To jest historyczna decyzja Unii Europejskiej, dla nas, dla Polski. Coś, do czego zmierzaliśmy, orędowaliśmy, przekonywaliśmy przecież naszych partnerów w Unii i w NATO od bardzo, bardzo wielu lat - mówiła w "Kropce nad i" Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, nowa ministra funduszy i polityki regionalnej, była ambasadorka Polski w Moskwie, komentując decyzję Unii Europejskiej o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.
Rada Europejska podjęła decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Status państwa kandydującego otrzymała Gruzja - poinformował przewodniczący Rady Charles Michel. "To zwycięstwo Ukrainy. Zwycięstwo całej Europy. Zwycięstwo, które motywuje, inspiruje i wzmacnia" - napisał w mediach społecznościowych ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski.
Decyzję komentowała w "Kropce nad i" Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, nowa ministra funduszy i polityki regionalnej, była ambasadorka Polski w Moskwie. - Ja osobiście uważałam, że to się po prostu musi zdarzyć i bardzo dobrze, że tak się stało. To jest historyczna decyzja Unii Europejskiej, dla nas, dla Polski. Coś, do czego zmierzaliśmy, orędowaliśmy, przekonywaliśmy przecież naszych partnerów w Unii i w NATO od bardzo, bardzo wielu lat. I tu muszę powiedzieć ponad podziałami politycznymi, co jest budujące - mówiła.
- To jest sukces Ukrainy, to jest sukces Polski, to jest coś bardzo ważnego dla Europy, chociaż równocześnie to jest ogromne wyzwanie, żeby sfinalizować ten proces - dodała.
Premier Węgier Viktor Orban był "chwilowo nieobecny" podczas podjęcia przez Radę Europejską decyzji. Szef węgierskiego rządu deklarował wcześniej swój sprzeciw, zaś decyzja wymagała jednomyślności unijnych przywódców. Nieobecność Orbana miała być w "konstruktywny sposób" uzgodniona między liderami.
Czytaj więcej: "Nieobecność uzgodniona w konstruktywny sposób". Orban przeciwko decyzji Unii, ale weta nie użył
- No to jest taki, nazwałabym to, miałki manewr polityczny, ponieważ Viktor Orban w swoim kraju cały czas prowadzi bardzo ostrą antyukraińską i niestety prorosyjską narrację, i także antyunijną, to żeby nie dać twarzy tej decyzji, a równocześnie przecież wiedział, co się zdarzy pod jego nieobecność, no dokonał takiego wybiegu - oceniła Pełczyńska-Nałęcz.
Pełczyńska-Nałęcz: decyzja zauważona na Kremlu, ale tam trafia tylko język siły
Była ambasadorka Polski w Rosji została zapytana o potencjalną reakcję Rosji na dzisiejsze wydarzenia w Brukseli. - Prezydent Putin stawia sobie bardzo jasne cele i te cele niestety wykraczają poza Ukrainę. To jest oczywiście podbicie Ukrainy, czy też uzyskanie pełnej kontroli nad tym krajem, ale to idzie dalej - mówiła.
- Prezydent Putin chce zniszczyć Zachód, chce dekompozycji Unii Europejskiej, dekompozycji NATO, bo wtedy rozumie, że będzie miał wpływ na Unię i na bezpieczeństwo naszego regionu, bo o tym też bardzo otwarcie, wielokrotnie mówił, że to jest jego cel i jego zainteresowanie - dodała.
Jak stwierdziła, "sama taka symboliczna decyzja, ona została na pewno zauważona, odnotowana na Kremlu, ale to nie jest coś, co akurat do prezydenta Putina trafia. Do prezydenta Putina niestety trafia wyłącznie język siły, twardej, niestety, militarnej siły i my musimy pamiętać, że tutaj wsparcie dla Ukrainy w tym obszarze jest absolutnie fundamentalne".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24