Od jakiegoś czasu typowanie zdobywcy Złotej Palmy w Cannes przypomina wróżenie z fusów. Gusta krytyków i widzów rozmijają się kompletnie z gustami członków Jury Konkursu Głównego. W tym roku jego pracom przewodniczy wielka gwiazda francuskiego i światowego kina - zdobywczyni Oscara Juliette Binoche.
Dwa wspomniane - skrajnie różne - tytuły sytuują się na szczycie rankingu krytyków obecnych w Cannes, publikowanym od dekad w "Screen Daily". Oba też zostały świetnie przyjęte przez widzów i jeśli wierzyć krytykom, oba mają wielkie szanse na nagrody. Każdy jest dziełem mistrzowskim w swoim gatunku.
Patrząc na zwycięzców z kilku ostatnich lat, festiwal na Lazurowym Wybrzeżu zdaje się skłaniać ku produkcjom opowiadającym o współczesnych dylematach. W przeciwieństwie do lat wcześniejszych zdaje się też stronić od polityki, co dawałoby pierwszeństwo filmowi norweskiego reżysera. Z drugiej strony obecny wreszcie po 22 latach przerwy w Cannes Irańczyk Jafar Panahi przywiózł dzieło będące efektem jego więziennych przeżyć. Pytanie: kiedy, jak nie teraz, gdy w Ukrainie toczy się wojna, a ze Strefy Gazy dochodzą dramatyczne wieści o aktach ludobójstwa, właśnie kino opowiadające o kolejnym autorytarnym reżimie powinno zostać zauważone i docenione?
Jafar Panahi z pewnością wyjedzie z Cannes z nagrodą. Nie wiemy tylko, czy będzie to ta najważniejsza - Złota Palma.
O traumie, zemście i moralnych dylematach
Bezwzględny reżim i jego ofiary, a potem zemsta, czyli próba wyrównania rachunków. Panahi mówi wprost, że pomysł na ten film zrodził się, gdy siedział w więzieniu. Irańskie władze aresztowały go i skazywały na więzienie za rzekomo "szkalujące Iran, nieprawdziwe historie". Jego znajomi z celi trafili tam za udział w antyrządowych protestach lub zbyt głośno wygłaszane krytyczne opinie pod adresem rządu. Z własnych doświadczeń, ale i z rozmów ze współwięźniami, którzy w wyobraźni brali odwet za wyrządzone im zło, ulepił fikcyjną historię, która nosi jednak wszelkie znamiona prawdopodobieństwa.
Jak wiele jego filmów, także ten zaczyna się od sceny jadącego samochodu, który na skutek awarii trafia do najbliższego warsztatu. Jego właściciel w kierowcy rozpoznaje komisarza irańskiej policji, który torturował go tak, że na zawsze zniszczył mu nerki. Decyduje się porwać go i wymierzyć mu sprawiedliwość. Zadba też o to, by inne ofiary komisarza dołączyły do niego i także miały okazję zemścić się na oprawcy. Jest tylko jeden problem - ani porywacz, ani jego współtowarzysze nie mają stuprocentowej pewności, że kierowca na pewno jest tym, który ich torturował. Tym, co go "demaskuje", jest przede wszystkim proteza nogi. I gdy już wydaje się, że decyzja o tym "co dalej?" zapadła, reżyser funduje widzom tak szaleńczy zwrot akcji, że ten bolesny dramat nabiera komediowego tonu.
Ale przecież irański filmowiec z tego także jest dobrze znany. Panahi nie po raz pierwszy snuje rozważania nad różnicą między prawem do odwetu a aktem sprawiedliwości, w najbardziej chwytających za gardło scenach, rozbrajając ich dramatyzm elementami dość nietypowego humoru.
Warto dodać, że to pierwszy film Panahiego od ponad dwóch dekad, w którym nie musiał obsadzać siebie w głównej roli. Wcześniej obowiązywał w kraju zakaz grania w jego filmach.
Czuły komediodramat
Joachim Trier rozkochał w sobie publiczność w Cannes, gdy w 2021 roku przyjechał z komedią romantyczną inną niż wszystkie, czyli filmem "Najgorszy człowiek na świecie". Największym odkryciem festiwalu była wtedy grająca główną rolę, nikomu nieznana wcześniej Renate Reinsve, nagrodzona za rolę Złotą Palmą. Sam film nominowano potem do Oscara za najlepszy scenariusz oryginalny.
Według krytyków, i biorąc pod uwagę 19-minutowe oklaski, nowy obraz jest jeszcze lepszy. Wypada więc zacząć od tego, że "Sentimental Value" pomyślany został jako kontynuacja tamtego przeboju, choć opowiada o czymś kompletnie innym. Reinsve partneruje tu hollywoodzka gwiazda Elle Fanning, a w roli wyrodnego ojca dwóch córek występuje Stellan Skarsgård.
Ojciec, znany reżyser, pojawia się na pogrzebie ich matki, którą wraz z córkami porzucił, gdy były małe. Teraz zależy mu na odnowieniu relacji. Ale nie tylko na tym. Proponuje, by w głównej roli w jego nowym filmie wystąpiła starsza córka Nora (Rensive), dziś znana aktorka, choć wciąż walcząca z ogromnymi zaburzeniami lękowymi. Gdy dziewczyna odmawia, ojciec sprowadza amerykańską gwiazdę (Fanning). Ta jednak orientuje się, że jest tylko pionkiem w grze ojca i córek.
Trier z charakterystyczną dla siebie subtelnością, ale i przenikliwością obserwuje rodzinne relacje. Opowiada o ranach zadawanych przez najbliższych sobie ludzi, ale też o konieczności przebaczania i pojednania. "Trier po raz kolejny stworzył film, który jest pełen czułości, błyskotliwy, przemyślany i zaskakujący. Ale złagodził ton, kierując wzrok do wnętrza rodziny, która próbuje pogodzić się z bolesną przeszłością. Z całą pewnością będzie to jeden z ważniejszych kandydatów do nagród w sezonie oscarowym" - pisze krytyk "Vanity Fair". Inni mu wtórują.
Czy jurorzy docenią obraz Norwega, czy też sięgną po tytuły, które nie zyskały przychylności dziennikarzy i widzów? Tego dowiemy się wkrótce.
Autorka/Autor: Justyna Kobus
Źródło: "Variety", "The Guardian", "Vanity Fair", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: UN SIMPLE ACCIDENT ©Jafar Panahi Productions/Festival Cannes