Piątkowy strajk nauczycieli ma ograniczony zasięg, więc nie ma powodów do niepokoju, reformę edukacji przeprowadzimy stanowczo i skutecznie - stwierdził wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki z Prawa i Sprawiedliwości. - Nauczyciele strajkują przeciwko chaosowi w szkole, to krzyk rozpaczy - odpowiada opozycja.
W piątek odbywa się ogólnopolskich strajk nauczycieli i pracowników oświaty ogłoszony przez Związek Nauczycielstwa Polskiego. Według niepełnych danych ZNP do strajku przystąpiło ok. 37 proc. szkół i przedszkoli - ok. 6,5 tys. placówek.
"Protest polityczny"
- To jest protest polityczny, bo partie opozycyjne usiłują wykorzystać sytuację i podpiąć się pod rozmaite niepokoje nauczycieli. Z drugiej strony jest to taki typowy związkowy protest - stwierdził Terlecki w radiowej "Jedynce". W jego ocenie piątkowy protest ma ograniczoną skalę, więc "nie jest to powód do niepokoju". - Reforma, którą przeprowadzamy, była zapowiadana od lat. Była jednym z kluczowych punktów naszego programu wyborczego i uzyskiwała poparcie ponad 70 proc. opinii publicznej, gdy ją zapowiadaliśmy - wskazywał. - Teraz ona wchodzi w życie i oczywiste jest, że stanowczo i skutecznie ją przeprowadzimy - podkreślił Terlecki. W jego ocenie dzieci i młodzież są ofiarami piątkowego protestu. - Mam nadzieję, że dyrekcje szkół zapewniły wszędzie bezpieczeństwo i opiekę uczniom - zaznaczył.
Gimnazja się udały
Odmiennego zdania są politycy partii opozycyjnych. - To największy od wielu lat strajk szkolny - stwierdziła posłanka PO i była minister edukacji Krystyna Szumilas. - Ten strajk jest lekceważony przez rząd, jest lekceważony przez panią premier, która mówi, że jest to strajk polityczny, a chyba najbardziej polityczne są podstawy programowe -dodała. Jej zdaniem strajk jest także lekceważony przez minister edukacji Annę Zalewską, która w piątek - jak mówiła Szumilas - przebywa poza granicami kraju. Szefowa MEN bierze udział w 7. Międzynarodowym Szczycie poświęconym zawodowi nauczyciela w Edynburgu. Według polityk PO minister Zalewska powinna w tym dniu być w kraju i rozmawiać z nauczycielami.
- Nauczyciele strajkują w obronie polskich szkół, dobrego systemu edukacji - dodała Szumilas - Strajkują przeciwko chaosowi w szkole, przeciwko temu, że stracą miejsca pracy, przeciwko temu, aby od września dzieci uczyły się w nieprzygotowanych szkołach - podkreślała była minister edukacji. Szumilas zaapelowała do polityków PiS, by usiedli do stołu i zaczęli rozmowy z nauczycielami oraz rodzicami na temat wycofania się m.in. z reformy szkolnictwa, która zakłada likwidację gimnazjów. Jak powiedziała Kinga Gajewska-Płochocka (PO), "pani minister Zalewska wielokrotnie próbowała wmówić, że gimnazja się nie udały".
- A gimnazja się udały. Wskazują na to międzynarodowe badania PISA, które pokazują, że Polska jest na pierwszych miejscach w umiejętnościach naszych piętnastolatków. Dzisiaj właśnie z tego powodu pani minister została zaproszona do Edynburga, razem ze wszystkimi ministrami krajów z najlepszym poziomem edukacji - zaznaczyła, podkreślając, że od 1999 r. na gimnazja wydano 147 mld zł. - Pani minister chce to absolutnie zaprzepaścić - dodała.
"To krzyk rozpaczy"
Głos na temat protestu nauczycieli zabrała również Nowoczesna. Jej lider Ryszard Petru zapewnił o poparciu swojego ugrupowania dla strajku. Jego zdaniem piątkowy protest pracowników oświaty to "swego rodzaju krzyk rozpaczy".
- Ani nauczycieli, ani rodziców, ani tym bardziej dzieci nikt w rządzie nie słucha – mówił Petru i zaznaczył, że Nowoczesna nadal zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie reformy edukacji. Jak mówił, "polska szkoła wymaga reform, polscy nauczyciele za mało zarabiają, ale na pewno te zmiany nie mogą iść w kierunku chaosu". - Nie może być tak, że jedyne co wiemy o przyszłości edukacji, to niepewność, strach, zagrożenie - podkreślił. - Wiemy też o tym, że szkoła będzie szkołą ideologiczną, a nie taką, która uczy. Przeciwko temu wszystkie środowiska opozycyjne powinny razem, wspólnie protestować i ten dzisiejszy strajk, który popieramy, jest wyrazem tego protestu – dodał.
"PiS zdewastowało 2,5 tys. gimnazjów"
Podczas briefingu prasowego w Sejmie poseł PSL Piotr Zgorzelski podkreślał, że potrzebna jest solidarność społeczna, szczególnie wtedy, "kiedy PiS zohydza Polakom poszczególne segmenty naszego społeczeństwa". - Dzisiejszy strajk, który rodzice wraz z nauczycielami rozpoczęli, jest bardzo ważny z tego punktu widzenia, że mówi: stop złym zmianom w edukacji, stop chaosowi w edukacji, stop likwidacji najlepszych szkół, jakie w ostatnim 25-leciu w Polsce były - podkreślał.
- PiS zdewastowało 2,5 tys. gimnazjów, które były "oknem na świat" dla milionów dzieci, szczególnie tych, które mieszkają w Polsce lokalnej, w naszych małych ojczyznach - stwierdził Zgorzelski.
- PSL solidaryzuje się z rodzicami, którzy popierają strajk nauczycieli, który jest wymierzony przeciwko złym zmianom w edukacji - mówił. Poseł Zgorzelski zaznaczył, że PSL uczestniczy w akcji protestacyjnej zbierając podpisy pod referendum edukacyjnym. W opinii ludowców, zabrakło debaty społecznej, która powinna towarzyszyć zmianom w systemie edukacji. - My chcemy tę debatę przywrócić, dlatego zbieramy podpisy - oświadczył Zgorzelski.
Decyzję o przeprowadzeniu ogólnopolskiego strajku nauczycieli i pracowników oświaty Zarząd Główny ZNP podjął na początku marca. Związek domaga się deklaracji, że do 2022 roku w szkole nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników i że do tego czasu żadnemu z nich warunki pracy - również finansowe - nie zmienią się na niekorzyść. Związek chce również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc.
ZNP, przy wsparciu m.in. OPZZ, PO, Nowoczesnej, PSL i partii lewicowych zbiera od kilku miesięcy podpisy pod wnioskiem o referendum, w którym Polacy mieliby odpowiedzieć na pytanie, czy są przeciwko reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku.
Autor: azb\mtom / Źródło: PAP