Olga Orzechowska przedstawiła w swoim reportażu "Ja was zaskarżę" historię 17-letniej Victorii z Mławy. Dziewczyna została zatrzymana przez policję za posiadanie narkotyków i przesłuchana na komendzie, w której spędziła kilkanaście godzin. Matka o zatrzymaniu, przesłuchaniu, a później zwolnieniu leczącej się psychiatrycznie córki nie została poinformowana. Victoria weszła pod jadący pociąg. Przeżyła, ale jest poważnie okaleczona.
W programie "Tak jest" w TVN24 rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji z siedzibą w Radomiu podinsp. Katarzyna Kucharska podkreśliła, że wszyscy funkcjonariusze są "poruszeni tragedią, która spotkała Victorię". – Zarówno jako policjanci, jak i jako rodzice współczujemy matce młodej kobiety, bo to ogromna tragedia – dodała.
- Ale nie możemy jako policjanci być o nią obwiniani, ponieważ wszystkie procedury w tej sytuacji zostały dochowane, a to, jak pani redaktor przedstawiła przebieg zdarzeń, to jeszcze kilka innych zdarzeń miało miejsce – zastrzegła.
Podinsp. Katarzyna Kucharska zwróciła uwagę, że "policjanci dwukrotnie konsultowali medycznie 17-letnią Victorię". – Raz wezwali pogotowie, ponieważ zaraz po zatrzymaniu dziewczyna była roztrzęsiona. Faktycznie cały pościg był dla niej stresujący, bo uciekała przed policją i miała świadomość, że posiada przy sobie narkotyki – wskazała i dodała, że medycy ocenili, iż 17-latka nie wymaga hospitalizacji.
- Po raz drugi Victoria została zbadana w szpitalu, tuż przed osadzeniem w pomieszczeniach dla osób zatrzymanych i tam również lekarz wydał zaświadczenie, że może ona być osadzona. To był lekarz udzielający pierwszej pomocy – wyjaśniła.
Prof. Płatek: dziewczynka powinna być poinformowana o obowiązku obecności psychologa i rodzica
Zapytana o te okoliczności prof. Monika Płatek z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego stwierdziła, że trzeba "przestać zamiatać sprawy pod dywan, ponieważ w ten sposób będziemy mieć następne ofiary". – Jeżeli ucieka, jeżeli zakuwamy ją w kajdanki, to znaczy, że bierzemy pod uwagę to, że może być podejrzana o popełnienie przestępstwa – oceniła.
- W związku z tym powinna być poinformowana o swoim prawie do milczenia, powinna być poinformowana o prawie do adwokata, powinna być poinformowana o obowiązku obecności psychologa i rodzica – wskazała.
Prof. Monika Płatek stwierdziła, że "nie byłoby tej sprawy, gdyby policja poinformowała dziewczynkę o tym, co pisze do niej matka w SMS-ach". – Nie byłoby tej sprawy, gdyby dziecko, wrzeszczące i wielokrotnie proszące o pomoc, było wysłuchane – podkreśliła.
Rzeczniczka KWP: na żadnym etapie Victoria nie prosiła o kontakt z matką
Podinsp. Katarzyna Kucharska, odpowiadając na zarzuty prof. Płatek, stwierdziła, że "dziewczyna 17-letnia, zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego, odpowiada jak osoba dorosła".
– Mamy wszystkie dokumenty. Dziewczyna dostała pouczenia w związku z zatrzymaniem jej w pomieszczeniach dla osób zatrzymanych. Dodatkowo przed przesłuchaniem została pouczona. Mamy podpisane wszystkie pouczenia, które dostała jako osoba, która nie ukończyła lat 18 – dodała.
Rzeczniczka prasowa Komendanta Wojewódzkiego Policji podkreśliła, że 17-latka "dostała nawet wyjaśnienia pouczeń, które też podpisała i otrzymała kopie pouczeń".
Zapytana o kwestię zawiadomienia matki o zatrzymaniu, powiedziała: "telefon był i jest u nas, ponieważ jest zabezpieczony do sprawy dotyczącej posiadania narkotyków" - Został zabezpieczony, ponieważ wymagał czynności procesowych. Nie zgadzam się z tym, żeby obwiniać policję za to, co się stało dwie godziny po wyjściu z komendy. Wykazaliśmy się empatią, zrozumieniem – zapewniła.
- Rozmawiałam dzisiaj z policjantami, przeglądałam dokumenty i na żadnym etapie czynności w komendzie Victoria nie prosiła o kontakt z matką, a wręcz przeciwnie. W protokole zatrzymania jest adnotacja, że nie żąda kontaktu z osobą najbliższą i ona to podtrzymywała cały czas – zwróciła uwagę i dodała, że policjant, który przesłuchiwał Victorię, powiedział, że "ani razu nie wspomniała o tym, że chce kontaktu z matką".
Prof. Płatek: policjanci "nie dochowali przepisów prawa"
- Jak państwo widzicie, w związku ze skutkami, jakie mamy w sytuacji, kiedy uznajecie, że nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku, państwa ocena była wadliwa – stwierdziła prof. Monika Płatek.
Prawniczka i nauczycielka akademicka oceniła, że policjanci "nie dochowali przepisów prawa". – Przerzucacie odpowiedzialność na lekarzy. Skoro mówicie, że dwa razy ktoś był konsultowany medycznie, to znaczy, że były podstawy do konsultowania go medycznie, a jednocześnie zaniedbujecie przepisy, które was wiążą – dodała.
Autorka/Autor: asty/lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24