Tylko Marek Trela może odbudować renomę Janowa Podlaskiego - stwierdziła w "Faktach po Faktach" Joanna Kluzik-Rostkowska (PO). Przekonywała, że "w ciągu sześciu tygodni zdezawuowała się marka Janowa Podlaskiego". Były minister rolnictwa Artur Balazs przekonywał z kolei, iż nieprawdziwe jest twierdzenie, że przez zmianę prezesa padły dwa konie.
- Przez 200 lat w Janowie Podlaskim działo się dobrze, ostatni szef rządził tą stadniną przez 19 lat, pracował w niej ponad 30 i 19 lutego miała nastąpić dobra zmiana i okazało się, że w ciągu 6 tygodni można zmarnotrawić to, co było naszą dobrą wizytówką w świecie przez ostatnie kilkadziesiąt lat - powiedziała posłanka Kluzik-Rostkowska.
Podkreśliła, że padnięcie dwóch klaczy to "sprawa do głębokiej refleksji ministra Jurgiela". Jej zdaniem do pracy przywrócony powinien zostać poprzedni prezes stadniny, Marek Trela. Jej zdaniem tylko odwołany prezes jest "w stanie wzbudzić zaufanie na powrót" i "szybko odbudować renomę Janowa Podlaskiego".
Kluzik-Rostkowska nawiązała też do wypowiedzi ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela, który oświadczył, że z padnięciem zwierząt mogą mieć związek "osoby trzecie". - Ja już apelowałam do ministra Jurgiela, żeby dokładnie sprawdził, kim są te osoby trzecie, bo może się okazać, że są to jego współpracownicy oraz on sam - stwierdziła. Podkreśliła, że "nie podejrzewa świadomego działania", ale "niekompetencja mogła grać dużą rolę".
Jako dowód podała okoliczności poprzedzające śmierć klaczy Amry. Argumentowała, że władze stadniny - jej zdaniem błędnie - zdecydowały o przewiezieniu konia w zaawansowanej ciąży do Warszawy. Przekonywała, że żadna z klinik nie chciała przyjąć konia tuż przed porodem, dlatego musiał osobiście interweniować minister. Klacz oźrebiła się więc w Warszawie, a potem wróciła do Janowa, gdzie po kilkudziesięciu godzinach zachorowała na kolkę jelitową i padła.
Balazs: zmiana prezesa nie powoduje śmierci koni
Artur Balazs podkreślił, że nie zgadza się z tezą posłanki "dotyczącą znaku równości między zmianą personalną na stanowisku prezesa, a tym, że klacze nie żyją". - Prawdopodobnie jedno z drugim nie miało nic wspólnego - ocenił.
I dodał: - Konie arabskie hodowane w takich idealnych warunkach są czymś szczególnym. Naprawdę dużo nie potrzeba, żeby doszło do tragedii. To naprawdę ma niewiele wspólnego ze zmianami personalnymi.
Balazs powołał się na analizę ekspertów, którzy stwierdzili, że końska pasza była zanieczyszczona antybiotykami.
Jego zdaniem zmiany w Janowie Podlaskim nie były do końca trafione. Podkreślił jednak, że o dymisje nie można obwiniać ministra rolnictwa, bo - jego zdaniem - to nie on decydował. - Wierzę, że na tym niższym szczeblu był ktoś taki, kto przyglądał się tej stadninie i uznał, że jest okazja, by dokonać tam zmiany - podkreślił.
Balazs uznał, że polskie hodowle koni arabskich potrzebują teraz "dobrego klimatu". - Ogłosiłbym konkurs, tak jak on ma być, i wybrałbym najlepszego kandydata o najwyższych kwalifikacjach merytorycznych i moralnych - powiedział.
Pytany, czy jego zdaniem Marek Trela powinien odzyskać stanowisko, przypomniał, że powodami odwołania były także krytyczne raporty m.in. NIK dotyczące funkcjonowania stadniny. Podkreślił, że jeśli tezy w nich zawarte "okazałyby się nieprawdziwe", to otwiera to drogę do startu w konkursie. Zaznaczył jednak: - Jeżeli z tych raportów rzeczywiście by coś [złego - red.] wynikało, to przekreśla to szanse na powrót pana Treli.
Autor: pk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24