Minister Ziobro nadzorujący ministerstwo hejtu w istocie próbuje wprowadzić cenzurę w internecie - w taki sposób nowy projekt resortu sprawiedliwości dotyczący "ochrony wolności słowa w internecie" komentował Jan Grabiec z Koalicji Obywatelskiej. Inna przedstawicielka tego klubu, Kamila Gasiuk-Pihowicz oceniła, że projekt należałoby nazwać "ustawą o ochronie hejterów". Szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski powiedział, że projekt "niesie za sobą duże niebezpieczeństwa".
Powołanie Rady Wolności Słowa, w której zasiąść miałoby pięciu członków powoływanych na sześcioletnią kadencję większością 3/5 głosów przez Sejm - to jedno z założeń projektu w sprawie "ochrony wolności słowa w internecie", który przedstawiło w piątek kierownictwo resortu sprawiedliwości – minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.
Rada - jak powiedział Kaleta - ma stać "na straży przestrzegania przez wszelkie media społecznościowe działające na terenie Rzeczypospolitej konstytucyjnego prawa do korzystania z wolności słowa"; jeśli dany serwis na przykład zablokuje dostęp do danej treści, użytkownik ma mieć prawo odwołać się od tej decyzji do tego serwisu, który będzie musiał rozpatrzyć odwołanie w ciągu 48 godzin. Jeśli - powiedział Kaleta - serwis nie przywróci wpisu albo utrzyma blokadę konta, użytkownik będzie mógł złożyć odwołanie do Rady Wolności Słowa, która będzie miała na jego rozpatrzenie siedem dni.
Gasiuk-Pihowicz: projekt należałoby nazwać ustawą o ochronie hejterów
Do pomysłu resortu sprawiedliwości odnieśli się w piątek politycy opozycji. Posłanka Koalicji Obywatelskiej Gasiuk-Pihowicz stwierdziła, że projekt należałoby nazwać "ustawą o ochronie hejterów". Oceniła, że "wiązanie przez ziobrystów tej ustawy z wolnością to szczyt hipokryzji".
Według niej proponowany projekt zamiast chronić wolność słowa prowadzi do ograniczenia wolności mediów społecznościowych, gdyż "podporządkowuje serwisy instytucjom państwa". - Bowiem każde odwołanie od ich decyzji będzie musiało przejść przez wybraną przez polityków Radę [Wolności Słowa – red.], zanim trafi do sądu administracyjnego – podkreśliła.
Gasiuk-Pihowicz stwierdziła też, że "hipokryzją jest powoływanie Rady Wolności Słowa przez człowieka, który nadzoruje resort, w którym - jak informowały media - przez długie miesiące działała hejterska szajka, która miała szkalować w mediach sędziów, którzy walczą o niezależność polskiego wymiaru sprawiedliwości".
Sprawa hejtu wobec sędziów
Chodzi o sprawę z lata 2019 roku, kiedy to ówczesny wiceszef resortu Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, między innymi prezesa stowarzyszenia "Iustitia", Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra. Po tych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji. Według informacji Onetu na komunikatorze WhatsApp miała powstać zamknięta grupa o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie niektórych sędziów.
"Minister Ziobro, nadzorujący ministerstwo hejtu, w istocie próbuje wprowadzić cenzurę w internecie"
Poseł Jan Grabiec z Koalicji Obywatelskiej dodał, że "minister Ziobro, nadzorujący ministerstwo hejtu, w istocie próbuje wprowadzić cenzurę w internecie".
Według niego "mamy tutaj do czynienia z ogromną aferą, którą można by nazwać aferą Acta 3". - Powstaje pytanie, dlaczego sprawą wolności internetu zajmuje się minister nadzorujący prokuraturę, prokurator generalny Zbigniew Ziobro, a nie premier Mateusz Morawiecki, który zgodnie z podziałem kompetencji w rządzie nadzoruje resort cyfryzacji – powiedział Grabiec.
