Wielu opisało już, jak po grudce ziemi dotrzeć na przykład do mordercy. Taki Artur Conan Doyle niemal za każdym razem kazał Sherlockowi Holmes'owi zaglądać podejrzanemu pod podeszwę buta, by na tej podstawie sprawdzić, którędy chadzał i czy drogi jego i ofiary się skrzyżowały oraz czy jego alibi jest wiarygodne.
Jeden z najsłynniejszych detektywów współczesnej literatury, Lyncoln Rhyme, wytropił zabójcę po pyle znalezionym na ubraniu ofiary, takim samym jak ten, który przykrył dolny Manhattan po zamachach z 11 września. Nadal był obecny, choć niewidzialny, w promieniu kilku kilometrów od zburzonych wież World Trade Center i w tej części Nowego Jorku ujęto sprawcę morderstwa.
Zupełnie niefikcyjnych śledczych, polskich policjantów, do przestępcy doprowadził pył, w który zamieniają się granulki lakieru, jakiego używa się do malowania dróg, a dokładnie elementów świecących w ciemności. Pył znajdował się na ciele znalezionym w głębi lasu...