Ogłosiła zwycięstwo w wyborach. Kraj częściowo odcięty od świata, doniesienia o ofiarach

forum-1049285416 (1)
Zamieszki po wyborach w Tanzanii w kenijskim mieście przygranicznym
Źródło: Reuters
Komisja wyborcza w Tanzanii ogłosiła, że prezydentka Samia Suluhu Hassan zdobyła blisko 98 procent głosów w wyborach, po których doszło do gwałtownych protestów. Są doniesienia o ofiarach. Kraj jest odcięty od internetu, a rząd tłumaczy, że było to konieczne.

Hassan po raz pierwszy objęła urząd prezydencki w 2021 roku, po śmierci swego poprzednika Johna Magufuli. Teraz znów została szefową państwa. Komisja wyborcza w Tanzanii ogłosiła w sobotę, że Samia Suluhu Hassan zdobyła 97,6 procent głosów w wyborach.

Ceremonia zaprzysiężenia może się odbyć już w sobotę – poinformował korespondent AFP przez telefon, ponieważ w kraju odcięto dostęp do internetu.

Samia Suluhu Hassan
Samia Suluhu Hassan
Źródło: Thomas Mukoya / Reuters / Forum

Protesty podczas wyborów w Tanzanii

Hassan, początkowo lubiana za złagodzenie restrykcji wprowadzonych przez Magufuliego, była potem krytykowana za ostre represje wobec swych krytyków.

Podczas środowych wyborów prezydenckich i parlamentarnych wybuchły protesty, których przyczyną było wykluczenie z wyborów dwóch największych rywali Hassan. Demonstranci zrywali portrety prezydentki i podpalali budynki rządowe, a policja odpowiadała gazem łzawiącym - twierdzili świadkowie.

Niepewne doniesienia o setkach ofiar i brak internetu

Niespójne są na razie informacje dotyczące śmiertelnych ofiar protestów. Weryfikację doniesień utrudnia brak dostępu do internetu. Jak donosi BBC, wpływa on również na opóźnienia lotów, m.in. na turystycznym Zanzibarze.

Według BBC, które powołuje się na wiarygodne źródło dyplomatyczne w Tanzanii, zginęło 500 osób. Z kolei główna partia opozycyjna Tanzanii podała w piątek, że 700 osób zostało zabitych podczas demonstracji, zaś Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka poinformował, że według wiarogodnych doniesień w starciach w trzech miastach zginęło co najmniej 10 osób.

Minister spraw zagranicznych Tanzanii Mahmud Thabit Kombo zapewnił, że nie doszło do nadmiernego użycia siły. - Nie widziałem tych 700 zabitych. Nie mamy jak dotąd żadnych danych o ofiarach śmiertelnych - oznajmił. W programie BBC "Focus on Africa" powiedział, że odcięcie dostępu do internetu było konieczne, aby powstrzymać akty wandalizmu i ratować życie ludzkie.

Apel do Polaków w Tanzanii

Po wybuchu protestów w Tanzanii polskie MSZ poinformowało o przypadkach użycia broni palnej w Dar es Salaam, Arusha, Mwanza i Mbeye. Zaapelowało do obywateli Polski o unikanie wszelkich zgromadzeń publicznych i przebywania w tłumie. 

Co się dzieje w Tanzanii

Państwowa komisja wyborcza Tanzanii zdyskwalifikowała w kwietniu główną siłę opozycyjną, Partię Demokracji i Postępu (Chadema) za odmowę podpisania kodeksu postępowania wyborczego. Kilka dni wcześniej aresztowano lidera partii Tundu Lissu. Zatrzymano go podczas wiecu, na którym wzywał do reform wyborczych. Został oskarżony o zdradę stanu.

Komisja nie dopuściła się również kandydatury Luhagi Mpiny, kandydata drugiej co do wielkości partii opozycyjnej, ACT-Wazalendo, po sprzeciwie prokuratora generalnego.

Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wyraził "ogromne zaniepokojenie" i zaapelował we piątkowym komunikacie o "dokładne i bezstronne śledztwo dotyczące zarzutów o nadmierne użycie siły". Wezwał przy tym wszystkie strony do powściągliwości.

Czytaj także: