Z jednej strony legendarny osobisty sekretarz i przyjaciel Jana Pawła II, z drugiej szara eminencja Kościoła, która potrafi zadbać o - specyficznie rozumiany - interes Kościoła. - Moja sprawa nie jest jedyną, którą krył i kryje nadal kardynał Dziwisz, bo dotyczy jego kolegów czy przyjaciół - mówi Janusz Szymik, jedna z ofiar księdza pedofila. O jego sprawie został poinformowany kardynał Stanisław Dziwisz. Reportaż Marcina Gutowskiego z redakcji "Czarno na białym" pod tytułem "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza".
Kardynał Stanisław Dziwisz u boku Jana Pawła II spędził kilkadziesiąt lat. Zawsze blisko, zawsze gotowy na każde wezwanie. Niezastąpiony - jak mówił o nim papież. Był nie tylko jego osobistym sekretarze, ale i przyjacielem. Choć on sam nazywał siebie człowiekiem, którego nie ma. Inni mówili na niego zazwyczaj Don Stanislao.
Z biegiem lat coraz wyraźniej odsłaniała się jego druga twarz - potężnego hierarchy, szarej eminencji, która potrafi zadbać o - specyficznie rozumiany - interes Kościoła. Ale nie tylko.
Janusz Szymik: Moja sprawa nie jest jedyną, którą krył i kryje nadal kardynał Dziwisz, bo dotyczy jego kolegów czy przyjaciół
Jedną ze spraw dotyczących wykorzystywania seksualnego niepełnoletnich przez duchownych, w tle której pojawia się nazwisko kardynała Dziwisza, jest historia Janusza Szymika.
W latach 80., gdy miał 12 lat, po raz pierwszy został on wykorzystany seksualnie przez księdza Jana Wodniaka, byłego sekretarza metropolity krakowskiego kardynała Franciszka Macharskiego. Jego gehenna trwała pięć lat.
- Te wspomnienia towarzyszą mi codziennie. Nie da się ich wymazać, nawet podejmując leczenie psychiatryczne czy regularnie uczęszczając do psychologa. Na przykład takich obrazów, kiedy leżąc na plecach w pokoju księdza Wodniaka, on odbywał ze mną stosunek seksualny, a ja nad głową miałem obraz Chrystusa w koronie cierniowej, który na mnie spoglądał - mówi Janusz Szymik.
Sprawę Szymika, wraz z kilkoma innymi, przedstawił kardynałowi Dziwiszowi w 2012 roku ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
- Kardynał powiedział, że to jest sprawa diecezji bielsko-żywieckiej, ale on się tym zajmie, bo biskup Tadeusz Rakoczy (który zarządzał diecezją bielsko-żywiecką, której podlegała parafia księdza Wodniaka - red.) to jego serdeczny przyjaciel, kolega z tego samego rocznika, razem studiowali - relacjonuje ksiądz Isakowicz-Zaleski.
Ale kardynał Dziwisz zasłania się niepamięcią. - Rozmowy na ten temat sobie nie przypominam. Zwłaszcza że ta sprawa nie należała do mnie. Przecież każdy biskup ma swoje sprawy. Ja mam swoje sprawy w Krakowie - mówił 16 października w rozmowie z Piotrem Kraśką w "Faktach po Faktach" w TVN24. - Nie mogę na ten temat dużo mówić. To jest inna diecezja. Nie wiem, jak się tam działo to wszystko (...) W każdym razie, listu nie widziałem nigdy Janusza. Nie widziałem - przekonywał kardynał.
Jednak według Kodeksu prawa kanonicznego kardynał Dziwisz, jako zwierzchnik metropolii krakowskiej, w której skład wchodzi diecezji bielsko-żywiecka, mógł, a nawet powinien interweniować w tej sprawie. I to u samego papieża.
Kanon 436 Kodeksu prawa kanonicznego brzmi bowiem następująco: "W diecezjach sufragalnych metropolicie przysługuje: (...) powiadamiać Biskupa Rzymskiego o nadużyciach".
