W maskach z pochodniami na rozstaju dróg. "Podczas dziadów obcujemy z duchami"

Palone są też znicze
Miłochna Sidorska: udaliśmy się z pochodniami na rozstaje dróg, żeby zapalić ognie i nakarmić dusze naszych przodków
Źródło: tvn24.pl
Przedstawiciele Rodzimego Kościoła Polskiego obchodzą dziady - wywodzące się z czasów przedchrześcijańskich - święto, które powszechnie kojarzone jest z dziełem Adama Mickiewicza. Rozmawiamy z Miłochną Sidorską, która przewodniczy obrzędowi w podbiałostockich Gajownikach w województwie podlaskim. Wszystko zaczyna się od rozpalenia od pochodni ogniska na rozstaju dróg. Koniecznie trzeba mieć wtedy na twarzy maskę - po to, żeby później nie mogły nas rozpoznać złe dusze, które mogą pojawić się podczas obrzędu.
Artykuł dostępny w subskrypcji
Kluczowe fakty:
  • Najbardziej wzruszającym momentem dziadów jest ten, w którym - stojący w kręgu - uczestnicy wspominają bliskich zmarłych. Każdy mówi kilka słów od siebie i ulewa z rogu miód do ogniska. Na wielu policzkach pojawiają się łzy.
  • W tym roku zebrani wspominali też, zmarłego niedawno, Liberta Wojtkiewicza. Zaprosił on ich na swoją działkę po tym, jak w 2018 roku ktoś ukradł im posąg Światowida, który stał na pobliskiej Babiej Górze. Wkrótce Libert, który wcześniej nie miał z rodzimowiercami nic wspólnego, dołączył do wspólnoty i przez lata brał udział w różnych obrzędach.
  • Słowiańska tradycja to nie tylko dziady, ale też chociażby Noc Kupały czy Święto Plonów. Czyli odpowiednik - obchodzonych chyba w każdej gminie w Polsce - dożynek.
  • Z tradycji słowiańskich przodków wywodzi się też szereg innym tradycji. Chociażby szykowanie 12 potraw podczas chrześcijańskiej Wigilii czy też zostawianie pustego miejsca przy stole dla zbłąkanego wędrowca.

"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzie?” - ten cytat z drugiej części "Dziadów" Adama Mickiewicza zna chyba każdy, kto skończył w Polsce szkołę.

Czytaj także: