oprogramowaniu biurowym, z wykorzystaniem arkusza kalkulacyjnego i systemu kodów kreskowych policyjne laboratorium na własną rękę bada funkcjonariuszy. Z sukcesem - Światowa Organizacja Zdrowia zapowiada, że polski policyjny system będzie pokazywać za granicą. My mogliśmy zobaczyć, jak działa on "od kuchni".
W laboratorium policyjnym w Warszawie jesteśmy nie pierwszy raz. To tu, na co dzień, badane są próbki DNA pobrane z miejsc przestępstw. To tu realizowaliśmy materiał o śladach krwawych, mikrośladach czy - ostatnio - policyjnej "mapie błota", która ma pomóc w rozwiązywaniu kryminalistycznych zagadek na podstawie próbek gleby.
Od czerwca tu trafiają też wymazy od funkcjonariuszy, pracowników cywilnych polskiej policji oraz tych, którzy uczą się na policjantów. By, jak mówią twórcy systemu, komendy i szkoły policyjne nie stały się ogniskiem koronawirusa, by uniknąć rozprzestrzeniania COVID-19 przez policjantów, którzy pełnią służbę.
I by chronić ich przed zarażeniem, bo brakuje rąk do pracy (1 lipca było 7842 wakatów na 100 tysięcy – dane policyjnych związkowców).
A ci, którzy pełnią służbę, mają ręce pełne roboty. Przestępcy nie przestali popełniać przestępstw, a jeszcze trzeba pouczać ludzi, żeby nosili maseczki...
"Policja nie może przestać działać"
- Jesteśmy służbą, która nie może przestać pracować. Gdy wybuchła pandemia, wiedzieliśmy, że musimy natychmiast zareagować - mówi insp. dr n. med. Adam Frankowski, zastępca dyrektora Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji. Trzeba było zrobić coś, żeby zakażonych policjantów natychmiast odsunąć od służby. I nie pozwolić, żeby komendy i szkoły policyjne stały się ogniskami zakażeń - bo to mogłoby doprowadzić do paraliżu ich pracy.
Światowa Organizacja Zdrowia od początku pandemii podkreśla, że jest tylko jeden sposób na ograniczenie epidemii: trzeba testować jak najwięcej osób.
- Przypadki zakażeń będą się zdarzać, bo policjanci są częścią społeczeństwa. Trzeba jednak je wykryć, zanim cała grupa policjantów stanie się nosicielami wirusa - mówi tvn24.pl dr Paloma Cuchi, przedstawiciel WHO w Polsce.
Testy genetyczne (PCR) - polegają na pobraniu wymazu z górnych dróg oddechowych. Są potem one badane w sposób laboratoryjny. Eksperci sprawdzają, czy trzy geny charakterystyczne dla zakażenia koronawirusem namnażają się w ściśle określony charakterystyczny sposób. Jeśli tak, to znaczy to tyle, że osoba od której pobrano wymaz była w momencie pobrania zakażona. Testy serologiczne (przesiewowe) - polegają na sprawdzeniu, czy w organizmie człowieka wytworzyły się tzw. przeciwciała, czyli czy została wytworzona odporność na koronawirusa. Przeciwciała to - w dużym uproszczeniu - białka, które organizm wytwarza w ramach reakcji obronnej na zagrożenie. Do tych cząstek "przyklejają się" wirusy i są neutralizowane. Efekt - wirus nie atakuje zdrowych komórek organizmu. Człowiek wytwarza jednak przeciwciała dopiero po tym, jak zainfekował się wirusem i świadczą o tym, że organizm się przed nim broni.Rodzaje testów wykrywających koronawirusa
I tak, aby odciążyć służby sanitarne, służby policyjne badają w laboratorium kryminalistycznym testy PCR wykrywające wirusa SARS-CoV-2.
Zanim zbadasz, rozpakuj reklamówkę...
- Na co dzień, na podstawie śladów biologicznych pomagaliśmy wyjaśniać najbardziej zawiłe sprawy karne. Przeprowadzanie testów genetycznych na obecność wirusa SARS-CoV-2 nie przekraczało w żaden sposób naszych możliwości merytorycznych i badawczych – mówi nam młodszy inspektor dr hab. n. med. Magdalena Spólnicka, kierownik Zakładu Biologii w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji.
Był jednak inny problem - trzeba było jak najszybciej zbudować infrastrukturę chroniącą pracowników laboratorium przed zakażeniem, stworzyć system elektroniczny pozwalający na badanie próbek w dużej skali, i w końcu - zgrać wszystko tak, żeby i policyjne laboratorium nie utknęło pod nawałem pracy.
W kwietniu 2020 roku do zespołu w CLKP dołączył dr hab. Aleksander Masny, który do niedawna kierował Zakładem Wirusologii w Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego i współpracował z GIS oraz WHO w trakcie trwania epidemii chorób wirusowych. To jego wiedza miała pomóc w uniknięciu problemów, które spowalniają pracę wielu laboratoriów w całym kraju.
- Wiecie państwo, na co pracownicy laboratorium tracą najwięcej czasu? Na… rozpakowywanie paczek, w których docierają próbki do badań. Wymazy od potencjalnie zakażonych pakowane są w różny sposób, owijane foliówkami, wkładane do butelek. Specjaliści muszą się z tym wszystkim męczyć, zamiast zajmować się badaniem - opowiada.
Co jeszcze opóźnia podanie wyników badań? Wypełnianie wielu stron dokumentacji, formularzy i samo wypisywanie wyników. Przy setkach próbek do "przerobienia" każdego dnia, robi się z tego niemały problem i może pojawić się błąd ludzki.
- Trzeba było zdjąć z pracowników kilka niepotrzebnych obowiązków. Chcieliśmy, żeby postęp badania był na bieżąco śledzony przez system komputerowy, to on miał też wypełniać formularze wyników. Człowiek miał tylko sprawdzać, czy wszystko jest w porządku - opowiada Masny.
Teoretycznie – by stworzyć oddzielny system komputerowy - trzeba by było: rozpisać przetarg, odpowiedzieć na pytania ofertowe, wyłonić wykonawcę, odnieść się do zażaleń innych podmiotów, dać czas na wdrożenie rozwiązań i ewentualne poprawki i tak dalej.
- Nie było na to czasu. Całe szczęście rozwiązaliśmy problem, zanim do końca zrozumieliśmy, jak bardzo jest on skomplikowany - uśmiecha się mł. insp. dr hab. Magdalena Spólnicka.
Na patencie
Do stworzenia systemu wykorzystano oprogramowanie biurowe.
Powstający w maju policyjny system miał przede wszystkim poradzić sobie z największą bolączką innych laboratoriów: czyli przygotowywaniem przeróżnie zapakowanych fiolek do badania.
- Wytworzyliśmy ustandaryzowane zestawy do badań. Każdy z nich składa się z foliowej koperty o formacie nieco większym niż kartka A4. W środku jest wymazówka, probówka z płynem dezaktywującym wirusa, instrukcja obsługi i dwie torebki biohazard, czyli umożliwiające bezpieczny transport materiału potencjalnie zakaźnego. Każdy element opatrzony jest kodem kreskowym, do którego przypisywane są dane konkretnego pracownika policji - opisuje Magdalena Spólnicka.
Funkcję zaawansowanego systemu informatycznego pełni ogólnodostępny arkusz kalkulacyjny, z którym współpracuje czytnik kodów kreskowych.
- Do badanych pracowników policji i słuchaczy szkół policji wysyłany jest dwuosobowy specjalistyczny zespół pracowników policji w kombinezonach ochronnych. Jeden z nich jest zawsze wykwalifikowanym ratownikiem medycznym, co zapewnia zgodność z obowiązującymi regulacjami.
- Na tym etapie kod kresowy wiązany jest z danymi osobowymi badanego. O tym, jaki był wynik badania poszczególnych wymazów wie tylko sam zainteresowany i bezpośredni przełożony - zastrzega Aleksander Masny z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.
Anonimowe próbki z całej Polski trafiają na ulicę Iwicką w Warszawie. Tutaj, na wejściu sczytywany jest kod każdego zestawu. Komputer dostaje potwierdzenie, że próbka dotarła na miejsce. Potem będzie ona skanowana jeszcze wielokrotnie. Wszystko po to, żeby było wiadomo, na którym etapie znajduje się konkretny wymaz.
- Próbki z wymazami trafiają do sterylnego pomieszczenia, w którym pakiety przesłane do badań są otwierane przez pracowników w strojach ochronnych. Próbki trafiają do specjalnych statywów, które potem umieszczane są w urządzeniu, w którym następuje wyodrębnienie RNA wirusa – tłumaczy biolog dr Kamil Januszkiewicz z CLKP.