Ksiądz Isakowicz-Zaleski, pytany, kto w tej sytuacji mija się z prawdą, on czy kardynał Dziwisz, odpowiada: "Mogę mówić tylko za siebie, za kardynała nie będę. Ja to (list - red.) wręczyłem oficjalnie, nie gdzieś tam na korytarzu. Byłem na oficjalnej audiencji, można to sprawdzić".
- Usiedliśmy przy stole, otworzył i czytał to wszystko, między innymi sprawę tajnego współpracownika TW Rektora, który był jego kolegą z seminarium, a który był także podejrzany o pedofilię - przedstawia swoją wersję wydarzeń ksiądz Isakowicz-Zaleski.
- Moja sprawa nie jest jedyną, którą krył i kryje nadal kardynał Dziwisz, bo dotyczy jego kolegów czy przyjaciół - mówi Janusz Szymik.
"To rozmowa duszpasterska. Chodź młodzieniaszku"
Odnotowany w aktach SB jako kandydat na tajnego współpracownika TW Rektor, o którym mówi Isakowicz-Zaleski, to ksiądz Stefan D., który do dziś pracuje w jednej z parafii w archidiecezji krakowskiej. Z dokumentów zarchiwizowanych w IPN wynika, że to kapłan o skłonnościach, które komunistyczna bezpieka chciała wykorzystać do szantażu.
Informacje na temat TW Rektora, wraz z aktami innych krakowskich księży zarejestrowanych przez bezpiekę - w tym tych, o których SB posiadała kompromitujące ich informacje - ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski przekazał kardynałowi Dziwiszowi już w 2007 roku.
- Kardynał z tym nic nie zrobił. Miał ogromną wiedzę z akt IPN, bo wiem, że kuria to wszystko sprawdzała, ale zupełnie nic z tym nie zrobił, nie odsunął ich. Ci ludzie nadal byli proboszczami, niektórzy zostali biskupami. Tak, jakby w ogóle się nic nie stało.
W 2006 roku ksiądz Stefan D. został oskarżony przez rodziców nieletniego chłopca, podległego mu wikariusza i lokalną pielęgniarkę o molestowanie dziecka w parafii, której był proboszczem. Gdy rodzice ofiary zgłosili sprawę w kurii, od biskupa pomocniczego Jana Szkodonia - w sprawie którego także toczy się postępowanie kanonicze, dotyczące oskarżenia o nadużycia seksualne - otrzymali obietnicę, że sprawca już nigdy nie pokieruje parafią. Tak się jednak nie stało - został proboszczem w innej miejscowości.
- Taki klasyczny ruch. Narozrabiał w jednej parafii, idzie na miesiąc czy dwa na urlop i za chwilę w innej części diecezji znów jest proboszczem - komentuje takie posunięcie kościelnego hierarchy ksiądz Isakowicz-Zaleski. Zwraca uwagę, że za decyzją o przenosinach księdza D. stał kardynał Dziwisz. - W 2006 roku to był już kardynał Dziwisz. On świetnie zna tego człowieka, bo to jego kolega z seminarium - przypomina.
Ekipa TVN24 postanowiła skontaktować się z księdzem Stefanem D. - No chodź, to rozmowa duszpasterska. Chodź młodzieniaszku - takimi słowami ksiądz D. przywitał i zapraszał na plebanię naszego redakcyjnego kolegę, którego widział po raz pierwszy.
Podczas wizyty na plebanii reporter TVN24 zapytał księdza o sprawę molestowania ministranta.
- Chciałem zapytać o kardynała Dziwisza. - A, o kardynała, no jest kolegą z seminarium. No i co chcesz zapytać jeszcze? - A pamięta ksiądz 2006 rok, Mydlniki? - No. - Nastoletniego chłopca, ministranta? - To znaczy, tak. - Ksiądz molestował tego chłopca. - Nie no, słuchajżeż chłopie! Ale gdzie?! To jest spisek. Nie o "spisku", a o seksualnym wykorzystaniu chłopca ksiądz Isakowicz-Zaleski - w 2012 roku - napisał w swoim liście do kardynała Dziwisza, który - w tym samym roku - wysłał księdza D. na emeryturę. Zdaniem księdza Isakowicza-Zaleskiego taka decyzja w sprawie księdza D. to "kolejny unik".