Dodał, że to w kancelarii premiera są "wszystkie kompetencje dotyczące regulacji związanych z cyfryzacją, ze sferą internetową". - Widać, że minister Ziobro nie rezygnuje z pokazywania, kto jest ważniejszy dzisiaj w obozie PiS-u, w obozie tak zwanej Zjednoczonej Prawicy; [Ziobro – red.] pokazuje, że to on nadaje ton polityce rządu, i sam proponuje rozwiązania, które kompetencyjnie i należą do premiera – ocenił poseł KO.
Jego zdaniem bardzo ważne jest to, "kto proponuje te rozwiązania". - To właśnie Zbigniew Ziobro stworzył parasol ochronny nad grupą hejterską funkcjonującą w jego ministerstwie. To tam grupa sędziów pod pseudonimem "Kasta" produkowała hejterskie treści, przygotowywała ataki personalne przeciwko polskim niezawisłym sędziom – mówił Grabiec.
Według niego z projektem ustawy o ochrony wolności słowa w internecie wiążą się dwa zagrożenia: "że ministerstwo chce przyznać sobie możliwość tworzenia parasola ochronnego nad hejterami związanymi politycznie z obozem władzy" oraz że resort sprawiedliwości "stara się stworzyć instrumenty, które pozwolą ścigać niezależnych internautów".
Siemoniak: esencja pisowskiego podejścia do rozwiązywania ważnych problemów
Do projektu Ministerstwa Sprawiedliwości odniósł się także wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Tomasz Siemoniak. "Projekt ministra Ziobry powołania Rady Wolności Słowa to esencja pisowskiego podejścia do rozwiązywania ważnych problemów. Według tego schematu cztery miejsca w 'radzie' przypadną PiS, jedno - opozycji. Etaty, budynek, limuzyny. I pierwszeństwo szczepień dla członków 'rady'. Karykatura" – napisał Siemoniak w piątek na Twitterze.
Gawkowski: ministrowi Ziobrze bardziej zależy, aby w internecie wspierać te ruchy, których treści są ograniczane
Według szefa klubu Lewicy Krzysztofa Gawkowskiego "projekt przedstawiony przez ministra sprawiedliwości w niektórych elementach rzeczywiście odpowiada na potrzebę zmian w zakresie polityki informacyjnej portali społecznościowych". Ale, jak dodał, projekt "niesie za sobą duże niebezpieczeństwa związane z tym, że chęć powołania Rady Wolności Słowa będzie miała całkowity charakter polityczny". - Nie dajmy się nabrać na to, że to będzie jakaś większość kwalifikowana, dlatego że już nie raz PiS w pierwszym zdaniu wpisywał "większość kwalifikowana", a wybierał zwykłą większością – apeluje Gawkowski.
- Przepisy dotyczące wolności treści wskazują też na to, że ministrowi bardziej zależy na tym, żeby w internecie można było wspierać te ruchy, które dzisiaj są ograniczane - można powiedzieć - o charakterze takim faszyzującym, bo to one mają głównie problem ze swoimi treściami, które są likwidowane – powiedział poseł.
W jego ocenie "przepisy przedstawione przez ministerstwo nie idą w parze z regulacjami, które przygotowuje Unia Europejska, co może niepokoić". - Zdaje się, że miały być w tej sprawie szerokie konsultacje, a jednak chyba zabrakło dobrej woli, żeby porozmawiać z osobami w Unii przygotowującymi przepisy dotyczące rynku cyfrowego – dodał Gawkowski.
Pytany, czy taka propozycja może liczyć na poparcie Lewicy, odparł, że "niektóre elementy mogą, jak na przykład ślepy pozew". Chodzi o możliwość złożenia pozwu o ochronę dóbr osobistych bez wskazania danych pozwanego. - Uważamy, że to jest dobry kierunek i jeżeli będą rozdzielne w tej sprawie głosowania, a Lewica na pewno złoży swój projekt ustawy dotyczący "ślepego pozwu", to wtedy jest szansa na jakieś elementy rozmowy – powiedział Gawkowski.
Źródło: PAP