Pracownik laboratorium na tym etapie również używa skanera laserowego w celu potwierdzenia, czy dana próbka znajduje się na swoim miejscu. Jeżeli którejś zabraknie lub zmieni swoje miejsce, pracownik zostanie o tym poinformowany.
- Na kolejnym etapie próbki trafiają do maszyny, która po reakcji odwrotnej transkrypcji namnaża DNA zawarte w każdej z nich. Urządzenie wykonuje kilkadziesiąt cykli namnażania, w których obserwujemy, jak zachowują się poszczególne geny – wyjaśnia Januszkiewicz.
Eksperci skupiają swoją uwagę na trzech genach charakterystycznych dla koronawirusa – jeżeli w laboratorium namnażają się one w ściśle określony charakterystyczny sposób, oznacza to, że wymaz pochodzi od osoby zarażonej.
Masny: - Komputer generuje wynik badania dla każdej z próbek. Pracownik musi tylko sprawdzić, czy nie doszło do pomyłki. Jeżeli nie ma uwag, wyniki wracają drogą elektroniczną do zamawiającego: czyli do konkretnej jednostki policji. Dopiero tam numer próbki łączony jest z nazwiskiem pracownika policji.
Dodaje, że sprowadzenie roli człowieka do funkcji nadzorczej sprawia, że system postawiony w niecały miesiąc pracuje dużo sprawniej, niż w wielu laboratoriach zajmujących się wykrywaniem wirusa SARS-CoV-2.
- Mam skalę porównawczą i mogę śmiało powiedzieć, że usunięcie spod nóg pracowników laboratoriów wielu utrudnień sprawia, że policyjny system działa co najmniej kilka razy szybciej – podkreśla ekspert z policyjnego laboratorium.
Odmrożenie
Sposób organizacji systemu chwalony jest przez WHO.
- Przygotowujemy raport, w którym opiszemy jak szybko udało się stworzyć kompleksowy system i prześlemy to dalej, aby inne kraje mogły korzystać z polskiego doświadczenia. Cały świat uczy się walczyć z koronawirusem, dlatego wszystkie doświadczenia są bezcenne - mówi tvn24.pl dr Paloma Cuchi, przedstawiciel WHO w Polsce.
Policja z kolei przekonuje, że może walczyć z pandemią odciążając system ochrony zdrowia i wspierając system nadzoru nad chorobami zakaźnymi.
- Zależało nam, żeby wspomóc w działaniach inspekcję sanitarną. Chcieliśmy mieć możliwość prowadzenia szczegółowych badań bez szkody dla reszty społeczeństwa. Nie żyjemy jednak w odrębnym świecie: stwierdzone przez nas przypadki zakażenia zgłaszane są do wiadomości stacji sanitarno-epidemiologicznych. Dalsze czynności epidemiologiczne względem pracowników policji są takie same, jak dla każdego innego obywatela - podkreśla insp. dr Adam Frankowski, zastępca dyrektora Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji.
Badania w komendach i komisariatach – mówi z kolei Spólnicka - wyglądają tak: - Próbki pobierane są od osób, które były narażone na zakażenie, na przykład pracowały w dyżurce z osobą chorą. Od momentu wysłania do nas próbki z wymazem do momentu, w którym przełożony policjanta dostaje wynik, nie mija więcej niż 24 godziny.
O ile do poszczególnych komend i komisariatów służby z laboratorium wkraczają w przypadku podejrzenia zakażenia koronawirusem u jednego z pracowników, o tyle wszyscy ci, którzy są koszarowani w szkołach policyjnych są masowo, prewencyjnie badani zanim zostaną zamknięci.
Policja chce uniknąć sytuacji, do której doszło w kwietniu w Centralnej Szkole Państwowej Straży Pożarnej w Częstochowie. Covid-19 wykryto wtedy u ponad 50 osób.