Choć - przypomnijmy - kardynał twierdzi, że żadnego listu w sprawie nadużyć nie widział.
Poniżej przedstawiamy fragment rozmowy reportera TVN24 z księdzem Stefanem D. dotyczącej działań, jakie podjął wobec duchownego kardynał Dziwisz.
- Ksiądz spotkał się z kardynałem Dziwiszem. - Poszedłem do niego i zapytałem o to, jak się ta sprawa skończyła. Powiedział: no, ksiądz Isakowicz to głównie chciał dokuczyć mnie. - Ale skąd kardynał wiedział, że to ksiądz Isakowicz, skoro listu nie dostał rzekomo? - No ja przypuszczam, że dostał. - Mówi, że nie dostał. - A ja nie wiem, to ja w nim nie siedzę.
Chcieliśmy także o to zapytać kardynała, ale mimo kilku prób kontaktu nie otrzymywaliśmy od niego odpowiedzi. Skontaktowaliśmy się więc po raz kolejny z rzecznikiem krakowskiej kurii. - Zapytam kardynała, ale nie mogę nic obiecać. On jest bardzo autonomiczny w tym przypadku. Tutaj ciężko raczej - mówił TVN24 rzecznik archidiecezji krakowskiej ksiądz Łukasz Michalczewski. Odpowiedź nie przyszła.
"Przez półtora roku się nic nie stało"
Milczenie kościelnych władz widoczne jest w sprawie księdza Stefana D. na wielu poziomach.
- Przez półtora roku (od poinformowania kardynała - red.) się nic nie stało. Ani jedna osoba nie została poproszona do kardynała. Podałem adresy i telefony. W ogóle się nie skontaktowano na przykład z rodzicami tego molestowanego chłopca ani z innymi osobami. Wtedy napisałem list do Watykanu, że przekazałem kardynałowi list, a on nie podjął działań - wskazuje ksiądz Isakowicz-Zaleski.
Dopiero wtedy sąd biskupi rozpoczął postępowanie. Ksiądz Stefan D. w rozmowie z reporterem TVN24 potwierdził, że otrzymał wezwanie do sądu.
Dopiero wtedy przesłuchani zostali również rodzice ofiary. I - jak mówi ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski - nikt poza nimi. Mimo że kuria dysponowała całą listą kontaktów do świadków gotowych zeznawać - w tym wikariusza i pielęgniarki. Dopiero kolejny nakaz z Watykanu spowodował, że przesłuchano ks. Isakowicza-Zaleskiego. Ale znów - jak mówi - tylko jego.
- Przedstawiłem to wszystko sędziom sądu biskupiego, no i jeden z tych sędziów mówi mi, że tak, on (Stefan D. - red.) jest homoseksualistą, ale ma zasady, że się nigdy nie zadaje z innymi księżmi i dziećmi. Wtedy już nie wytrzymałem, mówię: to co wy wiecie o tym wszystkim? - opisuje przebieg postępowania przed sądem biskupim.
- Te działania profilaktyczne były żadne, bo później znalazłem w spisach, które rozsyła kuria, że prowadził przy kurii kursy dla młodzieży. No, to jak to jest, z jednej strony idzie na emeryturę, a tu wysłany do pracy z młodzieżą? - pyta ksiądz Isakowicz-Zaleski. Ksiądz Stefan D. przekonywał, że "nie ma takich skłonności do molestowania dzieci", a także że nie pracuje z młodzieżą.
Mimo że od przesłuchań minęło sześć lat, ofiara, jej rodzina ani przesłuchany świadek - ksiądz Isakowicz-Zaleski, jak dowiedzieliśmy się od niego samego, nie zostali poinformowani o wynikach postępowania kanonicznego.
- Czy wyjaśniono to? Czy potwierdzono zarzuty? Czy zostały wyciągnięte jakieś konsekwencje - pyta ks. Isakowicz-Zaleski.
