Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Rekord Guinnessa jeden już ma. Przez 48 godzin ciągłego pływania pokonała ponad 149 kilometrów. Tak, płynęła bez przerwy dwa dni. Mało? Zasadziła się na kolejny - w sierpniu planowała pokonać Morze Bałtyckie, dystans 174 kilometrów z Polski do Szwecji. Płynęła 57 godzin, walczyła z bólem, wycieńczeniem i zimnem. Do pełni szczęścia zabrakło niewiele. Nie wygrała, ale nie trzeba wygrać, żeby być zwycięzcą.
Z zawodu jest psycholożką sportu. Spotkaliśmy się w jej gabinecie na Bielanach w Warszawie. Wskazuje mi krzesło przy ścianie, dla siebie ustawia drugie naprzeciwko. Dzielą nas dwa metry. Niby drobna, ma może ze 170 centymetrów wzrostu, ale sprawia wrażenie pewnej siebie. Przez chwilę zastanawiam się, czy to maska, czy po prostu taka jest. W pamięci mam to, co wcześniej wyczytałem na jej temat. Były walka z anoreksją i stany depresyjne. Rozmawialiśmy półtorej godziny. Z każdą minutą przekonywałem się, że to kobieta z twardym charakterem, żyje na własnych warunkach i tym życiem się cieszy.
Tomasz Wiśniowski: Trudno panią złamać?
Karolina Szczepaniak: Mam swoją upartość.
Stawiam sobie ambitne cele, coś musi mnie bardzo zainteresować, żeby w to pójść. Jestem ambitna i konsekwentna. Jeśli już postawię sobie cel, to tworzę zarys planu, co mam zrobić, żeby go osiągnąć, i realizuję to.
Dlaczego wzięła się pani za ten Bałtyk?
Jeszcze nie do końca wiem, dlaczego to robię. Na pewno chcę siać dobro - coś, czego mi brakowało. Zbieramy fundusze na dzieci, które urodziły się bez rąk. Zawsze chciałam pomagać. Dużo rzeczy robię od serca, nic nie oczekując w zamian. Nie szukam poklasku, to pomoc bezinteresowna. Zapamiętałam sytuację z dzieciństwa. Miałam dwanaście lat, już trenowałam. W pewnym momencie nie chciało mi się iść do szkoły i na trening. Może to były pierwsze symptomy epizodu depresyjnego. Rodzice chcieli mnie wesprzeć i powiedzieli: "Zwróć uwagę na dzieci, które nie mają kończyn. One by chciały iść do szkoły i pograć w piłkę, korzystać z tego, co ty masz, ale z czego korzystać nie chcesz". Bardzo mnie to zmobilizowało. Powiedziałam sobie: "Zrobię to dla tych dzieci, pójdę do szkoły". Wstałam, zmotywowałam się i poszłam. Wiedziałam, że będę chciała pomagać dzieciom, stąd ten cel. Przeznaczyliśmy całe uzbierane fundusze na zakup protez. Ważne było też to, że Fundacja "Otwarte Ramiona" zebraną sumę przeznaczyła potrzebującym dzieciom, tam nie było żadnego procenta, który fundacja wzięła dla siebie.
Widziałem sceptyczne komentarze przed rozpoczęciem misji. "Kawał nikomu niepotrzebnej roboty", "Durny pomysł", "Niech się weźmie za uczciwą pracę". To uskrzydlało czy podcinało skrzydła?
Wkurzałam się, że ktoś nie widzi tego w taki sposób jak ja. Ale to trwało dzień, może dwa. Emocje opadły, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że każdy może myśleć, co chce, o ile nie krzywdzi drugiej osoby. Taki mamy świat, ludzie w internecie są poukrywani za nickami, łatwiej im wtedy napisać coś, dzięki czemu sami mogą się lepiej poczuć. Takie pisanie jest poprawieniem sobie samopoczucia choćby na chwilę. Niektórzy patrzą na innych i się nimi inspirują, ale inni czerpią energię i lepsze samopoczucie z rzucania komuś kłód pod nogi. Nie mamy na to wpływu. Możemy się denerwować, ale niczego w naszym życiu z tego powodu nie zmienimy, stracimy tylko cenny czas.