Jeśli ktoś na obecnym etapie wierzy, że przyczyną katastrofy smoleńskiej był zamach, jest naiwniakiem - stwierdził w "Kropce nad i" Maciej Komorowski, syn Stanisława Komorowskiego, wiceszefa MSZ, który zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu. Jego zdaniem, obecnie nic nie wskazuje na to, by pod Smoleńskiem doszło do eksplozji. - Stwierdzenie, że był trotyl na wraku nie jest równoznaczne z zamachem - mówił.
Komorowski poradził, by zwolennicy tezy o rzekomej eksplozji na pokładzie prezydenckiego samolotu dokładnie prześledzili zapis ostatnich minut lotu oraz zniszczenia, jakie powstały w wyniku rozbicia się samolotu.
Zwrócił m.in. uwagę na fakt, iż na nagraniach z kabiny Tu-154M nie słychać wybuchów, a jak przypomniał - zgodnie z teorią parlamentarnego zespołu Antoniego Macierewicza, badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej - miały nastąpić dwie eksplozje.
- Czy taśmy zostały zmanipulowane? - pytał. - I brzoza też została w ostatniej chwili, tuż po wybuchu, ścięta i w nią wbito części tupolewa, ktore zostały te 600 metrów przetransportowane w błyskawicznym czasie? I las został skoszony jak od linijki? Jeśli ktoś chce w to wierzyć, jest naiwniakiem - podsumował.
Na uwagę, że o teorii zamachu przekonanych jest też wielu naukowców, Komorowski zasugerował, że mogli oni przyjąć "złe parametry obliczeń". Krytycznie ocenił też analizowanie przebiegu katastrofy wyłącznie na podstawie zdjęć wraku i miejsca katastrofy. - Czy Jarosław Kaczyński był na miejscu katastrofy i widział tę brzozę? Ja tam byłem i nikomu nie życzę spotkania z nią - dodał.
"Nie zgadzam się z działaniem Macierewicza"
Pytany, dlaczego nigdy nie pojawił się na posiedzeniu zespołu Macierewicza, stwierdził, iż jego obecność tam "wzbudziłaby niepotrzebne emocje". - Nie zgadzam się z działaniem Macierewicza. Popieram ludzi dążących do prawdy, ale nie w ten sposób. Nie będę uczestniczył w tego typu wydarzeniach - zadeklarował.
Pytany, jak ocenia sprawę domniemanej obecności trotylu w Tu-154M, o czym jako pierwsza poinformowała "Rzeczpospolita", Komorowski stwierdził, iż "jest to jedna z kolejnych informacji, jeden z wątków" tej sprawy.
Przyznał, iż początkowo był bardzo zaskoczony, ale postanowił poczekać na dokładne wyjaśnienie tej informacji. - Poczekajmy, niech to słowo (trotyl - red.) nabierze jakiejś wartości. Poczekajmy, nim zaczniemy nim ferować - powiedział.
"By katastrofa żyła swoim życiem"
Zaznaczył, iż nie podoba mu się, że w związku z publikacją "Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński mówił o "zamordowaniu ". - Mam nadzieję, że tak nie było. Nie podoba mi się, że ktoś tak mówi, nie mając dowodów. Dodał, że - w jego opinii - takim dowodem na pewno nie jest stwierdzenie obecności trotylu na wraku prezydenckiego samolotu.
Syn Stanisława Komorowskiego zauważył też, że obecnie różne aspekty śledztwa smoleńskiego wykorzystywane są tak, by ta "katastrofa żyła swoim życiem". Dodał, że najwyraźniej ktoś ma w tym swój cel. Zasugerował, że być może chodzi o zbliżające się wybory - "to może komuś pomóc".
Autor: MON/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24