Za to księdzu Stefanowi D. wynik sprawy miał przedstawić osobiście kardynał Dziwisz.
- I zapytałem go, jak się ta sprawa skończyła. Uznali, że nie było żadnego molestowania - opowiadał ksiądz D. w rozmowie z reporterem. - Ale kto powiedział, że nie było żadnego molestowania? - Rzym się wypowiedział. Kongregacja wiary.
O to, czy rzeczywiście zapadło takie orzeczenie, reporter TVN24 zapytał w krakowskiej kurii. Do momentu publikacji reportażu nie otrzymał odpowiedzi.
Rodzina ofiary nie chce wypowiadać się w mediach, ale jak udało się nieoficjalnie ustalić, zamierza domagać się sprawiedliwości u papieża.
- Znam tych rodziców, znam tę rodzinę. To są wspaniali ludzie, którzy bardzo długo walczyli, by tę sprawę zakończyć. I oni też nie usłyszeli "przepraszam". Jeżeli uczeń Jana Pawła II nie potrafi powiedzieć: "błagam o przebaczenie wszystkie ofiary", to coś jest nie tak - mówi publicysta Tomasz Terlikowski.
Pytania do kardynała
"Nie otrzymawszy dotychczas odpowiedzi na prośbę o wypowiedź Waszej Eminencji, pozwalam sobie przekazać na piśmie pytania, które pragnę w imieniu odbiorców zadać Waszej Eminencji" - w ten sposób dziennikarz "Czarno na białym" kolejny raz zwrócił się do krakowskiej kurii z prośbą o spotkanie. I przygotował pismo do kardynała Dziwisza z kilkudziesięcioma szczegółowymi pytaniami dotyczącymi zarówno jego działalności w Krakowie, ale przede wszystkim wcześniej w Watykanie.
- Czy otrzymał Eminencja list od księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego z dnia 24 kwietnia 2012 roku?
- Czy znane były Eminencji inne fakty przytoczone w liście księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego z dnia 24 kwietnia 2012 roku?
- Jakiego rodzaju kontakty utrzymywał Eminencja podczas pracy w Watykanie u boku Jana Pawła II lub później, po powrocie do Polski, z Legionistami Chrystusa?
- Czy przed rokiem 2020 miał Eminencja wiedzę o nadużyciach seksualnych, jakich miał się dopuszczać wobec nieletnich ksiądz Jan Wodniak?
- Czy posiada Eminencja wiedzę na temat tego, czy w 1998 roku do Jana Pawła II dotarł list Jose Barby, jednej z ofiar Marciala Maciela Degollado?
To tylko niektóre z pytań.
- Powinien odpowiedzieć na te pytania - mówi były jezuita profesor Stanisław Obirek. - Kardynał tych pytań nie lubi. Lubi oczywiście, jak się go pyta, jak wielkim był Jan Paweł II i na ten temat jest bardzo elokwentny. Problem tuszowania pedofilii w Kościele wprowadza u niego jakąś nerwowość, co jest znamienne i sądzę, że warto to wyjaśnić - dodaje.
"Problem z ludźmi Kościoła - tak wysoko postawionymi - jest taki, że często kłamią"
Jedno z pierwszych pytań, jakie zadaliśmy kard. Dziwiszami brzmiało: czy nawiązał Eminencja kontakt z jedną z ofiar księdza Wodniaka, panem Januszem Szymikiem? W połowie września kardynał publicznie oświadczył bowiem: "Podejmę kroki w celu osobistego spotkania z panem Januszem Szymikiem".
Miesiąc po tych słowach dziennikarze TVN24 odwiedzili Janusza Szymika.
- Był kontakt ze strony kardynała albo jego otoczenia? - Nic nie wiem, ażeby jakieś działania były w tym zakresie podejmowane. Do tej pory ksiądz kardynał Stanisław Dziwisz się ze mną nie spotkał. Czuję się znowu zlekceważony jako ofiara - odpowiada Szymik.
Jak się dowiedzieliśmy, przedstawiciel kardynała skontaktował się z Januszem Szymikiem dopiero tuż przed nagraniem wywiadu dla "Faktów po Faktach". Kardynał mógł się spodziewać, że pytanie o to padnie w rozmowie z Piotrem Kraśką.
