Na miejscu niedzielnego wypadku w krakowskiej Nowej Hucie w poniedziałek rano wciąż pracują policjanci i strażacy. Wrak samolotu został zabezpieczony policyjnym parawanem. Na miejsce katastrofy ponownie przyjedzie dziś Komisja Badania Wypadków Lotniczych.
Funkcjonariusze zabezpieczają wrak, który jest dowodem w sprawie. Trwa także wstępne wyjaśnianie przyczyn tragedii. Specjaliści zastanawiają się, czy samolot uderzył bezpośrednio w dom, czy spadł ok. dwóch metrów przed budynkiem. Do końca pewne przebiegu wypadku nie są też osoby mieszkające w zniszczonym domu.
Około 9 rano rozpoczęły się ponowne oględziny miejsca zdarzenia. Podczas nocnej inspekcji z wraku wymontowano już rejestratory. Najprawdopodobniej dziś po południu mają też być znane wyniki sekcji zwłok ofiar wypadku. Wypadek bada także prokuratura.
W sumie w dwóch częściach budynku mieszkało 19 osób. Ostatniej nocy przebywali u sąsiadów i u dalszej rodziny. Już wczoraj prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zapewnił, że rodzina dostanie lokale zastępcze.
Tragiczny wypadek
Do wypadku doszło w niedzielę. Samolot Cesna 182 wystartował z podkrakowskiego lotniska w Pobiedniku Wielkim o godz. 19.15 i był w powietrzu ok. 15-20 minut. W pewnym momencie spadł prosto na dom przy ul. Podstawie w krakowskiej dzielnicy Nowa Huta. Na pokładzie obok 42-letniego pilota, od niedawna dyrektora krakowskiego aeroklubu, były trzy dziewczynki - wszystkie miały 14-lat. Wszyscy zginęli na miejscu.
Jak powiedział w poniedziałek rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak, jedna z dziewczynek pochodziła z Krakowa, a druga z Tarnowa, a trzecia najprawdopodobniej z woj. podkarpackiego. Szczegóły nadal ustala policja.
Mieszkańcom budynku, w którym mieszkała wielodzietna rodzina nic sie nie stało. - W zgliszczach nikogo nie znaleziono, szczęście w nieszczęściu, że osobom, które były wtedy w domu udało się uciec - relacjonował wczoraj rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.
"Nagle zobaczyliśmy potężne kłęby czarnego dymu"
Ostatnie sekundy lotu widział pan Robert. - Wracaliśmy z rodziną z weekendu, kiedy taki malutki samolocik zaczął schodzić do lądowania z prawej strony drogi. W pewnym momencie lekko się tak jakby zakolebał, zatrzepotał skrzydłami, po czym poderwał się do góry i poleciał w stronę Niepołomic. Tam zaczął kołować i nagle zobaczyliśmy potężne kłęby czarnego dymu i wysokie płomienie, kiedy uderzył w ziemię. Wszystko było widać z drogi - dodał.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24