Jeśli ludzie dobrej woli wychodzą na ulice, nie agresywnie, jeśli są bezinteresowni, to prędzej czy później coś dobrego się stanie - mówił w specjalnym wydaniu "Faktów po Faktach" przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. - Ludzie wyszli po to, żeby bronić wolności i niezawisłości sądów. To jest rzecz piękna - dodał.
W czwartek Sejm uchwalił ustawę o Sądzie Najwyższym autorstwa PiS. W zeszłym tygodniu parlament przyjął z kolei nowelizację ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa i o ustroju sądów powszechnych, które czekają już tylko na podpis prezydenta.
Od kilku dni w wielu miejscach kraju trwają protesty przeciwko wprowadzanym zmianom w sądownictwie.
"Prędzej, czy później coś dobrego się stanie"
Do tych demonstracji odniósł się w specjalnym wydaniu "Faktów po Faktach" przewodniczący Rady Europejskiej, były premier Donald Tusk.
- Jeśli ludzie dobrej woli wychodzą na ulice, nie agresywnie, jeśli są bezinteresowni, to prędzej czy później coś dobrego się stanie - ocenił.
- Dzisiaj, kiedy widzę te twarze na ulicach - nie chcę być tutaj politycznie stronniczy - ale tutaj nie ma mowy o żadnej symetrii, to są tysiące dobrych ludzi, którzy mają co innego do roboty w życiu. To są ludzie bez nienawiści, którzy wyszli w takiej masie na ulice, nie we własnym wąsko pojętym interesie - komentował Tusk.
- Oni wyszli po to, żeby bronić wolności i niezawisłości sądów. To jest rzecz piękna - mówił przewodniczący Rady Europejskiej.
- Ja bym ze strony władzy i prezydenta potraktował to jako wielką szansę. Wychodzą tysiące ludzi, nie z nienawiści, czy z negatywnych emocji, tylko ewidentnie z pięknej troski, żeby Polska była lepsza - kontynuował.
Podkreślił, że był tym "bardzo wzruszony". - Nie mogę o tym mówić bez wzruszenia, bo to przypomniało mi najlepsze chwile z historii Polski, w których ja miałem okazję uczestniczyć - powiedział.
- Tej energii nie można za żadne skarby zmarnować, bo to byłby grzech wyjątkowy. I nie należy na pewno komentować, tak jak słyszę czasami z ust ministrów, że to są turyści, przypadkowi spacerowicze, już nie mówiąc o kanaliach i tak dalej - przytoczył.
"Na ulicę wyszło samo dobro"
Donald Tusk zaapelował również do prezydenta. - Nie musi mnie przyjmować, ja przeżyję, ale niech nie lekceważy tych ludzi, bo - zacytuję klasyka - na ulicę wyszło samo dobro - ocenił.
Jak dodał, będzie robił wszystko, żeby Polsce pomóc poprzez te instrumenty i możliwości, jakie ma.
Pytany o możliwe scenariusze, jeśli chodzi o obecną sytuację w naszym kraju, odparł: - Za dużo w życiu widziałem tego typu momentów, żeby być łatwym optymistą. Wydaje mi się, że - jak na dzisiaj - strona rządząca jest zdeterminowana, żeby to złe z punktu widzenia Europy prawo wprowadzić. Opinia publiczna nie ma teraz wystarczających instrumentów, żeby to zablokować.
- Pomysły na konfrontacyjne, siłowe rozwiązania w Polsce są najgorsze z możliwych. Nikomu bym nie wybaczył, gdyby wpadł na pomysł, że można coś siłą w Polsce rozwiązać - mówił. - Być może trzeba będzie odrobinę cierpliwości, najważniejsze, żeby ci, którzy tak głośno, a równocześnie tak serdecznie, zareagowali na to, co się dzieje w Polsce, żeby się nie zniechęcili. Ja nie namawiam nikogo do manifestowania, ale żeby tego nastroju zaangażowania w życie publiczne, żeby tego nie utracili. I tu też cytując klasyka - dobro zwycięży - powiedział.
Bez spotkania Tusk - Duda
Donald Tusk zapytany, czy jest rozczarowany odmową spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą, odparł, że "zbyt wielkich nadziei na to spotkanie nie miał". - Ale trzeba wykorzystać każdą możliwość, aby pomóc wyjść Polsce z tego zakrętu, w jakim się niewątpliwie znalazła - powiedział.
- Mam własną opinię na temat tego, co dzieje się w kraju. Ona jest bardzo krytyczna. Uważam, że dobrze byłoby, żeby prezydent i polski rząd mieli wiedzę, jakie konsekwencje mogą pójść za tym co się dzieje w tej chwili z reformą prawa - skomentował Tusk.
Zdaniem Tuska, "prezydent RP powinien się tym przejąć". - Sytuacja jest, moim zdaniem, naprawdę poważna. To, co dzieje się, jest przedmiotem wielkich emocji, niepokoju, smutku Unii Europejskiej - zaznaczył.