- Był okres niepewności, w tej chwili się otwarły możliwości na to spotkanie - mówił kardynał w wywiadzie. - Słyszałem, że (Janusz Szymik - red.) jest w złym stanie zdrowotnym, więc tym bardziej mi jako biskupowi zależy na spotkaniu - dodał.
Janusz Szymik choruje od lat, a w ostatnich tygodniach nic się w tej sprawie nie zmieniło. W tym czasie wiele osób - w tym także redakcja TVN24 - wielokrotnie się z nim spotykało. Bo jego przypadłość ani w tym nie przeszkadza, ani nie pomaga. Dziś Szymik o kardynale Dziwiszu mówi: "ten, który powinien jako człowiek sumienia stanąć w prawdzie, choćby ona bardzo bolała, mataczy i to do ostatniego momentu".
- Problem z ludźmi Kościoła - tak wysoko postawionymi - a zwłaszcza z Dziwiszem jest taki, że często kłamią - mówi francuski pisarz i dziennikarz Frederic Martel, autor bestsellerowej "Sodomy", w której opisał kulisy działania Watykanu. - Rozmawiałem z ponad 40 kardynałami, setką biskupów i księży. Żaden, poza Dziwiszem, nie wypierał się wypowiedzi czy wzmianek w książce - dodaje.
- Na razie możemy mieć wrażenie, że ksiądz kardynał, powiem bardzo łagodnie, oszczędnie dysponuje prawdą - tak Tomasz Terlikowski komentował wywiad kard. Dziwisza dla TVN24 - jedyny, jakiego udzielił ostatnio emerytowany hierarcha.
"Wszystkie drogi prowadzą do Dziwisza"
- Kiedy przyjechałem do Krakowa po kilku latach zbierania materiałów do książki, prawdopodobnie wiedziałem o kardynale Dziwiszu więcej niż jakikolwiek dziennikarz pracujący dziś w Watykanie. Przez cały ten czas słuchałem o nim - mówi Frederic Martel. - On jest znienawidzony na całym świecie. Historia zapamięta go jako czarny charakter Kościoła katolickiego - dodaje.
Nazwisko Dziwisza przewija się w kontekście wielu innych, głośnych skandali dotyczących wykorzystywania seksualnego w polskim Kościele. Jak choćby sprawa abp. Juliusza Paetza, oskarżonego o molestowanie kleryków w poznańskim seminarium.
- To jest sprawa, która była wielokrotnie skierowana do Watykanu. Mówiono i o ówczesnym nuncjuszu papieskim Józefie Kowalczyku, i o kardynale Dziwiszu, że oni to wszystko blokowali. Kto poinformował papieża? Sprawiedliwa kobieta, profesor Wanda Półtawska, która przemyciła ten list od księży z Poznania i wręczyła po kolacji Janowi Pawłowi II - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Zwraca uwagę, że ominęła przy tym kardynała Stanisława Dziwisza.
Kolejna z głośnych spraw, przy której pojawia się nazwisko kardynała dotyczy ks. Michała M. z Tylawy na Podkarpaciu, którego w 2004 roku sąd uznał winnym wykorzystania seksualnego sześciu dziewczynek.
Dziennikarze dotarli do duchownego, który zgłaszał tę sprawę do Watykanu i dotąd nigdy nie mówił o tym publicznie. Dziś także chce zachować anonimowość.
- Wie pan, to jest taka sprawa, o której mało kto wie, więc nie chciałbym, żeby to opowiadać. Dziwisz tam stopował. Wie pan, to delikatna sprawa, bo ja nie wiedziałem, co zrobić z tą Tylawą, radziłem się (arcybiskupa Józefa - red.) Życińskiego. On powiedział: "daj to do Sekretariatu Stanu, a ja pojadę i się tym zajmę" - mówi przez telefon ksiądz B.