- Badamy wszystkich dwukrotnie, zanim zostaną dopuszczeni do udziału w zajęciach w dużym gronie. Schemat badania uczestników kursów jest kompromisem pomiędzy optymalną, możliwą do uzyskania ochroną przed wystąpieniem ogniska zakażeń i ograniczeniami natury praktycznej: finansowej, organizacyjnej i psychologicznej. Jednak ten kompromis musi być ograniczony, żeby podjęte działania były skuteczne i nie stały się marnowaniem zasobów i czasu oraz nie stwarzały ryzyka uszczerbku na wizerunku policji - mówi Magdalena Spólnicka.
I zaznacza: - Nie możemy pozwolić, żeby szkoły policyjne stały się ogniskami zakażeń.
- Laboratorium pracuje na dwie zmiany, od godziny 6 do 21, w ten sposób realizując wszystkie zlecenia badawcze.
Koszt wyposażenia policyjnych pomieszczeń do potrzeb laboratorium wykrywającego zakażenie koronawirusem pokrył resort zdrowia. Za badania również płaci skarb państwa - laboratorium realizuje zadanie celowe finansowane z budżetu.
A co z zagadkami kryminalistycznymi, które dotąd były rozwiązywane w policyjnym laboratorium w Warszawie?
- Niestety, przestępstwa ciągle są popełniane. Część opinii jest nadal wykonywana przez Zakład Biologii CLKP w tym identyfikacyjne, gdzie przedmiotem badania jest materiał kostny. Wykonujemy również badania i czynności związane z funkcjonowaniem Bazy Danych DNA. Jednak część obowiązków w zakresie wykonywanych opinii musiała spaść na laboratoria wojewódzkie - kończy Magdalena Spólnicka.
Efekt domina
Od początku pandemii koronawirusem zakaziło się 305 policjantów i 31 pracowników cywilnych (stan na 3 sierpnia).
- Każde zakażenie oznacza konieczność odsunięcia od służby i przebadania wszystkich osób, z którymi zakażony miał kontakt. Każdy kolejny pozytywny wynik testu na SARS-CoV-2 oznacza lawinowe rozprzestrzenianie się puli osób, które nie mogą pełnić swoich obowiązków - mówi insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.
To, jak szybko rośnie problem osób, które nie mogą być uwzględnione w grafikach, pokazuje przykład policji z Płocka. W poniedziałek policyjny system badania próbek wykrył zakażenie u funkcjonariusza z działu dochodzeniowo-śledczego.
- Od służby odsuniętych zostało kilkudziesięciu policjantów i pracowników cywilnych. Wszyscy zostali przebadani przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji - informuje mł. asp. Marta Lewandowska z płockiej komendy.
W przebadanej grupie zakażenie koronawirusem wykryto u czterech kolejnych osób.
- Zakres badań trzeba było rozszerzyć na kolejne osoby. W poniedziałek pobraliśmy próbki od kolejnych osób, ich liczba grubo przekroczyła sto - mówi policjantka.
Na razie płocka policja ma jeszcze kim pracować w mieście i powiecie. W czasie pandemii było już jednak tak, że policjantów z danego miasta zastępowali koledzy z sąsiednich miejscowości. Jak w Opocznie, pod koniec kwietnia, gdy wszyscy tamtejsi policjanci zostali objęci kwarantanną.
Nie wszystko da się przesiać
- W czasie naszej aktywności, od początku czerwca, skutecznie udało się wykryć i skutecznie zagasić ogniska zakażeń w strukturach policji. Tak było w Radomiu i Żyrardowie – twierdzi Magdalena Spólnicka.
Policyjny system przebadał od czerwca kilka tysięcy osób. U kilkudziesięciu potwierdzono zakażenie.
- Policja jest zbyt dużą służbą, żeby przeprowadzać regularnie badania przesiewowe w całej grupie, która liczy blisko sto tysięcy osób. Dlatego skupiamy się na badaniu funkcjonariuszy i pracowników cywilnych, którzy mieli bezpośredni kontakt z zakażonymi - ocenia szef zakładu Biologii w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji.
Główny Inspektorat Sanitarny co jakiś czas organizuje jednorazowe badania przesiewowe, żeby określić stan rozwoju epidemii w poszczególnych grupach. I tak, pod koniec czerwca zbadano pięć tysięcy policjantów. O wynikach w ubiegłym tygodniu mówił na antenie TVN24 Jarosław Pinkas, Główny Inspektor Sanitarny. Wszystkie pobrane wtedy próbki dały wynik negatywny.
Autorka/Autor: Bartosz Żurawicz/ red. Iga Piotrowska
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź