We wtorek w polskich miastach zorganizowano demonstracje solidarnościowe z panią Joanną. Ona pojawiła się na tej w Krakowie, gdzie opowiadała, jak zachowywali się wobec niej policjanci w szpitalu. - Ja tam już nie byłam człowiekiem, ja tam byłam zaszczutym zwierzęciem - powiedziała. Jednocześnie dodała, że należy otoczyć troską osoby, "które się nie odważyły nawet pomyśleć, że mieć ciało to nie jest wstyd".
We wtorek po południu w wielu polskich miastach, między innymi w Warszawie, Gdańsku i Katowicach, odbyły się manifestacje solidarności z panią Joanną.
Ogólnopolski Strajk Kobiet zapowiadał wcześniej, że protesty odbędą się też w Kielcach, Ostrowcu Świętokrzyskim, Piotrkowie Trybunalskim, Poznaniu i Toruniu.
Demonstracje solidarnościowe z panią Joanną
Główny protest zorganizowano w Krakowie. Na początku tamtejszej manifestacji głos zabrała pani Joanna.
Opisywała sekwencję zdarzeń, do których doszło po tym, jak skontaktowała się ze swoją lekarką. Później opisywała swój pobyt w szpitalu oraz działania policji.
- Kazali mi po badaniu ginekologicznym rozebrać się do noga, kucać, robić przysiad i kaszleć. Ja nie chciałam tego zrobić, bo czułam, że to jest uwłaczające. Oni pytali o mój telefon, więc to miało jakiś związek z tym - mówiła.
- No i nie chciałam tego zrobić, ale powiedzieli, że jeśli nie oddam telefonu, to sami go zabiorą. No więc rozebrałam się do noga, tylko majtek nie chciałam zdjąć, bo miałam brudną podpaskę, krwawiłam. Ja tam już nie byłam człowiekiem, ja tam już byłam zaszczutym zwierzęciem - powiedziała.
- Są osoby, które potrzebują troski. I to są te osoby, pewne gdzieś żyją (...), w małych miejscowościach, na wsiach. One się jeszcze nie odważyły nawet pomyśleć, że mieć ciało to nie jest wstyd, że mieć zakrwawioną podpaskę, to nie jest wstyd - mówiła dalej.
"Przykład systemowego łamania praw kobiet"
Wcześniej, przed rozpoczęciem protestów, konferencję w sprawie Joanny, zorganizowały posłanki klubu Lewicy.
- To, co spotkało panią Joannę ze strony policji, jest przykładem systemowego łamania praw kobiet. Jest przykładem wręcz obsesyjnego poszukiwania momentów, w których kobiety można bardziej poniżyć, skrzywdzić. Ale to tak naprawdę nie jest sprawa odosobniona. Jesteśmy w Krakowie, w Małopolsce, w regionie, w którym w ciągu ostatnich lat dochodziło do głośnych spraw, gdzie lekarze nie ratowali swoich pacjentek, a bardziej interesowali się swoim sumieniem - powiedziała posłanka Daria Gosek-Popiołek.
- My, jako posłanki Lewicy, jasno mówimy, że nie ma zgody na przemoc wobec kobiet. Nie ma zgody na system, w którym kobiety są najsłabsze i nie ma dla nich zapewnionej żadnej ochrony. Przedstawiłyśmy w ciągu ostatnich miesięcy szereg ustaw, szereg propozycji, które mają na celu wsparcie kobiet. Będziemy to robić dalej i jesteśmy gwarantem tego, że prawa kobiet nie zostaną przehandlowane za coś innego, że w końcu te najważniejsze problemy zostaną rozwiązane - dodała.
- Jesteśmy dzisiaj tutaj jako posłanki i polityczki Lewicy, nie tylko, żeby wesprzeć panią Joannę, żeby podziękować jej za tę ogromną odwagę. Bo w Polsce wciąż odwagą jest powiedzieć: tak, podjęłam decyzję o przerwaniu ciąży, tak, zrobiłam aborcję, to była moja decyzja - mówiła Katarzyna Kotula.
Przypomniała, że Lewica zaraz po wyroku Trybunału Konstytucyjnego złożyła w Sejmie ustawę o depenalizacji aborcji". - I musimy zrobić wszystko, żebyśmy mogli tę ustawę natychmiast procedować i natychmiast wdrożyć, dlatego, że tylko ustawa Lewicy, ustawa o depenalizacji aborcji jest natychmiastowym ratunkiem dla kobiet, ale także powoduje, że matki, mężowie, partnerzy, koleżanki, przyjaciółki, którzy zdecydują się pomóc kobiecie, zdecydują się pomóc jej, kiedy ona po prostu potrzebuje przerwać ciążę, nie będą dzisiaj ścigani - powiedziała.
Scheuring-Wielgus: wśród spraw do załatwienia jest kwestia klauzuli sumienia
Joanna Scheuring-Wielgus powiedziała, że w "koszyku spraw, które są do załatwienia już na teraz i powinny być według Lewicy do załatwienia, oprócz dekryminalizacji aborcji, jest oczywiście jeszcze kwestia klauzuli sumienia".
- Jesteśmy tutaj u was w Krakowie, ale wiemy, że tak niedawno w Nowym Targu doszło do sprawy bezprecedensowej. Lekarze odmówili dokonania aborcji, zasłaniając się klauzulą sumienia. My, jako Lewica, mówimy jasno i wyraźnie. Nie może być takiej sytuacji, że kobieta idzie do lekarza, potrzebuje pomocy i dowiaduje się, że tej pomocy nie dostanie, dlatego że lekarz ma takie a nie inne poglądy - dodała.
- Lekarze powinni nas leczyć. To, że mają jakieś poglądy, powinni schować w swoim sumieniu do kieszeni i powinni zająć się tym, żeby nam, Polkom, ale również Polakom, po prostu pomagać - podkreśliła.
Historia pani Joanny
Historię pani Joanny z Krakowa nagłośniły "Fakty" TVN. Kobieta zażyła tabletkę poronną, bo ciąża miała zagrażać jej życiu. Po kilku dniach, kiedy fizycznie i psychicznie czuła się źle, powiadomiła o tym swoją lekarkę. Przekazała jej też informację o tym, że zrobiła aborcję farmakologiczną. Lekarka - psychiatra - która twierdzi, że kobieta podczas rozmowy poinformowała ją, że chce odebrać sobie życie, zadzwoniła pod numer 112 i poinformowała o zdarzeniu służby. Do szpitala pani Joanna pojechała w asyście policji. Na miejscu mundurowi mieli ją przesłuchiwać, zabrali też - jak później orzekł sąd - bezprawnie laptop i telefon.
Kobieta w rozmowie z TVN24 podkreśliła, że do aborcji nikt jej nie zmuszał, leki zamówiła przez internet i sama zdecydowała o ich zażyciu. Zgodnie z polskim prawem przerwanie własnej ciąży jest legalne i nie grozi za to odpowiedzialność karna.
ZOBACZ MATERIAŁ "FAKTÓW" TVN: Pani Joanna zażyła tabletkę poronną. Do szpitala przyjechali policjanci, zabrali jej laptopa i telefon
Do sprawy dzień po emisji materiału w "Faktach" TVN odniosła się policja. W pierwszym komunikacie, który ukazał się na stronie Komendy Miejskiej Policji w Krakowie, mundurowi informowali, że otrzymali zgłoszenie o kobiecie, która "dokonała aborcji" i "chce odebrać sobie życie", a "zabezpieczenie telefonu i laptopa było konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku i zbadania, czy jego sprzedaż odbyła się legalnie". Dzień później policja zmieniła komunikat.
Do sprawy odniósł się komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk. Podczas jego konferencji upublicznione zostały nagrania rozmów telefonicznych pomiędzy lekarką pani Joanny, dyspozytorką 112 i policją.
Czytaj też: Sprawa pani Joanny. Policja pokazała nagrania
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24