Przyznane stypendium wcale nie oznacza, że student je otrzyma - pisze "Gazeta Prawna". Uczelnie mogą wstrzymać ich wypłacanie lub poważnie je okroić za np. niewykupienie bonu na stołówce, niezłożenie indeksu w terminie, czy bez wiedzy studenta pokryć nim jego czesne. Takie praktyki to łamanie prawa - alarmuje NIK.
NIK sprawdził, jak 38 uczelni (18 publicznych i 20 niepublicznych) wydaje pieniądze przeznaczone na pomoc materialną dla studentów. Z pokontrolnego raportu wynika, że szkoły wyższe źle gospodarują funduszami przyznawanymi z budżetu i nie wykorzystują wszystkich dostępnych środków. W 2005 roku do kieszeni studentów nie trafiło aż 115 mln zł.
Według "Gazety Prawnej", NIK uznał, że wyjątkowo dużo środków nie wykorzystały cztery szkoły: AWF w Warszawie, Akademia Ekonomiczna w Poznaniu, Akademia Rolnicza w Szczecinie, Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. AWF w Warszawie wypłacił tylko 50 proc. dostępnych funduszy. Niektóre z nich wypłaciły jedynie 50 proc. pieniędzy przeznaczonych na stypendia.
Profesor Stefan Jurga, sekretarz stanu w resorcie nauki, wyjaśnia, że pieniądze niewykorzystane w danym roku przechodzą na następny rok. Nie ma więc niebezpieczeństwa, że zostaną zmarnowane. Grzegorz Buczyński z NIK podkreśla jednak, że gdyby były wykorzystane, więcej osób mogłoby otrzymać pomoc.
Stypendia przyznawane są również niezgodnie z przepisami. Szkoły, przyznając pomoc, stosują dodatkowe kryteria, niewymagane przez prawo. Ponadto znacząco różnicują wysokość pomocy dla studentów o takim samym dochodzie, nawet na tych samych wydziałach.
Uczelnie utrudniają też dostęp do stypendiów osobom niepełnosprawnym. Zgodnie z ustawą, przysługuje ono każdemu, to przedstawi orzeczenie o niepełnosprawności. Tymczasem Wyższa Szkoła Humanistyczna we Wrocławiu jego przyznanie uzależniała od sytuacji materialnej, a Akademia Ekonomiczna w Poznaniu wymagała zaliczenia semestru.
Źródło: "Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24