Wciąż nie udało się odnaleźć 26-letniego turysty, który w sobotę rano opuścił pensjonat w Zakopanem, udał się w góry i do dzisiaj nie wrócił. W poszukiwania zaangażowani są ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR) oraz policjanci.
W niedzielę wieczorem właściciele pensjonatu, w którym samotnie nocował mężczyzna, zawiadomili TOPR o tym, że turysta nie powrócił w miejsce zakwaterowania. Turysta przed wyjściem informował gospodarzy, że wybiera się w rejon Morskiego Oka i Zawratu. Jak mówił Edward Lichota, ratownik TOPR, 26-latek nie powiedział jednak dokładnie, dokąd się wybiera.
Jak powiedział ratownik dyżurny TOPR Tomasz Wojciechowski, ratownicy wyruszyli na poszukiwania pieszo. Wspiera ich też śmigłowiec. - Na noc poszukiwania będą przerwane i wznowione we wtorek rano - dodał Wojciechowski.
Telefon logował się na Słowacji
Policja próbowała namierzyć telefon komórkowy turysty, który ostatnio logował się na Słowacji. Jak powiedział Kazimierz Pietruch, rzecznik zakopiańskiej policji, w ten sposób nie można jednak precyzyjnie określić położenia aparatu. - Turysta może być w Tatrach lub mógł zejść na słowacką stronę - dodał.
Policja sprawdziła wrocławskie mieszkanie, w którym turysta jest zameldowany, jednak pod tym adresem nie mieszka jego rodzina.
Trudne warunki
W wyższych partiach gór w wielu miejscach panują typowo zimowe warunki. Szlaki przykryte są śniegiem, który miejscami jest mokry, a miejscami twardy i zmrożony. W poniedziałek na Kasprowym Wierchu były zaledwie 3 stopnie Celsjusza i leżały płaty śniegu. W górach pada deszcz i zalega gęsta mgła ograniczająca widzialność i utrudniająca orientację w terenie.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Edward Lichota, ratownik TOPR, o poszukiwaniach turysty /fot. wikipedia.org