- Ksiądz z Sekretariatu Stanu, który pewnie trząsł portkami przed Dziwiszem, bardzo mi odradzał: "Niech ksiądz tu tego nie składa, to nie księdza sprawa, co ksiądz się będzie mieszał do tego". Więc on mi dobrze radził. No i potem Życiński ledwie przyjechał, zadzwonił do niego Dziwisz, żeby przyszedł i tam go opieprzył. Przepraszałem go za taką sytuację, a on mówi: "jestem przyzwyczajony" - opowiada duchowny.
W ubiegłym roku dziennikarze "Czarno na białym" pokazali, że mimo wyroku skazującego ksiądz Michał M. nadal odprawiał msze święte, a nawet co tydzień prowadził różaniec na antenie Radia Maryja.
Jak mówi francuski pisarz Frederic Martel, polskie afery pedofilskie to tylko czubek góry lodowej. - Kiedy mowa o skandalach wykorzystywania seksualnego w Kościele - czy to Meksyk, Stany Zjednoczone, Irlandia, Austria, Chile, Brazylia, Argentyna czy Francja - wszystkie drogi prowadzą do Dziwisza. Nie twierdzę, że on sam dopuszczał się wykorzystywania, nie mam takiej wiedzy i nie wydaje mi się to możliwe, ale kiedy mowa o tuszowaniu tych skandali, to Dziwisz niemal zawsze pojawia się w tych aktach - podkreśla pisarz.
- To dotyczy właściwie całego świata. Tajemnicą pozostaje to, co wiedział o szczegółach tych spraw i czy przekazywał je papieżowi. Ale nie ma wątpliwości, że te informacje docierały do niego - dodaje.
"On kryje pedofilów"
Reporter TVN24 prezentuje Januszowi Szymikowi wypowiedź kardynała Dziwisza, ówczesnego metropolity krakowskiego, z 2014 roku. - W kapłaństwie i życiu zakonnym nie ma miejsca dla kogoś, kto mógłby krzywdzić młodych - mówił Dziwisz.
- Chciałbym, żeby te normy, słowa kardynał Stanisław Dziwisz zastosował wobec swojej osoby, bo te jego słowa, które on wypowiedział, w żaden sposób nie odnoszą do jego postawy. On kryje pedofilów - reaguje na nagranie Szymik.
Reporter TVN24 pokazuje dalszy ciąg wypowiedzi kardynała. - Ludzie muszą wiedzieć, że biskupi, kapłani są zaangażowani na rzecz całej prawdy dotyczącej moralności seksualnych - mówił Dziwisz.
- Tak, są zaangażowani. No i właśnie, gdzie tu jest prawda? - pyta Janusz Szymik.
Ekipa TVN24 zapytała o to m.in. arcybiskupa Grzegorza Rysia, który w czasach, gdy na czele archidiecezji krakowskiej stał kardynał Dziwisz, był jego biskupem pomocniczym.
- To na pewno należałoby o to zapytać księdza kardynała - mówił abp Ryś. - Próbujemy od kilku tygodni - zauważył dziennikarz TVN24. - To nie są najłatwiejsze rzeczy. Łatwo jest zadać pytanie, a odpowiedź z reguły jest nieco bardziej rozbudowana. Ja nie mam takiej wiedzy. Nie wiem, skąd miałbym ją mieć - wskazał Ryś. - Był ksiądz biskupem pomocniczym - zwrócił uwagę dziennikarz. - No tak, byłem, ale to nie oznacza, że kardynał rozmawiał z nami o wszystkim, zwłaszcza o tym, co nie dotyczyło naszej diecezji - powiedział arcybiskup.
O sprawie niechętnie mówi też przewodniczący Episkopatu Polski arcybiskup Stanisław Gądecki.