Jak powiedział, "bardzo dużo mówi się o Polsce i od wielu lat nie mówiono tak źle". - My przez te 25 lat i wcześniej zbudowaliśmy podwalina bardzo zdrowiej demokracji, w której państwo jest tak budowane, żeby możliwie mało szkodzić obywatelowi i możliwie skutecznie mu pomagać - stwierdził.
Jednak - jak dodał - jest gotów dalej jechać do prezydenta. - To jest moja praca, (mogę się z nim spotkać - red.) choćby jutro, nie mam z tym żadnego problemu, tak samo z premier Szydło.
- Chciałbym, żeby wiedzieli, że to można odwrócić, że nie trzeba być więźniem jednego złego pomysłu jednego w złych emocjach działającego człowieka - ocenił przewodniczący Rady Europejskiej.
Polsce grożą sankcje?
W środę wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans oświadczył, że ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa, o sądach powszechnych i projekt ustawy o Sądzie Najwyższym stanowczo "wzmacniają systemowe zagrożenie dla rządów prawa" w Polsce.
Jak zapowiedział, Komisja przygotuje w przyszłym tygodniu procedurę o naruszenie prawa Unii Europejskiej przez Polskę. Ponadto - dodał - KE jest bliska uruchomienia art. 7 traktatu o UE, który może skutkować objęciem kraju członkowskiego sankcjami.
Do tych zapowiedzi odniósł się w "Faktach po Faktach" Donald Tusk.
- Nie sądzę, aby ktokolwiek zgłaszał wniosek o uruchomienie art. 7. Pretensje, jakie instytucje europejskie zgłaszają dzisiaj pod adresem rządu polskiego i Polski, są uzasadnione - skomentował Tusk. - Dotyczące one systemu prawa, Trybunału Konstytucyjnego, teraz Sądu Najwyższego - wymieniał.
Jak powiedział, jest ostatnią osobą z Brukseli, która chciałaby w związku z tym postawić Polskę jako kraj, w sytuacji gorszej i ze złymi konsekwencjami dla obywateli.
- Komisja (Europejska - red.) postępuje bardzo stanowczo, ale spokojnie równocześnie. Jej współpraca z polskim rządem jest jednak na fatalnym poziomie. Ze względu na stanowisko i postawę polskiego rządu, który nie chce współpracować w tej kwestii zbyt entuzjastycznie - ocenił.
- Tak długo, jak długo będziemy świadkami tej logiki, tego myślenia, tak długo będziemy mieli kłopot ze znalezieniem wspólnego, polskiego i europejskiego rozwiązania - mówił.
- Jeśli uczestnictwo w Unii Europejskiej, co oznacza także przestrzeganie standardów, przepisów, wspólnych ustaleń, jest traktowane jako brutalna ingerencja, spisek elit, to aż trudno to skomentować - dodawał.
Donald Tusk powiedział, że chciałby mimo wszystko dotrzeć z przekazem do prezydenta, ale też do innych polityków obozu rządzącego.
- Nie róbcie tego Polsce, bo te doraźne - w cudzysłowie - triumfy, że my pokazaliśmy Europie jacy jesteśmy niezłomni, one nie mają najmniejszego sensu. To tak, jakbyśmy sami sobie pokazywali figę nieustannie. Chyba, że rzeczywiście tak, jak niektórzy sądzą, w tle jest ta perspektywa, że Polska nie będzie w Unii Europejskiej, że Unia Europejska jest kłopotem, ciężarem - stwierdził.
Polska wyjdzie z Unii Europejskiej?
Zapytany, czy może tak się stać, że Polska wyjdzie z Unii Europejskiej, odpowiedział: - Chciałbym to bardzo jasno powiedzieć. Tutaj w Brukseli nikt na Polskę nie chce się rzucić. W Brukseli i w całej Europie ludzie pytają mnie, w jaki sposób można by przekonać polskich partnerów, żeby nie robili złych rzeczy, złych także z punktu widzenia Unii Europejskiej.
Podkreślał, że "wszyscy bez wyjątku są tym zaniepokojeni". - Dla członkostwa i pozycji, jakie Polska ma z tego członkostwa, nie ma żadnego zagrożenia w Europie, to zagrożenia czai się dzisiaj w Warszawie - stwierdził Tusk.
- Jeżeli ktoś zmierza dzisiaj do tego, aby Polska straciła korzyści, jakie wynikają z uczestnictwa w Unii, to nie są to ludzie w Brukseli, Paryżu, Madrycie, Berlinie. Takich ludzi spotykam dzisiaj w Warszawie, nie na ulicach, ale w gabinetach - powiedział Donald Tusk.
OGLĄDAJ CAŁY ODCINEK "FAKTÓW PO FAKTACH":
Autor: kb//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24