Na antenie radia RMF FM Nałęcz przekonywał też, że Bronisław Komorowski "przejdzie do historii i dzięki temu, co realnie zrobi dla Polski i anegdotom", bo, jak przekonywał, do historii przechodzi się właśnie "dzięki wielkim uczynkom i anegdotom".
"Prezydent wziął to na siebie"
Doradca dodał także, że "szef protokołu się przy parasolu nie popisał, ale prezydent nie czynił mu wymówek". - Wziął to na siebie. Żartujecie sobie państwo z tego, ale prezydent ma poczucie humoru - dodał Nałęcz.
Pełne zaufanie do szefa protokołu
Pytany o konsekwencje za to niedopatrzenie doradca Bronisława Komorowskiego powiedział: - Niech rzucą kamieniem w tego, kto się pomylił, ten, co się nigdy nie pomylił.
- Prezydent ma do szefa protokołu nadal pełne zaufanie. Myślę, że szef protokołu sam wie, że takich wpadek na przyszłość należy unikać - stwierdził.
"Stosunki z Niemcami się nie ucierpią"
Tomasz Nałęcz nie zgodził się także z tym, że stosunki polsko-niemieckie mogą po tej dyplomatycznej wpadce ucierpieć, bo "jeżeli już ktoś zmókł dzięki tej parasolowej przypadłości, to prezydent Sarkozy, bo przecież parasol był nad panią Merkel".
Wpadki na szczycie w Wilanowie
Podczas poniedziałkowego spotkania członków Trójkąta Weimarskiego w Pałacu w Wilanowie panował bałagan w protokole dyplomatycznym - najpierw mimo, że padał deszcz dla trzech przywódców - prezydenta Polski, Francji i kanclerz Niemiec - przygotowano tylko jeden parasol. Nie wypadało, by mókł reprezentant ojczyzny i kobieta, więc Nicolas Sarkozy, drogą eliminacji, pozostał bez parasola. Błędu nie udało się naprawić nawet podczas przemarszu do Pałacu.
Kiedy Angela Merkel, Nicolas Sarkozy i Bronisław Komorowski znaleźli się już wewnątrz królewskiej siedziby, nastąpił ciąg dalszy. Wprawdzie każdy z przywódców miał swoje krzesło, ale tym razem dał znać o sobie czynnik czasu. Polski prezydent, nie oglądając się na gości, usiadł na swoim miejscu. Pośpiesznie zrobili to za nim prezydent Francji i kanclerz Niemiec.
Źródło: RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot. PAP