- Kardynała Dziwisza powinniście zapytać - powiedział pytany o byłego metropolitę krakowskiego. - Próbujemy od tygodni, ale to jest bardzo istotna kwestia dla Kościoła w Polsce. To jest rzecz, która może rzucać cień na Jana Pawła II, jak mówią niektórzy - odpowiadział dziennikarz TVN24. - Wiele jest prób rzucania cienia na Jana Pawła II i myślę, że kto zna jego sylwetkę, ten doskonale sobie zdaje sprawę, że to są wszystko bzdury - ocenił arcybiskup Gądecki. - A ksiądz kardynał nie powinien uciąć tych wszystkich spraw? Nie powinien się po prostu wypowiedzieć? - dopytywał dziennikarz. - Trzeba pytać, chociaż mówię, że są pewne osoby, które z wnętrza Kościoła atakują autorytet papieski i to niedobrze świadczy o sumieniu - odpowiedział abp Gądecki.
- To jest postawa kompletnie niezrozumiała - komentuje ks. prof. Andrzej Kobyliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
- W Polsce przez wiele dziesięcioleci ukształtowała się taka mentalność w Kościele, że nie odróżnia się niesprawiedliwego ataku od słusznej krytyki. Niestety polscy biskupi nie chcą uczyć się z tragedii Kościoła katolickiego w Holandii, Belgii czy Australii - mówi Kobyliński.
List Szymika do Watykanu
To dlatego Janusz Szymik szuka sprawiedliwości bezpośrednio w Watykanie. Dziennikarzom TVN24 jako pierwszym pokazał list w sprawie kardynała Dziwisza, który na początku października wysłał do papieża Franciszka.
- Sprawca może już został ukarany, natomiast ci hierarchowie, którzy go kryli, nie ponieśli żadnych konsekwencji w tej materii, nadal żyją w glorii chwały, gdzie uważam, że ich miejsce jest chyba dużo niżej w hierarchii. Może powinni być zwykłymi katolikami, bez jakichkolwiek tytułów, godności - mówi Janusz Szymik.
I choć dotąd przez wiele lat żaden z kościelnych dostojników poważnie z nim nie porozmawiał, teraz - gdy sprawą zajmują się media - już po kilku dniach przyszła odpowiedź od nuncjusza apostolskiego w Polsce.
"Pragnę zapewnić, że - zgodnie z procedurą - została ona (korespondencja - red.) przekazana drogą urzędową do Ojca Świętego" - tak brzmi fragment odpowiedzi nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Salvatore Pennachio.
Lista pytań do kardynała i niespodziewany telefon
Redakcja "Czarno na białym" skontaktowała się z ofiarami największych skandali pedofilskich w Kościele na całym świecie. Przede wszystkim jednak, po wielu unikach ze strony głównego zainteresowanego - kardynała Stanisława Dziwisza - dziennikarze przygotowali oficjalne pismo z kilkudziesięcioma szczegółowymi pytaniami dotyczącymi zarzutów o tuszowanie konkretnych przypadków nadużyć seksualnych.
W tym samym czasie dziennikarz Marcin Gutowski raz jeszcze zapytał rzecznika kurii o możliwość rozmowy z kardynałem. Jak usłyszał, "kardynał nie znajdzie czasu". Zatem za potwierdzeniem odbioru dziennikarze złożyli pismo z pytaniami do kardynała, zarówno w krakowskiej kurii przy Franciszkańskiej 3, jak i bezpośrednio w sekretariacie kardynała przy Kanoniczej 18. Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem otrzymał niespodziewany telefon. Oto fragment wymiany zdań:
- Pan chciał nawiązać kontakt z księdzem kardynałem, tak? - Tak, chciałem. - Proszę chwileczkę poczekać. Ksiądz kardynał dwa słowa do pana skieruje.
- Halo? - Szczęść Boże, księże kardynale. - Witam serdecznie. (...) W odpowiedzi na to, co pan zostawił, pytania, które są absurdalne, niewątpliwie zasługują na odpowiedź. Nie w tej chwili. A ja dziękuję panu za to, że tak życzliwie i uprzejmie skierował te pytania do mnie. - Czy znalazłby ksiądz kardynał chwilę, by się do nich odnieść przed kamerą, żebyśmy usiedli we dwóch i spokojnie porozmawiali? - Kiedy? Bo w tych dniach to mi jest trudno. - Spróbujemy się dostosować do kalendarza księdza kardynała. - Chodzi mi jeszcze o to, że zostawcie ludzi, nie narażajcie ich na różne trudności.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24